Pulsar - najważniejsze informacje naukowe. Pulsar - najważniejsze informacje naukowe. Shutterstock
Struktura

Centrala Obrączkowania Ptaków: trzeciego roku bez dotacji nie przetrwamy

Liczymy, że skuteczne okaże się odwołanie, które trafiło do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jeśli jednak nie znajdą się dla nas pieniądze, będziemy musieli wstrzymać działalność – mówi dr Tomasz Mokwa, kierownik COP.

Jędrzej Winiecki: – Jest źle?

Tomasz Mokwa: – Dofinansowania odmówiono nam trzeci rok z rzędu. Nie mamy już pieniędzy na wykonywanie najprostszych czynności. Liczymy, że skuteczne okaże się odwołanie, które trafiło do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wspierają nas przedstawiciele środowisk naukowych, organizacje pozarządowe i instytucje administracji rządowej, w tym parki narodowe. Wszyscy ci, którzy w swoich badaniach wykorzystują obrączkowanie dzikich ptaków.

Jakim cudem udaje się Centrali w ogóle funkcjonować?

Centrala jest częścią Stacji Ornitologicznej, a tę prowadzi Muzeum i Instytut Zoologii Polskiej Akademii Nauk. Jego dyrektor przez lata wysupływał dla nas fundusze ze środków własnych. Roczny budżet Centrali to min. 600 tys. zł, co pozwala na utrzymanie 5–6 etatów, obsługę systemu informatycznego wraz z niezbędną infrastrukturą komputerową, opłacenie rachunków za prąd i pokrywanie kosztów administracyjnych, w tym rozsyłania obrączek do obrączkarzy. Ubiegaliśmy się o tzw. SPUB – środki na specjalne urządzenie badawcze. To dotacja na utrzymanie tych przedsięwzięć, które nie są jedynie naukowe lub nie sprowadzają się jedynie do administracyjnej obsługi nauki i służą jej prowadzeniu. Jako dobry przykład może posłużyć statek badawczy „Oceania”, który początkowo też pieniędzy nie dostał, sytuacja jednak uległa zmianie.

Centrala jest podobnym instrumentem?

„Oceanii”, by mogła przepłynąć na Spitsbergen i z powrotem, potrzebny jest przegląd techniczny, paliwo, kapitan, marynarze, mechanicy itd. Niezbędne są też pieniądze na utrzymanie jednostki w czasie, gdy nie pływa. Natomiast zadania stricte naukowe finansowane są z innych źródeł, a fundusze zdobywane są przez osoby czy instytucje, które wykorzystują statek do swoich badań prowadzonych na dalekiej Północy. Tak samo jest z Centralą. Pozostaje w gotowości, by serwisować prace badawcze, w których wykorzystuje się znakowanie ptaków. Naszym zadaniem jest weryfikowanie wiarygodności i wiedzy obrączkarzy – za naszym pośrednictwem dostają zgodę Ministra Klimatu i Środowiska na obrączkowanie. Koordynujemy obieg informacji o oznaczonych ptakach. Przechowujemy dane o ponownych odczytach obrączek polskich i założonych w Polsce – w tym celu przygotowaliśmy serwis komputerowy.

Co, jeśli pieniądze dla was się nie znajdą?

Już dawno ograniczyliśmy liczbę etatów do trzech, co jest niezbędnym minimum. Utrzymujemy załogę pozwalającą funkcjonować jedynie tak, by nie generować zaległości. Nie ma jednak mowy o realizacji wszystkich zadań, np. o digitalizowaniu danych zarchiwizowanych w formie papierowej. Także serwisowanie systemu komputerowego Polring jest na tyle kosztochłonne, że zostało zawieszone. Co pewnie będzie skutkowało usterkami, bądź – w najgorszym wypadku – śmiercią programu, który, jak każde nieserwisowane urządzenie, ma prawo się zepsuć. Jeśli zostaniemy bez pieniędzy, to przez krótki czas obrączkowanie będzie się jeszcze toczyło, przynajmniej dopóki obrączkarzom nie skończą się zapasy obrączek. Nowych nie dostaną, bo Centrala wstrzyma koordynację obrączkowania.

Co nie zdarzyło się od II wojny światowej.

Stacja Badania Wędrówek Ptaków powstała w 1931 r. i zazwyczaj pozostawała częścią jakiejś większej instytucji badawczej – przeważnie Muzeum Zoologii czy też Muzeum Zoologicznego. Siedzibę miała najpierw w Warszawie, przy ul. Wilczej 64. I działa niemal nieprzerwanie, z wyjątkiem lat 1939–40. Ostatecznie Niemcy uznali, że warto by w okupowanej przez nich części Polski nadal obrączkować ptaki i tak centrala przy Wilczej stała się filią stacji niemieckiej, leżącej na Mierzei Kurońskiej w miejscowości Rossitten. Pochodzące z tego czasu wiadomości powrotne i wszelkie dokumenty mają szyld właśnie Rossitten. Co ciekawe, nadal zakładano obrączki z polskich zapasów, z napisem „Polonia Varsovia”. Archiwum przetrwało bombardowania i powstanie warszawskie. Budynek muzeum co prawda spłonął, ale ptasia stacja znajdowała się w drewnianym baraku, oddalonym nieco od głównego gmachu i pożar do niej nie dotarł. Dokumenty zostały zalane, były nieco spleśniałe, ale przetrwały i są w bardzo dobrym stanie. Tak udało się zachować pełnię dokumentacji dotyczącą obrączkowania ptaków w Polsce sięgającą 1931 r. Pod koniec lat 50. Stacja razem z Centralą została przeniesiona do Górek Wschodnich, na gdańską Wyspę Sobieszewską, a polskie obrączki zaczęły nosić napis „Gdańsk Poland”.

Jak takie centrale powinny być finansowane?

Zazwyczaj działają przy instytucjach naukowych, jak w Niemczech, albo – jak np. w przypadku Brytyjskiego Towarzystwa Ornitologicznego – przy towarzystwach przyrodniczych, utrzymywanych z wpłat osób, które chcą chronić ptaki, a także ich darowizn i spadków. Po prostu co któryś Brytyjczyk jest miłośnikiem ptaków i widzi potrzebę wspierania tego typu organizacji. Mówimy jednak o zupełnie innych budżetach i innym systemie wartości.

Obrączkowanie polega na zakładaniu ptakom na nogi metalowych blaszek z unikatowym kodem. Czy taka metoda jeszcze się broni? Technologia pozwala na to, by nawet najmniejsze gatunki ptaków wyposażyć w nadajnik, który zdalnie i na bieżąco podaje informacje. Nie tylko o lokalizacji, ale także o temperaturze ciała nosiciela czy parametrach lotu, w tym wysokości przelotu i prędkości.

Elektronika jest oczywiście przyszłością, natomiast obrączka – kosztująca kilkadziesiąt groszy – pozostaje najtańszym sposobem znakowania. Zupełnie wystarcza do np. badań molekularnych próbek pobranych od ptaków lęgowych. Niezależnie jednak od tego, co zakładamy, to nadal taka działalność wymaga zgód, serwisowania i utrzymywania baz danych o ptakach, które się przemieszczają. I to jest coraz większe wyzwanie. Jeden ptak z nadajnikiem potrafi w cyklu dobowym przekazać informacje z kilku tysięcy punktów. Archiwizacja morza pozyskanych w ten sposób danych i utrzymywanie ich baz staje się coraz bardziej kosztochłonne.

Czy takie dane też spływają do Centrali?

W pewnej części tak, choć nie jesteśmy w stanie pomieścić tak dużej liczby rekordów. Nie jesteśmy też informatycznie przygotowani na bardzo różnorodną strukturę baz danych. Co wynika z tego, że jest kilku producentów nadajników i firmy te nie posługują się wspólnym standardem. Jesteśmy jeszcze na etapie, gdy dane są zbierane bardzo swobodnie. Samych projektów wykorzystujących nadajniki jest na świecie mnóstwo. Dane pozostają rozproszone: są deponowane – zazwyczaj na krótko – na serwerach producentów albo na własnych serwerach obrączkarzy czy związanych z nimi instytucji. To za mało, by się porządnie do takich informacji odnosić i móc opracowywać je naukowo. A to tym bardziej potrzebne, że ptaki niosą ważne wiadomości o świecie, który się tak szybko zmienia.

W każdym razie nie ma jednego ogólnoświatowego i zcentralizowanego systemu. Jakąś jego namiastką jest Movebank prowadzony przez Max Planck Institute of Animal Behavior w Niemczech. Finansowany jest m.in. przez NASA i gromadzi dane o przemieszczeniach wszystkich możliwych grup istot żywych, które były znakowane nadajnikami elektronicznymi. I choć do Movebanku trafiło może kilka procent informacji, to jest najbardziej kompletną bazą danych, gotową na ich przyjęcie i zarchiwizowanie.

Czego nauka może się dowiedzieć dzięki znakowaniu ptaków?

Nadal szukamy odpowiedzi na pytania dotyczące globalnego zaniku różnorodności, w tym gatunków czy form geograficznych, także ich izolacji. Dane o przemieszczeniach ptaków coraz częściej wykorzystywane są do monitorowania kierunków przenoszenia patogenów. Ptaki są wektorem różnych chorób przenoszonych na ogromne odległości m.in. między Azją, Europą i Afryką. Ptasia grypa, przenoszona przecież przez dzikie ptaki, w zeszłym roku przyczyniła się do ogromnej śmiertelności mew i rybitw. Szczegółowe informacje o trasach przenoszenia wirusów i jego szczepów ma kluczowe znaczenie w kraju i na kontynencie, w którym bardzo rozwinięta jest hodowla drobiu.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną