Park narodowy Niobrara National Scenic River w Nebrasce to jedno z miejsc, gdzie można odpocząć od hałasu. Park narodowy Niobrara National Scenic River w Nebrasce to jedno z miejsc, gdzie można odpocząć od hałasu. marekuliasz / Getty Images
Zdrowie

Zdrowa dawka ciszy

Ośrodek dla artystów Fundacji Montello w Nevadzie został uznany przez organizację non profit Quiet Parks International za miejsce bez irytującego hałasu.Stefan Hagen Ośrodek dla artystów Fundacji Montello w Nevadzie został uznany przez organizację non profit Quiet Parks International za miejsce bez irytującego hałasu.
Szkodliwe poziomy dźwięku
Poziom natężenia dźwięku podaje się w decybelach (dB), a Environmental Protection Agency określiła typowe poziomy codziennych źródeł hałasu. Wartość progowa to dźwięk o natężeniu 0 dB, taki jaki wydaje spadający liść. Urządzenia gospodarstwa domowego osiągają poziom natężenia dźwięku około 70 dB. Dwie godziny słuchania dźwięków o natężeniu 95 dB – motocykl bez tłumika – powodują uszkodzenie słuchu. Może to nastąpić już po pięciu minutach ekspozycji na hałas o natężeniu od 105 do 110 dB, czyli na przykład słuchania głośno radia przez głośnik lub słuchawki.Źródło: Centers for Disease Control and Prevention, Ilustracja MSJONESNYC Szkodliwe poziomy dźwięku Poziom natężenia dźwięku podaje się w decybelach (dB), a Environmental Protection Agency określiła typowe poziomy codziennych źródeł hałasu. Wartość progowa to dźwięk o natężeniu 0 dB, taki jaki wydaje spadający liść. Urządzenia gospodarstwa domowego osiągają poziom natężenia dźwięku około 70 dB. Dwie godziny słuchania dźwięków o natężeniu 95 dB – motocykl bez tłumika – powodują uszkodzenie słuchu. Może to nastąpić już po pięciu minutach ekspozycji na hałas o natężeniu od 105 do 110 dB, czyli na przykład słuchania głośno radia przez głośnik lub słuchawki.
Ilustracja Jen Christiansen
Nadmierny hałas zwiększa ryzyko chorób serca u dorosłych i trudności w nauce u dzieci

Dziesięć lat temu Jamie Banks zaczęła pracować zdalnie. Mieszka w domu jednorodzinnym w Lincoln w stanie Massachusetts. Po kilku miesiącach hałas maszyn do pielęgnacji zieleni pracujących w pobliżu stał się dla niej nie do zniesienia, nawet wtedy, gdy przebywała wewnątrz domu. „Ten potworny hurgot słychać było godzinami, tydzień w tydzień – dmuchawy do liści, kosiarki, nożyce do żywopłotu” – mówi. Poziom natężenia dźwięku napędzanej silnikiem spalinowym dmuchawy do liści pracującej na zewnątrz może we wnętrzu domu wynosić nawet 75 dB – to więcej niż graniczne narażenie w ciągu 24 godzin wyznaczone przez Światową Organizację Zdrowia dla ochrony przed utratą słuchu. „Pomyślałam wtedy, że to nie może być dobre. Ani dla mnie, ani dla osób obsługujących ten sprzęt. Wokół jest mnóstwo dzieci i osób starszych. Dla nich to też jest z pewnością szkodliwe”.

Banks jest specjalistką w zakresie opieki zdrowotnej i badaczką zajmującą się środowiskiem. Przez większość życia pracowała dla agencji rządowych, kancelarii adwokackich i korporacji jako konsultantka do spraw zdrowia i zmiany wzorców zachowań. Postanowiła zrobić coś z tym problemem i wraz z podobnie myślącym sąsiadem zaczęła naciskać na władze miasta. Siedem lat zajęło im dwojgu nakłonienie urzędników do wprowadzenia zakazu używania dmuchaw z silnikiem spalinowym w okresie letnim. Proces ten był tak długi i frustrujący, że Banks postanowiła kontynuować swoje działania, pomagając innym.

W czerwcu 2023 roku Quiet Communities, organizacja non profit założona i prowadzona przez Banks, pozwała amerykańską Agencję Ochrony Środowiska (EPA) za niepublikowanie bądź nieegzekwowanie zasad i przepisów ograniczających hałas, ktÓrego źródłem są motocykle, zakłady produkcyjne, przelatujące nisko samoloty, pociągi mknące po pobliskich wiaduktach, głośna muzyka na siłowni, źle ustawione słuchawki. Istnieje prawo federalne, wymagające, aby EPA to robiła, mimo to nikt nie zajmował się tym od ponad 40 lat.

Przypuszczenia Banks, że hałas o dużym natężeniu „nie może być dobry”, potwierdza nauka. Jest szkodliwy nie tylko dla uszu. Wywołując stres w ciągu dnia i zakłócając sen w nocy, głośne dźwięki uszkadzają pośrednio układ krążenia, zaburzają działanie układu hormonalnego oraz utrudniają myślenie i uczenie się. Światowa Organizacja Zdrowia wyliczyła, że w 2018 roku w Unii Europejskiej z powodu hałasu ulicznego utracono 1,6 mln lat zdrowego życia. Organizacja zaleciła, aby w celu uniknięcia negatywnych skutków zdrowotnych ekspozycja na hałas tego typu była ograniczona do poziomu 24-godzinnej średniej ważonej 53 dB (odgłosy płonącego ogniska z odległości około 5 m) w ciągu dnia, wieczoru i nocy oraz 45 dB w nocy (odgłosy ruchu ulicznego o małym natężeniu z odległości około 30 m).

Trudno jest określić dokładne i „bezpieczne” poziomy, które pozwolą uniknąć konkretnych dolegliwości. Generalnie rzecz biorąc, badania pokazują, że ograniczenie hałasu może zmniejszyć ryzyko szkód. Istnieje kilka sposobów, aby się chronić. Różne organizacje opracowały mapy, które wskazują ciche i głośne miejsca w USA. Aplikacje na smartfony powiadamiają, jeżeli znajdujemy się tam, gdzie jest zbyt głośno, aby było bezpiecznie. A niemal wszyscy eksperci zajmujący się hałasem używają często zatyczek i słuchawek.

Przez większość historii ludzkości hałas wydawał się po prostu irytujący. Pierwsze znane zarządzenie odnoszące się do hałasu wydane przez Juliusza Cezara na krótko przed jego zabójstwem w 44 roku p.n.e. określało pory, kiedy mogły poruszać się pojazdy. Rewolucja przemysłowa przyniosła przepisy mające na celu ochronę słuchu pracowników narażonych na hałas z silników parowych, kuźni i różnych głośnych maszyn, lecz niewiele informacji lub działań dotyczących hałasu, z jakim mamy do czynienia na co dzień. Przełom nastąpił w 1970 roku, kiedy to ekspert w dziedzinie psychoakustyki Karl Kryter, wówczas ze Stanford Research Institute, opublikował książkę The Effects of Noise on Man [Wpływ hałasu na człowieka], w której koncentrował się na tym, jak głośne dźwięki wpływają na słuch, a także na wydajność pracy, sen, wzrok i krążenie krwi.

To, że hałas wywołuje skutki biologiczne wykraczające poza samo ucho, ma ewolucyjny sens. Hałas może być sygnałem, że stado słoni szarżuje właśnie na naszą zagrodę lub że w pobliżu przebywa wataha wilków – jest to coś, o czym powinniśmy wiedzieć, a nasze ciało mieć czas na przygotowanie się na nieprzyjemne doznania. Jak ujął to badacz hałasu i snu Mathias Basner z University of Pennsylvania i jego współpracownicy w artykule przeglądowym opublikowanym w czasopiśmie „Lancet” w 2014 roku, „ewolucja zaprogramowała istoty ludzkie tak, aby były świadome dźwięków jako możliwych źródeł zagrożenia”.

Pod względem ewolucyjnym sen był „bardzo niebezpieczną fazą”, czasem, w którym trzeba było zachować czujność, mówi Basner. Jednak ten psychiatra i epidemiolog, który poświęcił większość swojej kariery naukowej badaniu wpływu hałasu lotniska na ludzi śpiących w jego pobliżu, utrzymuje, że „funkcja czuwania”, prowadząca do nocnych przebudzeń, jest zasadniczo szkodliwa, a nie pomocna we współczesnych społeczeństwach.

Wiele osób uważa, że śpi zdrowym snem pomimo głośnych dźwięków w swoim otoczeniu. Powinni to przekonanie zweryfikować. Basner wystawił setki ludzi na działanie hałasu podczas badań snu. Mówi, że wielu z nich wstawało rano, przysięgając, że przespali całą noc bez przebudzenia, podczas gdy dane świadczyły, że budzili się mnóstwo razy.

Na początku lat 70. sondaż wykazał, że społeczeństwo uważa zanieczyszczenie hałasem za poważny problem. Formalne uznanie tego faktu przez rząd nastąpiło w 1972 roku wraz z przyjęciem ustawy o kontroli hałasu i utworzeniem Office of Noise Abatement and Control. W ustawie deklarowano, że rząd będzie „starał się zapewnić wszystkim Amerykanom środowisko wolne od hałasu, który zagraża ich zdrowiu lub obniża jakość życia”. W owym czasie EPA szacowała, że 100 mln Amerykanów doświadczało na co dzień hałasu o średnim poziomie natężenia co najmniej 55 dB. Wartość 55 dB leży mniej więcej pośrodku między poziomem cichej rozmowy w domu a poziomem rozmowy w restauracji lub biurze. Według EPA, jakakolwiek 24-godzinna uśredniona ekspozycja na głośniejszy hałas wystarczała, aby przeszkadzało to w wykonywaniu codziennych czynności i powodowało irytację.

W tym czasie w badaniach prowadzonych na uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych i Europie zaczęto identyfikować wpływ hałasu na zdrowie, począwszy od konsekwencji w zakresie zachowania się i uczenia. W 1973 roku trzech amerykańskich naukowców, finansowanych przez National Science Foundation i dwie prywatne organizacje, przebadało 73 uczniów szkoły podstawowej, którzy mieszkali w kilku 32-piętrowych budynkach mieszkalnych wokół autostrady międzystanowej nr 95 w miejscu, gdzie przebiega ona przez Nowy Jork. Dzieci z niższych pięter, narażone na większy hałas z autostrady, były mniej sprawne w rozróżnianiu dźwięków i czytały gorzej niż dzieci z pięter wyższych. Stwierdzono nawet zależność skutków od czasu ekspozycji – im dłużej dziecko mieszkało w budynku, tym gorsze osiągało wyniki.

W 1975 roku badacze z City University of New York przyjrzeli się wynikom 161 uczniów szkoły podstawowej, która znajdowała się około 70 m od estakady z pociągami kursującymi co 4,5 minuty. Badania wskazały na trzy-, czteromiesięczne opóźnienie w czytaniu u dzieci w klasach znajdujących po głośnej stronie budynku w porównaniu z tymi z klas po stronie cichej.

Naukowcy mieli okazję przeprowadzić naturalny eksperyment, gdy w 1992 roku międzynarodowe lotnisko w Monachium przeniosło się około 40 km na północ. Odkryto, że u dzieci mieszkających w pobliżu starego lotniska pamięć długoterminowa i umiejętności czytania poprawiły się po jego zamknięciu. Natomiast w przypadku dzieci mieszkających w pobliżu nowego lotniska zmiany te poszły w przeciwnym kierunku, a poziom hormonu stresu wzrósł.

Na początku XXI wieku psychiatra Stephen Stansfeld, wówczas na University of London, badał dzieci w wieku od dziewięciu do 11 lat mieszkające i uczęszczające do szkoły w pobliżu lotnisk w Europie, porównując ich ciśnienie krwi i zdolność uczenia się z parametrami u analogicznych wiekowo dzieci, które nie mieszkały pod korytarzami podejścia. Hałas samolotów osiągnął 77 dB(A) w kilku szkołach; dB(A) to skala w decybelach, która uwzględnia czułość ucha ludzkiego na dźwięki o różnej częstotliwości. „Odkryliśmy liniową zależność między narastającym poziomem hałasu samolotów a umiejętnością czytania ze zrozumieniem u dzieci – mówi Stansfeld. – Głośne szkoły nie były zdrowym środowiskiem edukacyjnym”. Jego współpracownik stwierdził, że szkodliwe skutki utrzymywały się aż do szkoły średniej.

Przez cały czas Stany Zjednoczone stawały się coraz głośniejsze. W 2014 roku Rick Neitzel, profesor ochrony środowiska i zdrowia na University of Michigan, który zajmuje się badaniami hałasu od 25 lat, wspólnie ze współpracownikami oszacował, że ponad 100 mln Amerykanów było narażonych w ciągu 24 godzin na ciągły hałas o średnim poziomie natężenia powyżej 70 dB. Wyobraźcie sobie, że stoicie przez cały dzień obok pracującej pralki lub dochodzą do was raz po raz paroksyzmy napędzanej silnikiem spalinowym kosiarki do trawy, tak jak w przypadku Jamie Banks w jej domu. Był to wzrost o 15 dB w ciągu zaledwie jednego pokolenia, co stanowi różnicę między normalną rozmową a pracującym odkurzaczem.

Hałas wpływa nie tylko na mózg i funkcje poznawcze, ale również na serce i naczynia krwionośne – co nie jest niczym zaskakującym, jeśli wziąć pod uwagę stresujące skutki hałasu oraz wpływ stresu na układ krążenia. Mnóstwo badań epidemiologicznych na przestrzeni lat powiązało hałas środowiskowy, zwłaszcza w nocy, z wysokim ciśnieniem krwi, niewydolnością serca, zawałem mięśnia sercowego i udarem mózgu. Związek ten utrzymywał się nawet po uwzględnieniu przez badaczy innych czynników, takich jak zanieczyszczenie powietrza i uwarunkowania społeczno-ekonomiczne.

Jedne z najdobitniej przemawiających danych pochodzą z Danii, która jest krajem wręcz wymarzonym dla epidemiologów, ponieważ gromadzi informacje zdrowotne dotyczące praktycznie każdego mieszkańca. Mette Sørensen, epidemiolożka z Roskilde Universitet w Danii, Thomas Münzel, profesor Johannes Gutenberg-Universität Mainz w Niemczech oraz inni naukowcy badali wpływ hałasu na różne choroby serca, takie jak zawał mięśnia sercowego, dławica piersiowa i niewydolność serca. Dokonawszy przeglądu 2,5 mln osób w wieku co najmniej 50 lat, stwierdzili, że hałas drogowy zwiększa częstość występowania wszystkich trzech typów schorzeń. W raporcie z 2021 roku obejmującym 3,6 mln Duńczyków wykazali, że wzrost o 10 dB poziomu natężenia dźwięku, na jaki średnio dziennie eksponowany jest człowiek z powodu hałasu drogowego zwiększał ryzyko udaru mózgu o 3–4%.

Przyjrzeli się również cukrzycy typu 2, chorobie, której etiologię już wcześniej wiązano z przewlekłymi zaburzeniami snu. Związek ten ma sens, mówi Sørensen – częste budzenie się podnosi poziom glukokortykoidów, które hamują zarówno wydzielanie insuliny, jak i wrażliwość na insulinę, co prowadzi do cukrzycy. W 2013 roku Sørensen i jej współpracownicy odnotowali 8-procentowy wzrost ryzyka cukrzycy na każde 10 dB wzrostu natężenia hałasu drogowego. Osiem lat później, przeanalizowawszy dane 3,56 mln Duńczyków w wieku co najmniej 35 lat i 233 912 nowych przypadków cukrzycy, obliczyli, że wpływowi hałasu drogowego można przypisać 8,5% przypadków cukrzycy w Danii, natomiast hałasowi kolejowemu 1,4%.

Sørensen zdaje sobie sprawę, że te wartości procentowe nie wydają się jakoś szczególnie duże, ale są znaczące. W Danii ponad jedna trzecia populacji jest narażona w ciągu dnia na średni poziom hałasu przekraczający 58 dB. „Mamy do czynienia z tak dużym odsetkiem osób zagrożonych – mówi – że nawet jeśli jest to tylko niewielki wzrost ryzyka, daje to znaczną liczbę osób, które chorują na cukrzycę z powodu hałasu”.

Fizyczne mechanizmy leżące u podłoża tych powiązań są nadal badane, niemniej eksperymenty na zwierzętach wskazały już możliwych winowajców. (Naukowcy nie mogą celowo narażać ludzi na potencjalnie szkodliwe skutki hałasu). Münzel zbadał na przykład niektóre z tych powiązań u myszy. W jednym z badań wystawiał gryzonie na hałas o średnim poziomie 72 dB przez cztery dni i stwierdził u nich wzrost ciśnienia krwi i poziomu hormonów stresu i stanu zapalnego, a także zmiany w aktywności genów odpowiedzialnych za stan naczyń krwionośnych i apoptozę.

Pomimo istnienia ustawy Noise Control Act większość badań nad hałasem w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono bez większej pomocy ze strony rządu federalnego. W 1981 roku, po tym jak został wybrany na prezydenta m.in. dzięki obietnicy ograniczenia rozmiarów rządu federalnego, Ronald Reagan postawił na czele EPA Anne Gorsuch, która zlikwidowała finansowanie biura kontroli hałasu tej agencji. „Chciała pokazać Białemu Domowi, że wierzy w mały rząd” – mówi Sidney Shapiro, profesor prawa administracyjnego z Wake Forest University School of Law, który badał wprowadzanie i usuwanie przepisów dotyczących ochrony przed hałasem. Zauważa, że walczący z hałasem nigdy nie stanowili dobrze zorganizowanej grupy wyborców. Odpowiedzialność za badania w tej dziedzinie, finansowanie i regulacje pozostawiono w rękach władz stanowych i lokalnych.

Dziś biuro kontroli hałasu EPA nadal istnieje – tyle że na papierze. „Nie ma pieniędzy na egzekwowanie przepisów, badania czy edukację” – mówi Neitzel. Dlatego właśnie Quiet Communities składa swój pozew. „Niewykonywanie obowiązków przez EPA jest niezwykle szkodliwe, nie tylko dla społeczeństwa, które cierpi od hałasu, lecz i dla społeczności badawczej. Nie mamy dostępu do finansowania, które nam się należy”.

Bez dopływu informacji badacze hałasu mają problem z ilościowym określeniem łącznego wpływu amerykańskiego zgiełku. W 2014 roku, kiedy Neitzel i jego współpracownicy z University of Michigan chcieli się dowiedzieć, czy zmniejszenie hałasu miałoby korzystny wpływ na choroby układu krążenia, musieli polegać na szacunkowych danych dotyczących występowania tych chorób z 1981 roku. Swoje ustalenia opublikowali w roku 2015. Obniżenie średniego narażenia na hałas o 5 dB zmniejszyłoby częstość występowania wysokiego ciśnienia krwi o 1,5% i chorób serca o 1,8%. I w tym przypadku jest to niewielki odsetek. Jednak ze względu na wysoką częstość występowania tych schorzeń redukcja hałasu średnio o 5 dB przyniosłaby korzyści ekonomiczne w wysokości 3,9 mld dolarów rocznie. „Byłem zszokowany, że w grę wchodzą tak wielkie sumy” – mówi Neitzel.

Generalnie rzecz biorąc, podobnie jak w przypadku zanieczyszczenia chemicznego i zanieczyszczenia powietrza, najbardziej poszkodowani są ludzie o niższych dochodach. Przez zamieszkane przez nich rejony przebiegają autostrady bądź w pobliżu znajdują się fabryki i lotniska. „Ludzie, którzy już i tak żyją w zmarginalizowanych społecznościach, w nieproporcjonalnie dużym stopniu narażeni są na hałas” – mówi Neitzel.

Jak twierdzi Erica Walker, epidemiolożka z Brown University, na tych obszarach konieczne jest oparcie badań i rozwiązań na lokalnych priorytetach. Walker założyła Community Noise Lab, które współpracuje z lokalnymi społecznościami w celu badania i łagodzenia skutków hałasu i innych szkodliwych czynników środowiskowych. Przypuszcza, że nie tylko poziom dźwięku decyduje o uszkodzeniach somatycznych, lecz także jego charakter. Jeśli dźwięk jest mile widziany, czy długotrwała ekspozycja na, powiedzmy, 75 dB (na przykład uliczni muzycy grający na trąbkach w odległości 10 m) podnosi poziom stresu w sposób, jaki wykazały owe zakrojone na dużą skalę badania? „Musimy się dowiedzieć, jaka jest różnica między dźwiękiem a hałasem z punktu widzenia jednostki i z perspektywy społeczności” – mówi Walker.

Wskazuje na dzielnicę Shaw w stołecznym Waszyngtonie, która przechodzi gentryfikację. „Praktyką kulturową w tym miejscu było granie muzyki go-go. Okolica ta zaczęła się gentryfikować i nowi mieszkańcy mają własne oczekiwania, co do tego, jakie dźwięki powinny w niej rozbrzmiewać – mówi Walker. – Jeśli przychodzę do jakiejś społeczności, mierzę hałas i mówię, że jest głośno (obiektywnie) i szkodliwie dla zdrowia, może to być błędna diagnoza”. Osoby należące już wcześniej do tej społeczności mogą postrzegać ten hałas wręcz jako komfortowy.

Walker i jej współpracownicy usiłują teraz rozróżnić niedopuszczalny hałas od dźwięków akceptowalnych. W ramach realizowanego aktualnie studium pytają ochotników, jak odbierają oni różne rodzaje hałasu. Następnie badacze dekonstruują te dźwięki, zmieniając ich układ i sprawiając, że nie można ich zidentyfikować, zachowują jednak poziom natężenia i widmo częstotliwościowe. Do końca tegorocznego lata Walker miał nadzieję dowiedzieć się, czy zdekonstruowany dźwięk oddziałuje w ten sam sposób, jak dźwięk rozpoznawalny. Taka informacja mogłaby pomóc w ustaleniu wpływu konotacji kulturowych na stopień szkodliwości głośnych dźwięków.

Bez względu na tolerancję społeczności każdy może chronić się przed hałasem, który jest nie do zniesienia. Najprostszym sposobem jest oczywiście go unikać. Dane Sørensen pokazują, że spanie po cichszej stronie budynku, z dala od ulicy, robi istotną różnicę. Można też przenieść się do cichszego okolicy. Łatwiej to powiedzieć, niż zrobić, a wszyscy eksperci, z którymi rozmawiałam, zwracali uwagę, że przeprowadzka do cichszego miejsca, na którą zdecydowało się wielu z nich, jest możliwa tylko dla osób, które mogą sobie na to pozwolić. Jeśli planujemy przeprowadzkę, Basner radzi odwiedzać nowe miejsce o różnych porach dnia.

W przypadku hałasu, którego nie da się uniknąć, nauka oferuje pewne rozwiązania, przynajmniej w kwestii ochrony uszu. Nagłe, głośne dźwięki (koncerty, silniki odrzutowe, dmuchawy do liści i hałaśliwe maszyny) stymulują delikatne komórki rzęsate i włókna nerwowe w uchu wewnętrznym, powodując uwalnianie szkodliwych wolnych rodników. Eksperymenty na zwierzętach pozwoliły zidentyfikować kilka obiecujących substancji chemicznych, które mogą neutralizować te niepożądane cząsteczki, mówi psycholożka Colleen Le Prell, dziekan Wydziału Mowy, Języka i Słuchu na University of Texas w Dallas, która pracuje nad kilkoma z nich. Jest już dostępny lek dla dzieci zapobiegający utracie słuchu wywołanej chemioterapią, lecz ma on poważne działania niepożądane i nie został zatwierdzony do powszechnego użytku.

Jeśli chcemy zorientować się, jaki jest poziom otaczających nas dźwięków, może nam w tym pomóc Internet. National Institute for Occupational Health and Safety opracował obejmującą cały kraj (USA) mapę, lecz na razie działa ona tylko na urządzeniach mobilnych Apple. Departament Transportu Stanów Zjednoczonych dysponuje mapą hałasu drogowego, lecz nie obejmuje ona hałasu w miejscu pracy ani hałasu wewnątrz budynków. Na mapie dźwiękowej National Park Service można zobaczyć rozkład hałasu w całym kraju, jakkolwiek w dość niskiej rozdzielczości.

Do bezpośredniego pomiaru dźwięku służy wiele aplikacji na smartfony. Nie zdziwcie się, jeśli zobaczycie duże wartości. Dane z zegarków Apple wskazują, że jeden na trzech dorosłych Amerykanów jest narażony na nadmierny hałas i średnie poziomy dzienne co najmniej 70 dB(A) (odgłosy pralki lub zmywarki starego typu). Poziomy te są uznane za groźne dla uszu zarówno przez Światową Organizację Zdrowia, jak i EPA. Wyniki badań dla poszczególnych stanów można zobaczyć na mapach Stanów Zjednoczonych podanych przez Apple Hearing Study. Zegarki Apple i iPhone’y można ustawić tak, aby ostrzegały użytkownika, gdy dźwięki osiągną określony poziom.

Dane z zegarków Apple pochodzą z badania Apple Hearing Study zainicjowanego w 2019 roku przez Neitzela i jego współpracowników z University of Michigan i finansowanego przez Apple. Pokazują one, że cichszy świat jest możliwy. Aby to udowodnić, potrzeba było COVID-owych lockdownów. Naukowcy uzyskali dane ze smartfonów od około 6000 ochotników, obejmujące okres od tuż przed wybuchem pandemii w styczniu 2020 roku do końca kwietnia tego roku, kiedy to wiele firm i zakładów produkcyjnych zamknięto ze względów bezpieczeństwa, a ich pracownicy pozostawali w domu. Dane wykazały spadek narażenia na hałas o 3 dB(A), co oznacza zmniejszenie poziomu natężenia dźwięku o połowę i jest wyraźnie zauważalne dla ludzkiego ucha.

Sørensen przeprowadziwszy się z miasta na wieś, najpierw sprawdziła mapę hałasu. Neitzel również przywiązuje dużą wagę do narażenia na hałas. „Zawsze staram się zaplanować w ciągu dnia okresy ciszy” – mówi. Oznacza to przejażdżkę rowerem po spokojnej okolicy lub wyłączenie telewizora. Gdy czeka na autobus, staje jak najdalej od ulicy; rutynowo nosi zatyczki do uszu lub słuchawki blokujące głośne dźwięki – a czasami jedno i drugie – gdy prowadzi badania terenów przemysłowych.

Neitzel chroni swoje uszy także podczas koncertów. „Ochrona uszu na koncercie nie jest mile widziana”, mówi, zatem nosi przezroczyste zatyczki, jakich używa wielu muzyków. Ma też słuchawki nagłowne i douszne z aktywną redukcją hałasu. Wyciszają one dźwięki z zewnątrz, co pozwala na słuchanie muzyki przy niższej głośności. Zarówno on, jak jego bliscy noszą słuchawki douszne z aktywną redukcją dźwięków z zewnątrz w samolotach.

Można też poprosić innych o ściszenie dźwięku. Sharon Kujawa, audiolożka z Massachusetts Eye and Ear Hospital w Bostonie, i jej współpracownicy przeprowadzili eksperyment, aby sprawdzić, czy ludzie na zajęciach spinningu wolą głośniejsze czy cichsze dźwięki. Okazało się, że wolą, aby było ciszej. Menedżerowie ośrodka fitness byli niechętni zmianom, lecz w końcu prośby klientów skłoniły ich do wyrażenia zgody na zmniejszenie głośności o 3 dB. Inna badaczka słuchu, Le Prell, nakazała swoim dzieciom używanie słuchawek z ograniczeniem głośności. Gdy w szkole średniej jej dzieci grały w orkiestrach marszowych w sekcji perkusyjnej, podarowała całej grupie zatyczki do uszu.

Jeśli chodzi o konkretne poziomy, do których należy dążyć, to bardzo trudno je określić. Nie ma wzoru, który mówi, że x godzin ekspozycji na hałas drogowy zwiększy ryzyko chorób serca o y procent. EPA, która ustanowiła swoje normy hałasu w 1974 roku, zanim skutki zdrowotne stały się w pełni znane, wskazuje, że aby nie doszło do uszkodzenia słuchu 24-godzinny poziom natężenia dźwięku, na jaki jesteśmy narażeni w ciagu doby, nie może przekroczyć 70 dB, aby nie doszło do zaburzeń zachowania i poirytowania nie powinien przekroczyć 55 dB na zewnątrz i 45 dB w pomieszczeniach. Wobec braku aktualniejszych są to
normy stosowane obecnie przez wielu badaczy hałasu.

Jeśli chodzi o zabezpieczenia, istnieją tylko nieliczne przepisy federalne dotyczące słuchawek i zachodzi obawa, że głośność da się w nich ustawić na poziomie mogącym u dzieci uszkodzić słuch (i nie tylko). Ograniczniki głośności w słuchawkach mają zazwyczaj górną granicę 85 dB, lecz nikt nie wie, ile powinien wynosić limit natężenia dźwięku i czas ekspozycji. Nie przeprowadzono również rzetelnych badań dotyczących tego, w jakim stopniu urządzenia wytwarzające dźwięki maskujące są w istocie pomocne.

Opracowanie jasnych i spójnych norm dotyczących limitów i skutków, jest mało prawdopodobne bez przywrócenia funkcjonowania biura kontroli hałasu EPA. Rzecznik agencji nie chciał powiedzieć, czy pozew wniesiony przez Quiet Communities będzie miał jakiekolwiek konsekwencje. Obie strony „są obecnie w trakcie składania pozwów i pozwów wzajemnych”, mówi prawniczka Quiet Communities, Sanne Knudsen z University of Washington. Gdy rozmawialiśmy, Knudsen spodziewała się, że jakieś porozumienie zostanie wkrótce osiągnięte, i miała nadzieję, że umożliwi ono ponowne uruchomienie Office of Noise Abatement and Control.

Jamie Banks spędza obecnie większość czasu w spokojnej miejscowości w wiejskim rejonie Maine, która, jak mówi, jest szczęśliwie wolna od warkotu kosiarek i innych tego typu sprzętów. Jamie ma nadzieję, że dzięki wznowieniu działalności federalnego biura ds. kontroli hałasu zostaną ustanowione oparte na naukowych danych limity hałasu i przepisy oraz że EPA wymusi ich egzekwowanie. W 1972 roku, kiedy utworzono biuro ds. hałasu, „Los Angeles Times” pisał, że wprawdzie nie będzie to oznaczać natychmiastowej redukcji szkodliwych dźwięków, „ale przynajmniej zrobiono początek”. Pięćdziesiąt dwa lata później Banks ma nadzieję nie tylko na początek, lecz i na rzeczywisty postęp.

***

Joanne Silberner, była korespondentka NPR do spraw zdrowia, zajmuje się medycyną i zdrowiem publicznym od początku pandemii HIV. Jest współzałożycielką Association of Healthcare Journalists, mieszka i pracuje na spokojnej wyspie w zespole zatok Puget Sound.

Świat Nauki 10.2024 (300398) z dnia 01.10.2024; Zdrowie; s. 40