Strona główna

Przyjemny lub nieprzyjemny

Zapach, woń, aromat; a także smród, odór, fetor, swąd – tyle określeń! I każde z nich o innym pochodzeniu… Pierwsze trzy raczej przyjemne, dalsze – bardzo niemiłe. W polszczyźnie zapach bez uszczegółowiających kontekstów kojarzy się dobrze, inaczej u Czechów – tam podobne słowo oznacza woń bardzo nieprzyjemną (ze słowem „woń” zresztą jest podobnie). W XV wieku mieliśmy jeszcze czasownik zapachać (czyli „pachnieć”), pochodzący od pachać (czyli „okadzać”, a także „wąchać”), który wziął się z prasłowiańskiego pachati (w pierwszej osobie paszą), czyli „dmuchać”, „wiać”, „dąć”.

Zapach z ruchem powietrza zatem się kojarzy, czujemy związek pachnięcia (czy pachnienia, a może pachnącia? – dawniej przecież było raczej pachnąć, a pachnieć jest późniejsze), czyli wydzielania zapachu, z jakimś działaniem przypominającym dmuchanie, dęcie – tak jakby na przykład kwiaty kierowały na nas coś w rodzaju oddechu… (przepraszam za nadmierną poetyckość).

Wspomniany czasownik pachati miał praindoeuropejskiego przodka w postaci rdzenia pes- o znaczeniu „dąć”, „wiać”. Dodajmy, że dziś to, co wieje, jest raczej związane z siłami przyrody, a dmuchanie i dęcie może i wiatrowi, i człowiekowi przysługiwać. Są to jednak u nas działania świadome, intencjonalne – pachnienie dzieje się niejako samo (choć na to, czym pachniemy, wpływ mamy). Mówimy, że coś pachnie, ale też możemy powiedzieć, że coś wydziela lub wydaje zapach. Nie budzi to jednak zbyt przyjemnych skojarzeń – lepiej po prostu pachnieć niż wydzielać zapach.

Zapach, jakkolwiek jawi nam się jako zmysł dość specyficzny, może też metaforycznie wiązać się z intuicyjnym, mniej zracjonalizowanym przeczuwaniem czegoś, wnioskowaniem z objawów. Legacja ta wojną pachnie – cytuje stary list Sienkiewicz, a i dziś czasem, gdy mówimy, że coś ma czegoś zapach, że coś czymś pachnie, mamy na myśli, że coś w związku z tym przewidujemy albo właśnie wyczuwamy. Wiąże się to z tym, że mamy wyczucie, miewamy przeczucia, nawet gdy nie jesteśmy szczególnie przeczuleni.

Bo zapach jest czymś, co czujemy. Czasownik „czuć” ma wiele znaczeń, występuje w różnych kontekstach, czujemy smak, czujemy dotyk, czujemy też wiele poza odczuwaniem zmysłowym – ale najpierw łączymy go z powonieniem, ze zdolnością odczuwania zapachu i z samym jego odczuwaniem. Brak nam określeń rodzajów zapachu – smak może być gorzki czy słony, zapach jest zazwyczaj ukonkretniony do jego, niejako, podmiotu – pachnie coś i to jest zapach tego, co pachnie, albo zapach podobny do tego, co nam się w związku z tym przypomina. Róża, wodorosty, mokre pranie, rozgrzany kamień. Przykre może się wydawać, że wcześniej wyliczone nazwy brzydkich zapachów są liczniejsze – ale może świadczyć to również o prymacie zapachu jako przyjemnego odczucia. Lepiej jednak zmysł powonienia mieć.

Przy tym słowa takie jak fetor, smród czy odór traktujemy jako tak niemiłe, że niemal nieprzyzwoite. Wahamy się przed ich użyciem i często zastępujemy je połączeniami brzydki zapach lub nieprzyjemny zapach.

I – ponieważ o pięknych zapachach mówimy może nieco rzadziej, a głównie dlatego, że samo słowo zapach raczej przyjemnie niż przykro nam się kojarzy – niech świat oprócz widoków, dźwięków, smaków daje nam jak najwięcej zapachów.

Niech nam pachnie.

Wiedza i Życie 8/2024 (1076) z dnia 01.08.2024; Na końcu języka; s. 70