Przykład DDT, odkrytego przez szwajcarskiego chemika Paula Hermanna Müllera, przypomina o ostrożności wobec nowych ustaleń naukowych. Przykład DDT, odkrytego przez szwajcarskiego chemika Paula Hermanna Müllera, przypomina o ostrożności wobec nowych ustaleń naukowych. Alamy / Indigo
Strona główna

Sukces i klęska

W 1948 roku nastąpiło niezwykłe wydarzenie: Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii otrzymał Paul Hermann Müller, który nie był ani lekarzem, ani nie pracował w żadnej instytucji medycznej.

Laureat w dzieciństwie i młodości niczym się nie wyróżniał. Urodził się w styczniu 1899 roku w Olten w kantonie Solothurn w Szwajcarii. Jego ojciec był pracownikiem kolei szwajcarskich. Rodzina wkrótce przeniosła się do Lensburga w kantonie Aargau, a stamtąd do Bazylei. Paul uczył się w miejscowej szkole powszechnej, potem w średniej, którą musiał opuścić w 1916 roku ze względu na złe wyniki w nauce. Był chudy i blady, czym zasłużył na przezwisko Duch. Nie przykładał się do nauki, gdyż wolał majsterkować w małym domowym laboratorium, gdzie zabawiał się fotografią i przyrządami radiowymi.

Pracował następnie jako laborant w fabryce elektrycznej Lonza A.G. Po dwóch latach jednak wrócił do szkoły średniej, uzyskał maturę i rozpoczął studia chemiczne na Uniwersytecie w Bazylei. W 1925 roku uzyskał z wyróżnieniem doktorat z chemii organicznej. W maju tegoż roku Müller zaczął pracować jako chemik w oddziale barwników firmy J.R. Geigy A.G. w Bazylei. Najpierw poszukiwał nowych barwników, a w 1935 roku skierowano go do badań nad związkami tępiącymi szkodniki, zwłaszcza mole niszczące tkaniny. Wtedy do zwalczania moli stosowano mało skuteczną naftalinę. Müller testował kolejno rozmaite związki chemiczne, spryskując nimi insekty zamknięte w szklanym pojemniku. Sądzono wówczas, że zwalczające je substancje muszą działać kontaktowo, a więc natychmiast.

W znalezieniu właściwego rozwiązania pomógł przypadek. Po prawie 350 nieudanych próbach z rozmaitymi substancjami we wrześniu 1939 roku Müller eksperymentował ze związkiem o skomplikowanej nazwie dwuchlorodwufenylotrójchloroetan, w skrócie DDT. Jak to było w próbach z innymi związkami, insekty nie wykazywały żadnych oznak szkodliwego działania oprysku. Tego dnia jednak Müller nie oczyścił pojemnika i pozostawił w nim insekty na całą noc. Następnego ranka ze zdumieniem stwierdził, że wszystkie owady zginęły. Zrozumiał wtedy, że cząsteczki substancji owadobójczej muszą być wchłonięte do organizmu.

Dalsze próby z DDT wykazały, że jest on bardzo silny; insekty ginęły nawet w pustym, ale niestarannie oczyszczonym z niego pojemniku. Nie stwierdzono wtedy szkodliwego działania DDT na organizmy ludzi i wyższych zwierząt. W 1940 roku Müller opatentował DDT w Szwajcarii. Trwała już wojna, ale w tajemnicy przesłano próbkę środka do Stanów Zjednoczonych, gdzie sprawdzono, że bardzo efektywnie zwalcza występujące tam szkodniki, w tym stonkę ziemniaczaną. Było więc wiadomo, że nowy związek jest wspaniałą bronią przeciw insektom.

W październiku 1943 roku w Neapolu, który był już pod kontrolą aliantów, wybuchła ostra epidemia tyfusu plamistego. Dziennie zapadało na nią kilkadziesiąt osób. Zastosowano wtedy DDT, którym zdezynfekowano całe miasto i ponad milion jego mieszkańców. W ciągu trzech tygodni epidemię zduszono.

Przy użyciu DDT dezynfekowano wojska amerykańskie walczące w tropikalnych warunkach na Pacyfiku. Środek pozwolił opanować sytuację w obozach koncentracyjnych, które musiano odkażać wraz z ocalałymi więźniami. Ocenia się, że DDT uratował miliony ludzi. W latach powojennych zwalczono za jego pomocą całkowicie malarię w wielu krajach rozwiniętych. Podkreślono to w uzasadnieniu przyznania Nagrody Nobla Müllerowi.

W 1927 roku Müller ożenił się z Friedel Rüegsegger. Mieli dwóch synów i córkę. Friedel zajmowała się gospodarstwem domowym, aby mąż mógł cały czas poświęcać pracy. Zmarł on wczesnym rankiem 13 października 1965 roku w Bazylei. Pieniądze z Nagrody Nobla przeznaczył na dalsze badania nad środkami owadobójczymi.

Pod koniec życia musiał już doświadczać przykrych konsekwencji odkrycia DDT, kiedy okazało się, że ten związek chemiczny ma silną skłonność wiązania się z tłuszczami, co powoduje jego kumulację w łańcuchu pokarmowym i przez to w środowisku przyrodniczym, w organizmach zwierząt i ludzi. Ślady DDT znaleziono nawet w organizmach pingwinów na odległej Antarktydzie. Wszyscy mamy w sobie jego cząsteczki.

Dowodów na szkodliwość DDT dla przyrody dostarczyła przede wszystkim wydana w 1962 roku głośna książka „Silent Spring” amerykańskiej biolożki Rachel Carson. Jak można było się spodziewać, została ona brutalnie zaatakowana przez koncerny chemiczne produkujące DDT. Ale faktów nie dało się negować. W USA wstrzymano produkcję i stosowanie DDT już w 1972 roku. Podobnie uczyniło wiele krajów rozwiniętych, w tym w 1976 roku Polska – u nas środek ten był substancją biologicznie czynną w preparacie Azotox. DDT jest nadal stosowany tylko w niektórych krajach rozwijających się.

Wiedza i Życie 8/2024 (1076) z dnia 01.08.2024; Uczeni w anegdocie; s. 71