Listy czytelników
Szanowna Redakcjo!
Piszę w obronie ryb. Znaleziska archeologiczne dowodzą, że łowienie ryb na haczyk było znane już w czasach neolitu. W dzisiejszych czasach ten sposób zdobywania pożywienia stracił na znaczeniu. I chociaż wiemy, że ryby posiadają receptory bólu wrażliwsze niż u ptaków i ssaków, a do tego są inteligentne, nadal łowimy je dla sportu. Wprawdzie trafiają potem do zbiornika, ale… Nikt niestety nie mierzy poziomu stresu, bólu i cierpienia ryby zaczepionej na haczyku podczas jej holowania. Szamotanie się podczas odhaczania, ocieranie o linkę wędki i ściany ciasnego pojemnika powoduje uszkodzenie łusek i warstwy śluzu, które stanowią ochronę ciała ryby przed bakteriami chorobotwórczymi. Przetrzymywane w ciepłej przybrzeżnej, niedotlenionej wodzie ryby duszą się powoli, czekając na ocenę sędziowską po zakończeniu zawodów. Na koniec jeszcze sesja fotograficzna, podczas której większe okazy podnoszone są za pokrywy skrzelowe w celu pokazania całej ich okazałości i tak wymęczone, obdarowane zostają pocałunkiem zwycięzcy i wolnością, zgodnie z zasadą wędkarskiego humanitaryzmu. Niestety, zdaniem wielu ichtiologów, większość tych ryb w krótkim czasie ginie.
Protesty obrońców praw zwierząt w obronie „świątecznych karpi” to nie tylko obrona samego karpia, ale wielki sprzeciw wobec społecznej znieczulicy i traktowaniu wszystkich ryb jako zwierząt pozbawionych wrażliwości na cierpienie i ból. Od 2003 r. z inicjatywy organizacji pozarządowych przed świętami Bożego Narodzenia obchodzony jest Dzień Ryby. Z tej okazji członkowie i wolontariusze organizacji występujących w obronie praw zwierząt organizują liczne imprezy, które mają skłonić społeczeństwo do refleksji nad losem niehumanitarnie i niezgodnie z prawem traktowanych żywych ryb przeznaczonych do sprzedaży. Dotyczy to szczególnie karpi, bo przecież dania przyrządzane z mięsa tego gatunku są w naszym kraju wręcz obowiązkową potrawą tradycyjnej wieczerzy wigilijnej. Dzień Ryby to bardzo dobra okazja, żeby zwrócić uwagę społeczeństwa nie tylko na los karpi, które już znalazły się na nieuchronnej drodze na wigilijny talerz, ale również na problemy związane z traktowaniem ryb przez ludzi przez cały rok, np. podczas zawodów wędkarskich czy tzw. polowania na okazy przez wędkarzy.
dr Wacław Adamiak
Szanowna Redakcjo!
Pan Paweł Walewski na str. 17 październikowego wydania „WiŻ” wspomina o wirusie Epsteina- Barra. Tymczasem współodkrywczyni tego mikroba była kobietą, stąd też sam wirus nosi nazwę wirus Epsteina- Barr. W angielskojęzycznych źródłach, rzecz jasna, ta różnica nie jest widoczna.
Pozdrawiam
Jakub Spiczak-Brzeziński
Drogi Czytelniku, dziękujemy za uważną lekturę i zwrócenie uwagi na oczywisty błąd.
Redakcja
***
Zapraszamy do pisania listów na adres wiedzaizycie@wiz.pl