Zielono w głowie
Jedność świata organicznego sprawia, że pewne pytania, jakie stawia sobie nauka, stają się nieuchronne, choć niektóre budzić mogą wśród laików wątpliwości bądź rozbawienie. Przykładem może być kwestia, czy rośliny okazują przejawy inteligencji. Przyznam od razu, że jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie jestem w stanie udzielić – choćby ze względów, nazwijmy to, lingwistycznych. Nie potrafię bowiem zaproponować definicji inteligencji, która byłaby jednoznaczna i wolna od uprzedzeń. Być może ludzie obdarzeni są ludzką, zwierzęta zwierzęcą, a rośliny roślinną inteligencją, która pozwala im na dostosowanie się do warunków życia dzięki mechanizmom „będącym plastyczną reakcją fenotypową w odpowiedzi na sygnały ze środowiska, powstałą w wyniku ewolucji” (Wikipedia). Zastrzeżenie to może stanowić po prostu cwany unik, ale pozostawia pole do w miarę sensownych rozważań nienależących wyłącznie do świata baśni.
Jak się wydaje, tego typu rozważania nie były obce już takim gigantom umysłu (inteligencji?) jak Linneusz czy Darwin. Jednym z narzucających się pytań jest to, czy te odmienne rodzaje inteligencji łączy jakaś uniwersalna cecha. Wielu badaczy inteligencji roślin za taką wspólną cechę uważa zdolność żywych organizmów do uczenia się, czyli do osiągania celu przy jednoczesnej korekcji błędów. Nie wchodząc w szczegóły dotyczące fizjologii roślin, można powiedzieć, że sensowne podejście naukowe do kwestii ich inteligencji polega w gruncie rzeczy na próbach ustalenia, czy są one zdolne do uczenia się.
Bezpośrednim bodźcem, który skłonił mnie do zainteresowania tym tematem, była publikacja w 2024 r. książki amerykańskiej dziennikarki Zoë Schlanger „Light Eaters” (Pożeracze światła), będącej podsumowaniem naukowych badań nad roślinną inteligencją. Jako dzieło popularnonaukowe książka ta jest jednak czymś więcej niż listą naukowych ustaleń i wkracza w sferę filozofii i spirytualizmu. Schlanger nie ma wątpliwości, że rośliny uczą się i porozumiewają, korzystając z sygnałów chemicznych, potrafią rozpoznawać swych sąsiadów i „inteligentnie” przystosowywać się do warunków środowiska. Uważa także, że flora pełna jest tajemnic i lepsze jej poznanie może przynieść adaptacyjne korzyści nam samym.
Czego rośliny mogą nas nauczyć? Żyją niskim kosztem – żywią się w końcu tylko światłem, powietrzem i „brudem”, czyli glebą. Fascynacja tą ich właściwością znalazła szczególny wyraz w niektórych wierzeniach, w szczególności w hinduizmie, taoizmie czy dżinizmie. Wyznawcy tych religii byli przekonani, że rośliny – obywające się bez przyziemnej potrzeby jedzenia lub nawet picia – stanowią wyższą formę duchowego bytu, do której wybrani powinni aspirować.
Dążenia te przyświecają także współczesnym, na co wskazuje nieprzerwana popularność praktyk zwanych breatharianizmem (od ang. słowa breathing, oznaczającego oddychanie) bądź inedią (czyli sztuka niejedzenia). Historia notuje liczne nazwiska wybitnych breatharianów, do których należą m.in. hinduski mnich Prahlad Jani (1929–2020), twierdzący, że od 1940 r. żywił się jedynie energią słoneczną, czy też laureatka Nagrody Ig Nobla za rok 2000 Ellen Greve (ur. 1957), znana w swym uduchowionym wcieleniu jako Jasmuheen. (Jej publikacje stały się prawdopodobnie przyczyną śmierci głodowej pięciorga jej naśladowców). Folgowanie sobie z jedzeniem mogłoby oddalić wiernych od myśli o Bogu i zbawieniu, stąd w tradycji chrześcijańskiej obecne są praktyki postu. Uważany za ojca nowożytnej medycyny szwajcarski filozof i lekarz Paracelsus (1493–1541), jak powiadają, pościł latami, nie przyjmując żadnych pokarmów. Pomijając drugorzędny problem wiarygodności, stwierdzić jednak trzeba, że zgodnie z dzisiejszą wiedzą stosowanie inedii nie jest możliwe, gdyż na przeszkodzie stoją powszechnie uznane prawa fizyki.
Czego więc rośliny rzeczywiście mogą nas nauczyć? Schlanger w swych „Pożeraczach światła” sugeruje bardziej sensowny, choć niekoniecznie realistyczny cel. Kiedy patrzymy na spokojne łąki pełne kolorowych kwiatów czy na wspaniałe mieszane lasy, możemy pomyśleć o tym, że wielogatunkowe (a tym bardziej wielorasowe) społeczności mogą współpracować, a nawet żyć w bliskości, pokoju i harmonii.