Nienaukowiec o nauce
Wciągnęła mnie ta książka, choć pierwsze strony tego nie zapowiadały. Autor zainspirował się m.in. słowami Richarda Dawkinsa, który mawiał, że można być koneserem muzyki, jeśli nie umie się grać na żadnym instrumencie. Wielu ludzi spytanych o naukę powie, że to straszna nuda. Postawię może kontrowersyjną tezę, że taką odpowiedź usłyszymy raczej od młodych ludzi niż od tzw. boomerów. Może wynika to z faktu, że moje pokolenie cechowała ciekawość. Einstein powiedział kiedyś, że nie ma specjalnych talentów, ale że był bardzo zaciekawiony. Widać wyraźnie, że Rafał Żak też kieruje się niezwykłą ciekawością i lubi zgłębiać rozmaite tematy. Robi to nieśpiesznie, flanerując. Nie wiecie, co to? Zajrzyjcie do książki! Może się to wydawać paradoksem – nieśpiesznie gonić króliczka, bo to pojęcie też przewija się w książce. Żak zabiera nas na spacer (naukowy) po Warszawie, wspominając m.in. legendarną już konferencję naukową o grawitacji z 1962 r., ale też, mijając kościoły, snuje rozważania o interakcji nauki z religią. Przygląda się zdjęciom, odnajdując na nich interesujące szczegóły, oczywiście naukowe. Potem opuszczamy Ziemię – analizując różne aspekty lotu samolotem, aby zastanowić się nad tym, czy Superman mógł złapać na ręce spadającą Lois. I znów mamy zdjęcie, tym razem z legendarnego kongresu Solvaya, i opowieść o osobach, które na nim widzimy. A zaraz potem z pomocą naukowców Żak komentuje zdjęcie wygenerowane przez AI. Ot, takie skakanie z tematu na temat. Nie mając wykształcenia ścisłego, zachwyca się (słusznie) pięknem wzoru Eulera i matematyki jako takiej. Autor swobodnie żongluje cytatami z dziesiątek książek i przywołuje ikoniczne zdjęcia.
Lekturę podsumuję skrótem wielokrotnie używanym przez Żaka: D.ż.j.S.
Rafał Żak, Nudne słowo na N, Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2024