Shutterstock
Strona główna

Paradoksy węchu

Gdyby nie zmysły, nie mielibyśmy kontaktu ze światem. Są one tak zróżnicowane, że ich naukowa definicja jest dość ogólnikowa i opisuje je jako „grupy wyspecjalizowanych komórek receptorowych mających zdolność odbierania jakichś konkretnych bodźców fizykalnych i przesyłania informacji do specyficznych rejonów mózgowia”. Tak więc wzrok reaguje na światło, smak – na chemiczny skład pożywienia, dotyk – na fizyczny nacisk, smak i węch – na znajdujące się w naszym pożywieniu lub w powietrzu substancje chemiczne, słuch zaś – na fale akustyczne. Tych pięć podstawowych zmysłów zidentyfikowano w zamierzchłych czasach i nadal znajdują się w centrum zainteresowania naukowców, aczkolwiek nader często wspomina się o rozmaitych kolejnych zmysłach, których w sumie może być około piętnastu.

Gdyby jednak zapytać zajmujących się węchem badaczy, który z naszych zmysłów jest najbardziej tajemniczy, zapewne nie wskazaliby na żaden z owych mało znanych piętnastu, lecz na jeden z podstawowych pięciu – właśnie węch. Uchodzi on za wciąż słabo poznany bądź wręcz za poznawczo zaniedbany – zarówno pod względem mechanizmu działania, jak i biologicznej czy adaptacyjnej roli. Wśród przyczyn tego zaniedbania wymienia się złożoność związanych z nim neurologicznych procesów zachodzących w mózgu, problem pomiarów sygnałów węchowych, stosunkowo mniejszą od innych zmysłów rolę w naszym życiu czy też przyczyny kulturowe. Zacznijmy od tych ostatnich.

Od wczesnej fazy nowożytnych analiz ludzkiej biologii węch uważany był przez wielu badaczy za zmysł archaiczny, przydatny raczej zwierzętom niż „rozumnym istotom ludzkim” i stopniowo u naszego gatunku zanikający w toku ewolucji. Wielu ludzi nauki poszukujących cech będących istotą naszej natury skoncentrowało się na słuchu i wzroku, na których bazowała nasza zdolność do posługiwania się językiem jako fundamentalnym środkiem komunikacji. W swej skrajnej formie pogląd o „człekotwórczej” roli języka przyjął formę tzw. logocentryzmu, czyli przekonania, że słowa i język stanowią jedyną dostępną naszemu rozumowi ekspresję zewnętrznej rzeczywistości – czyli, w gruncie rzeczy, wszystkie nauki ścisłe są niczym innym jak formą literatury. Pogląd ten stał się szczególnie popularny wśród myślicieli nazywających siebie postmodernistami.

Sposób funkcjonowania węchu stanowi dla „logocentryków” problem i dlatego może wolą o nim zapomnieć. Sygnały węchowe są przetwarzane w obszarach mózgu sąsiadujących z rejonami istotnymi dla pamięci, lecz ich obróbka następuje w sposób odmienny niż sygnałów dźwiękowych i wzrokowych. Węch, powiedzieć można, nie angażuje abstrakcyjnych, opartych na języku procesów myślowych. Zapachy mają tajemnicze związki z pamięcią (o czym pisał Marcel Proust w „Poszukiwaniu straconego czasu”), lecz w sferze pamięci węch działa nie inwokatywnie, przywołując do świadomości konkretny zapach, lecz ewokacyjnie – jako sugestia przypominająca o innej zapamiętanej okoliczności, w jakiś sposób pozostającej w związku z określonym aromatem. Myśląc o zapachu dymu, „widzimy” ognisko, lecz nie „czujemy” woni dymu. Nie posiadamy też abstrakcyjnego języka zapachów i opisujemy je w sposób metaforyczny.

Może więc rzeczywiście ewolucja ludzkiego rozumu pozostawiła zmysł węchu na bocznym torze jako interesujący, lecz mało istotny atawizm? Pewne fakty świadczą przeciwko takiemu poglądowi. Badania ludzkiego węchu prowadzone w ostatnich latach przyniosły pewne zaskakujące wyniki. Okazało się, że zmysł ten bynajmniej nie znajduje się w stanie zbliżającego się zaniku. Wręcz przeciwnie. Należymy do zwierząt o rekordowej czułości na zapachy. Nasz „nos” (wraz z całym układem węchowym oraz mózgiem) pozwala na rozróżnienie po zapachu płci muszki owocowej. Jeśli samica utopi się w kieliszku wina, wyczuwamy nieprzyjemny dla nas posmak uwalnianych przez nią lotnych feromonów. Woń merkaptanu butylowego – substancji dodawanej do wykorzystywanego w gospodarstwach domowych bezwonnego gazu ziemnego – wykrywamy w stężeniu wynoszącym 0,000003 mg/ mł. Być może jedynym zwierzęciem, które nas bije pod względem węchowym, jest pies, ale w jego nosie znajduje się ok. 300 mln receptorów, a w naszym – 6 mln. Ale i tak do pewnych specjalnych zadań psy muszą być tresowane nawet przez 1000 godzin… Jeśli chcemy naprawdę rozwiązać zagadkę ludzkiego węchu, musimy węszyć dalej.

Wiedza i Życie 3/2025 (1083) z dnia 01.03.2025; Chichot zza wielkiej wody; s. 3