Mamy głos
Głos jest drganie (wibracya) poruszonego płucami lub jakiem narzędziem powietrza, którego cząstki, uderzając się jedne o drugie i popychając jak fale, brzmią stosownie do ilości tych fal i do narzędzia, które je przesyła” – pisał biskup Krasiński w dziewiętnastowiecznym „Słowniku synonimów”. I tak rzetelnie, od strony fizycznej, sprawę ujmowało wiele słowników. Inne próbowały może mniej precyzyjnie, ale w zgodzie z naszymi prostymi wyobrażeniami, opisywać głos albo jako rodzaj dźwięku, brzmienia, które jest wydawane choćby przez nas, albo jako to, co daje się słyszeć. I to, i to prawda – ale wydaje się, że wybór perspektywy jest istotny.
Ci, którzy rzecz ujmowali niejako aktywnie, od strony wydawania dźwięku, zazwyczaj zaznaczali, że to dźwięk właściwy człowiekowi i zwierzętom, a co najwyżej metaforycznie przypisywany innym podmiotom – czy to naturalnym, czy abstrakcyjnym, czy mechanicznym. Jeden z najnowszych naszych słowników podaje w pierwszym znaczeniu, że to „dźwięk wydawany przez istoty żyjące, też: każdy bodziec zewnętrzny, działający na zmysł słuchu, brzmienie” – tu oba ujęcia są reprezentowane.
Mamy głos, możemy go używać i wiemy, że możemy go stracić, oniemieć. I mamy też głos jako przywilej, prawo. Głos jako coś, co, posiadając w pierwotnym, niejako fizjologicznym sensie, możemy wydawać, traktujemy jak coś ważnego do tego stopnia, że językowo możemy go metaforyzować jako to, do czego jesteśmy trwale lub okazjonalnie uprawnieni – możemy go zabierać, oddawać, do niego dochodzić. Dawne przysłowie odbierało taki głos dzieciom, łącząc to z rybim brakiem możliwości wydawania głosu w podstawowym znaczeniu tego słowa.
A także można traktować głos niejako głębiej, nie w kategoriach brzmienia, lecz myślenia – jako wyrażany sąd, ocenę, wyrok nawet. Taki głos może nawet być decydujący i z takim głosem inni się mają liczyć. Zwłaszcza z głosem opinii publicznej, z głosem ogółu i z głosem ludu. Z innej strony głosy, już skonkretyzowane i uprzedmiotowione w różnych postaciach, są liczone i ich liczba decyduje o wynikach wyborów.
A głosy, które dają się słyszeć, są metaforyzowane na inny sposób. To głosy, które wpływają na nas. Czasem to sugestie, a czasem nakazy. Bywają one wewnętrzne, jak głos serca i nieraz przeciwny mu głos rozumu, jak głos krwi, duszy i własnej natury, a także często tak nieokreślony, że towarzyszy mu zaimek jakiś. Takimi głosami możemy się kierować, za takimi głosami często idziemy. Ściślej – za takim głosem, bo głosy w liczbie mnogiej (on słyszy głosy) wskazują na jakieś siły irracjonalne, a nawet mogą być objawem chorobowym. Głosy zewnętrzne nie działają na nas tak silnie, ale wskazują na wiele ważnych spraw – to głosy puszczy i miasta, głosy wezbranych wód i pracujących fabryk.
Słowo głos pochodzi z prasłowiańskiego gols. Wcześniejszy praindoeuropejski rdzeń gol- wiązał się z wołaniem, krzyczeniem, a pokrewny gldh- – ze słyszeniem, a także z powodowaniem, że się słyszy. Prasłowiańskie golgolati to już było „mówić” i wiele słów z tej rodziny do mówienia się odnosiło. Głos to przecież przede wszystkim to, czym się mówi.
Ale samo mówienie o głosie nie jest łatwe. Żeby głos opisywać, zwłaszcza głos ludzki, sięgamy do metaforyki wziętej z opisu różnych doznań zmysłowych i nie tylko. Owszem, czasem dla określenia rodzaju głosu bierzemy przymiotniki odnoszące się do zmysłu słuchu – jest więc głos dźwięczny, głos donośny i głos cichy (głośnym raczej rzadko go nazwiemy) – ale jakże często charakteryzujemy głos jako wysoki i niski, gruby i cienki, jasny i ciemny, zimny i ciepły, gładki i chropowaty, ostry i łagodny, mocny i słaby, nawet słodki – wszystkie te przymiotniki nie bardzo wiążą się z dźwiękiem. A jednak rozumiemy, co można mieć na myśli, gdy się tak mówi o głosie. Czy nie świadczy to o jego znaczeniu?
O znaczeniu słowa głos świadczy także jego słowotwórcza rodzina – są tu odgłosy, rozgłosy i pogłoski, głoszenie, nagłaśnianie, rozgłaszanie, ogłaszanie i rzecz jasna głosowanie, a także głosiciele i głośniki. Do różnych aspektów i znaczeń się te słowa odwołują, ale coś je wciąż istotnie łączy.
A w dzisiejszym zmedializowanym świecie ważność rzeczy mierzy się tym, czy o niej głośno.