Shutterstock
Książki

Precz z Kartezjuszem! Recenzja książki: Temple Grandin, „Piękne umysły”

„Wielu ludzi nie rozumie do końca działania swego umysłu. Podobnie zresztą jak większość naukowców” – przekonuje Temple Grandin. Dlaczego? Bo tkwią w schematach narzuconych przez własną kulturę i jej mędrców.

„Piękne umysły” mają w sobie coś z procesu. Na ławie oskarżonych zasiada Kartezjusz. Co ma na sumieniu? To swoje – brzmiące dziś już nieco pretensjonalnie – „Myślę, więc jestem”. Obok niego Noam Chomsky, lansujący swego czasu dogmat „gramatyka ma charakter wrodzony” (na marginesie, dziś jeden z bardziej prominentnych „pożytecznych idiotów” Putina). Oskarżyciel posiłkowy: pani profesor Temple Grandin, amerykańska gwiazda behawioryzmu zwierząt, przekonana, że przepustką do większej wobec nich empatii jest „neuroróżnorodność” człowieka (stara się wobec tego czynić ubój w rzeźniach bardziej humanitarnym), autystka myśląca obrazami i obdarzona znakomitą pamięcią fotograficzną, „wyznawczyni” Elona Muska. Zaczęła mówić dopiero w wieku czterech lat i… No właśnie

Gramatyka ma charakter wrodzony… Nie ma! – wygraża oskarżonym Grandin. „Przychodzimy na świat bez słów. Widzimy światło, rozpozna­jemy twarze, odróżniamy barwy i wzory. Odczuwamy zapa­chy i zaczynamy rozpoznawać smaki. Odkrywamy zmysł do­tyku, chwytając przedmioty i ssąc kciuki. Wkrótce zaczynamy rozpoznawać melodie, co wyjaśnia istnienie na całym świe­cie kołysanek i piosenek dla dzieci. Niemowlęta wydają wiele dźwięków. »Mama« i »tata« pojawiają się bardziej przypad­kowo, niż skłonni są wierzyć przejęci swoją rolą nowi rodzice”. Ława przysięgłych słucha z przejęciem.

Pała z matmy – i co z tego?

Dalej mamy już coś bardziej osobistego. Coming out autystki. „Zostałam odsiana w systemie edukacyjnym, gdyż nie radzi­łam sobie w matematyce”. Oskarżenie czasem jednak na pomoc wzywa opisy rozmaitych eksperymentów psycho-behawioralnych. W efekcie książkę można czytać na różnych poziomach. Zalecane dojście do tego najwyższego.

Zaczynamy od poziomu terapeutycznej ciekawostki z porad psychologa w kolorowym piśmie. Byłeś słaby z matmy, zawalałeś testy – nie przejmuj się. Ten sam problem miała autorka, a teraz pisze książki. Poza tym, wiadomo, Einstein, Edison, wszyscy ci geniusze, tacy słabi w szkole, a dokąd zaszli! Głowa do góry! I ty możesz jeszcze kiedyś zajść daleko!

No dobrze, poprawiliśmy sobie trochę samopoczucie, ale wielu z nas to przecież rodzice. I tu już znacznie trudniej o poprawę nastroju. Przecież „odsiewanie dzieci” w systemie edukacyjnym i „edukacyjna ortodoksja” są u nas na porządku dziennym. Zwykłe szkoły publiczne – dramat, szkoły integracyjne – niewiele lepiej. Siermiężna urawniłowka zaprawiana zamiataną często pod dywan przemocą rówieśniczą. Dziecko neuroróżnorodne praktycznie nie ma tam czego szukać. Reszty zniszczenia dokonują – jak ich określa pani profesor – „rodzice helikoptery” i „rodzice buldożery”, ja bym tu jeszcze dorzucił „rodziców strusi” i „prezentowych przymilaczy”. Pozostaje więc edukacja domowa, ale to, drogi rodzicu, wymaga trochę wysiłku.

Tak, o „Pięknych umysłach” mówiło się już od jakiegoś czasu w środowisku rodziców dzieci ze spektrum autyzmu. Niech tylko – na miły Bóg! – ta książka nie ugrzęźnie w hermetycznym kręgu grupek samowsparcia. Ona w żadnym razie nie może stać się jakąś sekciarską „Księgą tajemnic”. Na odwrót. Jej główne tezy, spostrzeżenia, postulaty winny stworzyć swoisty katechizm dla nauczycieli, edukatorów i dyrektorów szkół. W szkołach integracyjnych pedagodzy, obudzeni o dowolnej porze w nocy, powinni umieć go wyrecytować z pamięci. Oczywiście ze zrozumieniem. Czy tak się kiedyś stanie? Hmmm…

Stare, dobre średniowiecze

Autorka – rzecz jasna – nie pochyla się nad polskim szkolnictwem, narzeka natomiast – marna to jednak pociecha – na amerykańskie. „Gdzie się podziali wszyscy ci pomysłowi i praktyczni ludzie? Dlaczego inne kraje prześcigają Stany Zjednoczone w wytwórczości? […] stworzyliśmy system edu­kacyjny odsiewający te właśnie osoby, które najlepiej wykony­wałyby wymagającą kwalifikacji pracę, oddaną innym krajom”. W USA – zdaniem autorki – w zażartej walce „garniturowców” z „fachowcami” górą są wciąż ci pierwsi. Chcą kończyć projekty za wszelką cenę, już, szybko. Byle zabłysnąć, zebrać pochwały i zgarnąć forsę. Ci drudzy chcieliby dopieścić swoje „dzieła”, trochę nad nimi pomedytować w ciszy i nie mogą znieść ponaglania przez tamtych.

Co więc proponuje Temple Grandin? Jak pomóc „fachowcom”. Nie, nie, żaden model chiński, nic z tych rzeczy. Powrót do starej, dobrej Europy. Tej przed Gutenbergiem, gdy obraz wyprzedzał słowo, a cechowi czeladnicy wędrowali po miastach i podpatrywali co ciekawsze nowinki, by potem olśnić starszyznę swoim majstersztykiem. Tak, to miód na serce wszelkiej maści konserwatystów. Stare, dobre średniowiecze.

A tu? „Głęboko zakorzenione uprzedzenia względem praktyk i szkół zawodowych wyjaśniają w znacznym stopniu, dla­czego nie mamy w Stanach Zjednoczonych kultury terminu, mimo że […] studia wyższe nie zapewniają sukcesu życiowego, zważywszy na liczbę studentów przerywających naukę, wysokie bezrobocie absolwentów i piętrzące się długi zaciągnięte na studia” – narzeka Amerykanka i podsuwa przykład szwajcarski z jego praktykami zawodowymi oferowanymi młodzieży przez miejscowy przemysł i usługi. Praca ręczna? – Amerykanie prychają z pogardą. Wolą wierzyć w bajkę o „nieograniczonych możliwościach dla każdego”. Jak się ta wiara czasem kończy, można było zobaczyć w filmie „Nomadland”. Tymczasem są jeszcze Włochy ze swoim przemysłem modowym – Mediolan – światowa Mekka projektantów i ich ekskluzywnych kolekcji. A przecież Italia to także kraina dobrych, średniowiecznych tradycji rzemiosła i rękodzieła. Tradycji, do których właśnie odwołuje się na półwyspie świat mody.

„Obrazkowa” rewolucja?

Czy czeka nas obrazkowo-rękodzielnicza rewolucja? Pardon, kontrrewolucja. „Postrzegam świat w sekwencjach powiązanych ze sobą obrazów, co trochę przypomina korzystanie z grafiki Google’a lub oglądanie krótkich filmów na Instagramie, lub TikToku” – zwierza się autorka. No, tyle że – jak by to powiedziała młodzież – te grafiki Google’a, czy filmiki z TikToka czy Instagrama dziś „rządzą”. Ta „rewolucja” już się więc dokonuje. „Obrazkowcy” i „majstersztykowcy” zaczynają rozdawać karty. Uwielbiany przez autorkę Elon Musk, aspergerowiec – w szkole „bęcki”, bo się „mądrzył” i był jakiś taki „inny”, a dziś odkuwa się pełną gębą. Klasowi „kosmici” brylują na całym świecie w firmach informatycznych, zarabiając przy tym znakomite pieniądze.

Czy mamy się wobec tego cieszyć? Niekoniecznie. Mądrzy ludzie starej daty zaraz zaczną kwękać: a bo ta młodzież dziś nic nie czyta, tylko obrazki, filmiki, nie rozumie prostych tekstów. A w filmikach przemoc, TikTok – wiadomo – chińskie służby.

Co więc poszło nie tak? Zrobił się, mówiąc krótko, bałagan. Nowe technologie i media społecznościowe szeroko otwierają ramiona przed ludźmi neuroróżnorodnymi, dowartościowują myślenie obrazami. Tymczasem nasza kochana szkoła za tym wszystkim nie nadąża. I wciąż odrzuca „piękne umysły”, spychając je do jakiegoś tiktokowego podziemia. Obawiam się, że harmonię uzyskamy nieprędko, ale walczyć trzeba. Dla wydawnictwa Copernicus Center Press ogromne brawa za niezłomną popularyzację wiedzy o spektrum autyzmu i innych formach myślenia. Tyle że to dopiero początek drogi. Czeka nas wszystkich dużo pracy.

grafika

„Piękne umysły. Jak ludzie myślący obrazami, wzorami i abstrakcjami postrzegają świat”
Temple Grandin
tłumaczenie: Tadeusz Chawziuk
Wydawnictwo Copernicus Center Press
84 str.
59,90 zł