Mowa przekształca się w tekst, który „widzę”
Całe dni spędzam otoczona tysiącami drukowanych słów i czasem odnoszę wrażenie, że nie ma od tego ucieczki. Może się wydawać, że to nic niezwykłego, bo przecież wielu ludzi ma podobne odczucia. Mnie jednak nie chodzi tylko o moją pracę, o to, że w „Scientific American” redaguję i sprawdzam niekończący się strumień artykułów popularnonaukowych. Ten ciągły przepływ liter odbywa się w mojej głowie. Mój mózg automatycznie transkrybuje słowa mówione na pisane. „Widzę” napisy i nie potrafię ich wyłączyć, za każdym razem, gdy sama mówię lub gdy słyszę, że mówi ktoś inny. Analogiczna konwersja mowy na tekst zachodzi również w przypadku moich myśli.
Owe napisy pojawiające się w moim umyśle towarzyszą mi od późnego dzieciństwa, prawie od tak dawna, jak sięgają moje wspomnienia. Przez długi czas byłam przekonana, że każdy „czyta” wypowiadane słowa w swojej głowie podobnie jak ja.
To, czego doświadczam, nosi nazwę synestezji typu ticker-tape. Nie jest to stan chorobowy, lecz po prostu charakterystyczny sposób postrzegania świata, będący udziałem stosunkowo niewielkiej liczby ludzi.
Wciąż mało wiadomo na temat neurofizjologii i psychologii tego zjawiska, mimo że po raz pierwszy wzmianka o nim pojawiła się w literaturze naukowej już pod koniec XIX wieku.
Ta i inne formy synestezji to przypadki, kiedy mózg przekierowuje informacje jednego typu dostarczane przez zmysły tak, że są one przetwarzane jako innego rodzaju. Na przykład dźwięki mogą być odbierane jako dotyk, w wyniku czego człowiek „odczuwa” je jako wrażenia dotykowe.
W porównaniu z innymi jej rodzajami synestezja ticker-tape występuje stosunkowo rzadko. „Istnieją odmiany synestezji, które całkowicie uchodziły uwagi – i ta jest jedną z nich” – mówi Mark Price, psycholog poznawczy z Universitetet Bergen w Norwegii. Sama nazwa „synestezja ticker-tape”, odwołuje się do drukarek, na których od około 1870 roku do lat 60. XX wieku drukowano na Wall Street przesyłane telegraficznie notowania giełdowe (wynalazek Edwarda Augustina Calahana z 1867 roku udoskonalony przez Thomasa Alvę Edisona). Pierwsze drukarki zmieniały alfabet Morse’a na litery i drukowały wynik na cienkich paskach papieru. Zużyte paski służyły za confetti lub serpentyny na paradach ulicznych, na przykład z okazji zakończenia wojen, ważnych wydarzeń sportowych itp. Parady ticker-tape są nadal organizowane, głównie w Nowym Jorku, z tym że giełdowe taśmy zastępuje się obecnie paskami papieru z niszczarek lub specjalnie produkowanym confetti.
Synestezja ticker-tape jest zjawiskiem tak mało znanym, że niektórzy badacze, w tym sam Price, dowiedzieli się o niej dopiero po przypadkowym natrafieniu na parę doniesień. Price porównuje badania nad synestezją do „odkrywania Wszechświata – po prostu natykasz się co krok na planety, o których istnieniu nie wiedziałeś”.
Dopiero niedawno kilku naukowców zaczęło na poważnie badać zjawisko synestezji ticker-tape. Ich zainteresowanie wynika z chęci poznania połączeń neuronalnych, które tworzą w mózgu sieci odpowiadające za czytanie. Może to pozwolić lepiej zrozumieć dysleksję, stan neurorozwojowy objawiający się trudnościami w nauce czytania i pisania.
W miarę postępu badań poszerza się grono ludzi ze stwierdzoną synestezją ticker-tape. Wielu z nich zaczyna sobie z jej istnienia zdawać sprawę dopiero wtedy, gdy dowiadują się o tym zjawisku od naukowców, którzy rekrutują uczestników badań. To potwierdza szeroki zakres ludzkich doświadczeń. „Nigdy nie wiadomo, czy nasza percepcja jest typowa, czy też szczególna, odróżniająca nas od innych” – mówi Fabien Hauw, neurolog i neuronaukowiec poznawczy z paryskiego Institut du Cerveau, prowadzący badania nad synestezją ticker-tape.
Po raz pierwszy rozpoznałam u siebie synestezję, gdy miałam 20 lat. Podczas rozmowy jedno słowo zobaczyłam w głowie napisane w slangu internetowym – chyba to było „gr8” zamiast „great”. Podzieliłam się tym wrażeniem i wtedy się dowiedziałam się, że inni ludzie nie odbierają tak słów. Podobnie jak wiele osób z synestezją zakładałam, że wszyscy inni mają podobne doświadczenia i nie zdawałam sobie sprawy, że jest w tym coś niezwykłego – był to po prostu element mojego codziennego postrzegania otaczającego mnie świata. „Uważam, że to częste w przypadku synestezji, ponieważ nie ma ona żadnych zewnętrznych konsekwencji – mówi Laurent Cohen, neurolog i neuronaukowiec poznawczy z Institut du Cerveau i były promotor Hauwa. – To nie jest ani upośledzenie, ani choroba”.
Hauw, Cohen i ich współpracownicy opublikowali ostatnio kilka prac dotyczących doświadczeń związanych z synestezją ticket-tape. W jednej z nich przestudiowali jej potencjalne zalety i wady u 22 osób, dochodząc do wniosku, że synesteci byli szybsi i generalnie dokładniejsi w trzech zadaniach dotyczących wypowiadanych słów niż uczestnicy kontrolni, którzy nie wizualizowali słów w umyśle. Zadania te polegały na zliczaniu liter w wyrazach, literowaniu ich od tyłu i określaniu, czy zawierają litery skierowane „w górę” (jak b lub d), czy „w dół” (takie jak p lub q).
W dwóch innych eksperymentach uczestnikom kazano ignorować mowę w tle. W pierwszym z nich decydowali, czy zwizualizowane formy są istniejącymi słowami, czy też pseudosłowami. W drugim naciskali przycisk w zależności od tego, którą z dwu liter widzieli. Co zaskakujące, dźwięk wypowiadanych słów nie przeszkadzał większości badanych w wykonywaniu tych zadań. Mimo że badani zgłaszali trudności z czytaniem w obecności innych rozmawiających osób, przyzwyczaili się do nieustannie postrzeganych słów i nauczyli je do pewnego stopnia wyciszać. „Prawdopodobnie dobrze opanowali umiejętność skupiania uwagi” – mówi Cohen.
W ramach innego eksperymentu ci sami naukowcy przyjrzeli się, jak odrębna grupa 26 synestetów postrzega słowa, i odkryli pod tym względem duże zróżnicowanie. Większość badanych była „asocjatorami”; wizualizowali słowa wewnętrznie lub postrzegali je jako umieszczone za oczami, co mnie więcej odpowiada mojemu własnemu doświadczeniu. Nie widzę słów przed sobą w dosłownym sensie, lecz automatycznie wizualizuję je w moim umyśle, a gdy słyszę dwie rozmowy jednocześnie, widzę treść ich obu w różnych „obszarach” mentalnego pola widzenia. Postrzegam ze trzy lub cztery słowa naraz i „czytam” je w głowie. (Natomiast niektóre inne osoby z synestezją twierdziły, że widzą słowa jako przewijające się).
W studium Cohena i Hauwa obejmującym 26 synestetów mniejszość widziała słowa pojawiające się w zewnętrznym polu wizualnym, na przykład w pobliżu ust mówcy – niemal jak dymek w komiksie. U niektórych osób ciąg słów występował u dołu pola widzenia na podobieństwo napisów do filmu. Stwierdzono również różnice w atrybutach wizualnych słów i ich przemieszczaniu się w przestrzeni, a także liczbie słów, które pojawiały się jednocześnie. „Występowało spore zróżnicowanie w zależności od bodźców i okoliczności” – mówi Hauw.
Price i jego współpracownicy badali również różnorodność doświadczeń związanych z synestezją ticker-tape. Przeprowadzili sondaż wśród 425 osób w Norwegii – z których część wykazywała synestezję, a część nie – i oszacowali, że tylko u około od 0,6% do 3,2% uczestników występowała kompulsywna synestezja ticker-tape, czyli że automatycznie widzieli oni każde słowo, które słyszeli, wypowiadali lub pomyśleli. Inne osoby relacjonowały, że mimowolnie postrzegają ciąg słów jedynie sporadycznie, a niektórzy byli nawet w stanie wywołać tekst mentalny siłą woli. Ponadto niektórzy widzieli napisy tylko w przypadku swoich myśli, a nie wypowiadanych słów. „Słabsze formy synestezji ticker-tape świadczą o stopniowalnym charakterze tego doświadczenia – napisali autorzy. – Spektrum rozciąga się to od kompulsywnej synestezji […] do czegoś w rodzaju niewyraźnej wizualizacji krótkich pojedynczych słów, które prawdopodobnie większość z nas jest w stanie wykreować w swoim umyśle przy pewnym wysiłku”. Badani z synestezją nie zgłaszali, że potrafią literować słowa od tyłu lub szybko liczyć litery, lecz „być może po prostu nie wiedzieli, że mają takie umiejętności”, mówi Price.
Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się nad potencjalnymi plusami i minusami synestezji, zanim nie przeczytałam tych prac, co zrodziło całą serię pytań. Czy moja synestezja pomogła mi wygrać szkolny konkurs ortograficzny? Czy to dlatego zawsze osiągałam dobre wyniki w quizach na zapamiętywanie słów? Być może pomogła mi na studiach, gdyż dzięki niej mogłam wizualizować własne myśli. Niemniej wciąż mam problem z pisownią niektórych słów, takich jak „committee” (komisja), „embarrassed” (zakłopotany) czy „vaccum” (próżnia)” – kiedy widzę je w swojej głowie, zawsze są niewyraźne. Jeśli natomiast chodzi o negatywne strony synestezji, to trudno jest mi nie zwracać uwagi na rozmowy innych osób, zwłaszcza w otwartej przestrzeni biurowej (open space), ponieważ w mojej głowie pojawia się zapis tych dialogów.
Nie rozprasza mnie to jednak aż tak bardzo, bym za każdym razem musiała sięgać po słuchawki. Podobnie jak 22 uczestników badania przeprowadzonego przez Hauwa i Cohena potrafię skoncentrować się na swoim zadaniu nawet wtedy, gdy w tle pojawiają się i znikają napisy, podobnie jak widz filmu może ignorować napisy w swoim języku. Napisy są tak nieodłączną częścią tego, jak postrzegam świat, że trudno mi sobie wyobrazić, jak mogłabym żyć inaczej.
Ponieważ synestezja ticker-tape polega na tym, że słowa mówione wywołują obrazy słów pisanych, toczy się debata, czy można ją w ogóle nazywać synestezją, gdyż synestezja zazwyczaj wiąże się z przekształceniem jednego bodźca zmysłowego w zupełnie inny, jak na przykład dźwięku w dotyk. Natomiast synestezja ticker-tape ewidentnie dotyczy wyłącznie sfery przetwarzania języka. Wypowiadane i wizualizowane słowa współistnieją ze sobą inaczej niż zapachy i dźwięki czy smaki i kolory.
Przez większą część swojej historii ludzie w przeważającej większości byli analfabetami, zatem synestezja taśmy telegraficznej jest stosunkowo świeżym zjawiskiem. Jamie Ward, profesor neuronauki poznawczej na University of Sussex, zwraca uwagę, że to samo można powiedzieć o innych typach synestezji, które są jednak lepiej zbadane. Wyobraźmy sobie, że osoba z synestezją grafemowobarwną – ktoś, kto kojarzy określone litery z różnymi kolorami – nigdy w życiu nie widziała litery, która ujawniłaby tę synestezję . Czy faktycznie więc ma synestezję? „Powiedziałbym, że w istocie neurony mózgu synestetów są połączone inaczej – mówi. – Ludzie z synestezją myślą i działają w sposób, który jest logicznie spójny dla nich samych”.
Ward badał klastrowanie synestezji – związki między synestezją różnych typów na podstawie prawdopodobieństwa ich współwystępowania u tej samej osoby. W badaniu, którego był współautorem, synestezja taśmy telegraficznej była jedną z kilku bardziej rozpowszechnionych synestezji, które nie współistniały z żadnym innym typem. Powodem tego mogło jednak być częściowo to, że na potrzeby badania synestezje podzielono na 164 podtypy, które zostały wykorzystane do grupowania tych relacji. Na przykład widzenie kolorowych liter było elementem tego samego klastra co widzenie kolorowych cyfr, lecz oba te doświadczenia można zaklasyfikować jako synestezję grafemowobarwną.
Ward utrzymuje, że synestezja ticker-tape miała powiązania z innymi typami synestezji, choć nie były one tak silne, jak w innych przypadkach. Generalnie rzecz biorąc, „im więcej masz synestezji, tym bardziej prawdopodobne jest, że rozwiniesz kolejną”, mówi Ward. „To prawie tak, jak gdyby synestezja rozwijała się w mózgu nie raz, ale wielokrotnie”. W studium Cohena i Hauwa obejmującym 26 osób 69% z nich zgłosiło, że ma co najmniej jedną inną synestezję. (Ja sama kojarzę kilka liter alfabetu i dni tygodnia z kolorami, lecz nie wszystkie. Chociaż te pary są zawsze obecne, nie wydają mi się równie realne jak napisy, które widzę).
Badania metodą czynnościowego jądrowego rezonansu magnetycznego (fMRI) przeprowadzone przez Cohena, Hauwa i ich współpracowników dają wgląd w neurologiczne podstawy synestezji ticker-tape. W badaniu osoby z tą synestezją odkryto, że podczas słuchania mowy niektóre obszary lewej półkuli mózgu badanego były aktywniejsze niż u uczestników kontrolnych.
Obszary te to dolny zakręt czołowy, dodatkowy obszar motoryczny, zakręt nadbrzeżny i przedklinek, które wszystkie uczestniczą w przetwarzaniu mowy, a ponadto wizualny obszar słowotwórczy, część kory mózgowej uznawana za zaangażowaną w identyfikację pisanych słów i liter. Gdy badacze kazali osobie z synestezją czytać słowa, aktywowały się obszary mózgu odpowiadające zarówno za przetwarzanie mowy, jak i tekstu – czyli podczas słuchania mowy wydawała się również aktyna sieć neuronów powiązana z czytaniem.
Badacze sugerują, że synestezja ticker-tape może wynikać z rozwoju nietypowej hiperłączności między obszarami mózgu odpowiedzialnymi za mowę i wzrok w momencie, gdy ludzie uczą się czytać. Inne niedawno opublikowane badanie fMRI, którego współautorami są Cohen i Hauw, wykazało analogiczną nadmiarową aktywację mózgu u 17 osób z synestezją.
Kolejne przekonujące dowody pochodzą z badań nad dysleksją; wskazują one na mniejszą liczbę połączeń neuronowych we wspomnianych obszarach mózgu. Cohen i Hauw wysunęli hipotezę, że synestezję taśmy telegraficznej można uznać za przeciwieństwo dysleksji, jakkolwiek Cohen przestrzega przed nadmiernym uproszczaniem. „Dysleksja to bardzo zróżnicowany zespół nieprawidłowości i niewykluczone, że synestezja ticker-tape również może być dość zróżnicowana – mówi. – Nie jestem pewien, czy uprawnione jest przeciwstawianie obu stanów w ramach jednego kontinuum, niemniej zrodziła się taka idea”.
„To w gruncie rzeczy są tylko spekulacje, ponieważ nie porównywaliśmy obydwu grup” – mówi Hauw. Zauważa, że potrzebne są dalsze badania w celu porównania aktywności mózgu osób z synestezją ticker-tape z mózgiem dyslektyków, co dostarczy badaczom więcej informacji o obu tych zjawiskach „Może nam to pomóc lepiej zrozumieć, jak działa mózg i w jaki sposób różne jego obszary są ze sobą połączone” – dodaje Hauw.
Przypuszczalnie przy synestezji ticker-tape odgrywa rolę również czynnik środowiskowy. W badaniu Hauwa i Cohena obejmującym 26 osób z synestezją 77% z nich wspomniało, że było w dzieciństwie zapalonymi czytelnikami, a większość stwierdziła, że dużo czytała w życiu dorosłym. W moim przypadku oboje rodzice pracowali kiedyś jako bibliotekarze, a dom był wypełniony książkami. Gdy byłam dzieckiem, rodzice czytali mi codziennie na głos, a ja sama nauczyłam się czytać w bardzo młodym wieku. Ponadto w jednym z moich nielicznych wspomnień z okresu, zanim jeszcze nauczyłam się czytać, starałam się naśladować perfekcyjne pochylone pismo mojej mamy, bazgrząc na kartce papieru. Możliwe zatem, że środowisko, w którym dorastałam, sprzyjało rozwojowi mojej synestezji.
Prócz tego, że dzięki tym badaniom dowiedziałam się więcej o sieci neuronów odpowiedzialnej za czytanie w mózgu, lepiej zrozumiałam siebie i innych ludzi z synestezją ticker-tape. Żaden z badaczy, z którymi rozmawiałam na potrzeby tego artykułu, sam nie wykazuje tego typu synestezji, a ja do tej pory nie spotkałam osobiście nikogo, kto by ją miał – przynajmniej, tak mi się wydaje. Miło jest jednak wiedzieć, że jest nas wystarczająco dużo, by rozpoczęto badania w tym zakresie. Nie chodzi jedynie o wyjaśnienie osobliwego zjawiska, jakim jest synestezja ticker-tape. Poznanie mechanizmu przetwarzania słów przez mózg może rzucić nowe światło na rozległe kontinuum ludzkiego doświadczenia.
***
Emily Makowski jest korektorką i redaktorem współpracującym „Scientific American”. Swoje testy publikowała także w „Environmental Health News”, „MIT News”, „The Scientist” i „Undark”. Uzyskała tytuł magistra w dziedzinie pisania naukowego na MIT.