Królewski dotyk: dwusetna rocznica końca wiary
Królowie Francji nie przypisywali sobie boskości tak jak ich odpowiednicy w starożytnym Egipcie czy Rzymie, czy całkiem niedawno jeszcze w Japonii. Byli jednak uważani za boskich pomazańców, z czym wiązały się różne cechy skądinąd przypisywane chrześcijańskim świętym. Ich decyzje były roztropne, sądy sprawiedliwe, a dotyk uzdrawiał. Kiedy Monteskiusz postulował trójpodział władzy, nie był po prostu reformatorem Był rewolucjonistą, a może heretykiem. Na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia niejeden król był uważany za świętego, choć nie zawsze udało się usankcjonować to u papieża. We Francji był to Robert II Pobożny, w Anglii Edward Wyznawca, na Węgrzech Stefan I. Niektórzy i Bolesława Chrobrego tak widzieli.
Późniejsi władcy też niekiedy pretendowali do świętości. Taki tytuł nosi w historiografii król Francji Ludwik IX. Kiedy w 1254 r. wrócił z VI krucjaty – którą przegrał militarnie, ale zdaniem chrześcijan wygrał moralnie – postanowił usankcjonować nieformalny zwyczaj praktykowany od czasów Roberta II, a według legend nawet od Chlodwiga I, pierwszego króla Franków z dynastii Merowingów. Od tego roku jednym z elementów koronacji i ich rocznic stało się nakładanie rąk na chorych w celu ich uzdrowienia. Szczególnie predestynowanym do tej terapii schorzeniem miały być skrofuły, od tego czasu nazywane „chorobą królewską”. Mianem tym jednak określano również trąd i żółtaczkę.
Karol X dwa dni po koronacji odwiedził szpital w Reims – mieście koronacyjnym – gdzie dotknął 120 osób ze skrofułami. Według relacji prowadzących szpital zakonnic w okresie 3,5 miesiąca u pięciorga z nich choroba ustąpiła. Komentarze prasy jednak były krytyczne, przynajmniej na tyle, na ile mogła sobie na to pozwolić w erze restauracji. Już sto lat wcześniej Wolter dworował sobie, że przecież faworycie Ludwika XIV nie brakowało królewskiego dotyku, a zmarła właśnie od skrofułów.
Gdyby ktoś chciał szukać dowodów na skuteczność królewskiego dotyku, trzeba przyznać, że skrofulozę udało się wyeliminować i dziś już nie jest znana. Jej objawy najbardziej przypominały gruźlicze zapalenie węzłów chłonnych.
Anglię i Francję przez większość historii łączyła relacja poplątanej miłości i nienawiści, zwłaszcza od podboju Wilhelma Zdobywcy. W czasie panowania Ludwika IX Anglią panowali przedstawiciele kolejnej wywodzącej się z Francji dynastii – Plantagenetów, Henryk III wraz z synem Edwardem. Imię syna wpisywało się w rozkwit kultu Edwarda Wyznawcy. Prawdopodobnie więc w dzień jego święta, 13 października, zaczęli naśladować swojego odpowiednika. Istnieją przypuszczenia, że zwyczaj ten zaczęli w 1269 r., kiedy spotykali się z Ludwikiem, przygotowując do kolejnej krucjaty.
W Anglii, a później i w Szkocji, oprócz dotyku, przez niektórych władców zastępowanego dotykiem markowanym lub znakiem krzyża, ceremonia obejmowała zawieszenie na szyi pacjenta złotego medalika. Procedura ta jest poświadczona w „Makbecie”. Również Tolkienowski Aragorn miał tę moc, nawet bez medalika.
Królewski dotyk na Wyspach Brytyjskich stosowano na mniejszą skalę i krócej niż we Francji. Ostatnią monarchinią praktykującą go była Anna Stuart panująca na początku XVIII w. W tym czasie wiara w jego moc osłabła nie tylko na skutek rozwoju metody naukowej wczesnego oświecenia – ówcześni lekarze jeszcze go zalecali. Tak było w przypadku Samuela Johnsona, późniejszego autora słownika języka angielskiego. Możliwe, że wziął udział w jednej z ostatnich ceremonii 30 marca 1712 r., która zgromadziła jeszcze dwustu pacjentów. Wówczas był kilkuletnim dzieckiem, a dotyk królowej nie zdziałał – konieczna była interwencja chirurgiczna. Ostatni, uproszczony seans uzdrawiania, odbył się 27 kwietnia 1714 r., kiedy Anna sama była już bliska śmierci.
Erozja wiary w skuteczność metody miała również podłoże polityczne. Anglia rosła w potęgę. Coraz silniej uzależniała od siebie Szkocję i Irlandię. Anna była pierwszą królową Zjednoczonego Królestwa. Jednocześnie państwo było wstrząsane walkami stronnictw politycznych i religijnych. W połowie XVII w. przeszło rewolucję. Co prawda, monarchię przywrócono, ale okazało się, że króla można obalić. Pojęcie dynastii zaczęło tracić sens. Anna co prawda była przedstawicielką Stuartów, ale objęła tron nie po swoim ojcu, który został wygnany, tylko po Wilhelmie Orańskim, a jej następcą został Jerzy Hanowerski. Król czy królowa nie byli już absolutnymi władcami z bożego nadania – musieli liczyć się z partiami politycznymi. Przedstawiciele różnych dynastii twierdzili, że ich konkurentom brak majestatu i że zatracili królewski dar uzdrawiania. Protestanccy władcy zarzucali katolickim Jakobitom, że wyrzekając się tradycji anglikańskiej, pozbyli się tej mocy. Katolicy zaś uważali protestantów za uzurpatorów.
W tej sytuacji w modlitewnikach władców z dynastii hanowerskiej wciąż znajdował się rytuał uzdrowieńczy, ale w praktyce nie został już użyty. Za bardzo kojarzył się ze zwyczajem katolickim. W odróżnieniu od Henryka VIII, który jako pierwszy z Tudorów królewskim dotykiem legitymizował nadejście nowej dynastii, oni nie uznali tego znaku za konieczny.
Rodzina królewska nadal pozostaje dla wielu Brytyjczyków obiektem żywego zainteresowania okołomedycznego. Król Karol III jest aktywnym promotorem homeopatii, której podstawy naukowe i skuteczność dorównują tradycji królewskiego dotyku.