Pora zatrzymać czas? Naukowcy wciąż się spierają
Niedzielną nocą, 30 marca, zmienimy czas z zimowego na letni. To oczywiście wywołało – rytualne już – dyskusje o sensowności tej procedury. Amerykanie mają to już za sobą, bo przesunęli wskazówki zegarków 9 marca (wynika to z ich wieloletniej tradycji), więc przy tej okazji redakcja tygodnika „Science” przygotowała tekst podsumowujący argumenty za i przeciw zmianom czasu. Pretekstem do jego powstania był opublikowany niedawno na łamach „Royal Society Open Science” prowokacyjny artykuł dwóch hiszpańskich fizyków.
Dla wielu osób przesunięcie wskazówek zegara o godzinę do przodu oznacza poranek z uczuciem senności, rozdrażnienia i wrażeniem utraty cennej godziny snu. Właśnie te dolegliwości – wraz z rosnącą liczbą badań łączących zmiany czasu z negatywnymi skutkami zdrowotnymi – sprawiają, że aż 54 proc. Amerykanów chciałoby zlikwidować tę praktykę – pisze tygodnik „Science”.
Gdyby jednak USA czy inne kraje rzeczywiście zdecydowały się na porzucenie zmian czasu, to który miałby obowiązywać? Niektórzy proponują, by był to letni. Temu pomysłowi zdecydowanie sprzeciwiają się badacze snu. Z tego powodu wiele organizacji medycznych i naukowych opowiada się za wprowadzeniem stałego czasu standardowego (czyli zimowego), co według ostatnich sondaży preferuje również niemal połowa mieszkańców USA.
Autorzy wspomnianej publikacji w „Royal Society Open Science” uważają zaś, że ze zmian czasu nie powinno się rezygnować. María Martín-Olalla z University of Seville, twierdzi, że są one praktycznym rozwiązanie szerszego problemu: jak pogodzić stały, zegarowy rytm współczesnego życia ze wschodami i zachodami słońca, które w ciągu roku się zmieniają.
Sto lat czasowego ruchu
Pierwszym miastem, które wprowadziło zmiany czasu, było kanadyjskie Port Arthur w Ontario. Jego władze zdecydowały o tym w 1908 r. z inicjatywy jednego z mieszkańców: Johna Hewitsona, entuzjasty sportu i aktywności na świeżym powietrzu. Zależało mu na wydłużeniu letnich wieczorów, żeby ludzie mogli korzystać z dodatkowej godziny światła dziennego po pracy, oddając się ćwiczeniom i rekreacji. Rada miasta postanowiła wówczas, by przesuwać zegary o godzinę do przodu w maju i cofać w listopadzie. Pierwsze kraje, które zdecydowały się na podobny ruch, to zaś Niemcy i Austro-Węgry (30 kwietnia 1916 r.). Głównym ich motywem było ograniczenie zużycia węgla wykorzystywanego m.in. do produkcji energii elektrycznej i oświetlenia, szczególnie ważne w czasie wojny. Bardzo szybko podobnie postąpiła Wielka Brytania oraz wiele państw europejskich, takich jak Francja, Włochy, Dania czy Szwecja.
Człowiek w społeczeństwach przedindustrialnych – przekonuje naukowiec – naturalnie dostosowywał swoje aktywności do pór roku i ilości dostępnego światła. Wstawał więc wcześniej latem a później zimą. Tymczasem obecnie używamy zsynchronizowanych zegarów obejmujących rozległe obszary geograficzne i trzymamy się – niezależnie od pory roku – sztywnych godzin rozpoczęcia pracy czy lekcji w szkole. Zdaniem hiszpańskiego fizyka, takie warunki tworzą niedopasowanie między długością dnia, naturalnymi rytmami dobowymi organizmu a „zegarem społecznym”. Jest ono szczególnie wyraźne w rejonach bliższych biegunom, gdzie wschód słońca i dostępność światła w ciągu roku dramatycznie się zmieniają.
A poranne słońce ma ogromne znaczenie dla ludzkiego zdrowia. Jak wyjaśnia na łamach „Science” Joanna Fong-Isariyawongse, neurolog z Pittsburgh University, specjalizująca się w medycynie snu, ekspozycja na światło dzienne hamuje wydzielanie melatoniny w mózgu i sprawia, że czujemy się bardziej pobudzeni. Dlatego ludzie, którzy wstają rano w ciemności, pozostają senni, a zbyt dużo światła przed snem może utrudniać zasypianie. Regularne eksponowanie się na działanie promieni słonecznych wczesnym rankiem pomaga regulować naturalne rytmy dobowe organizmu, co wspomaga lepszy sen.
Organizacje takie jak American Academy of Sleep Medicine (Amerykańska Akademia Medycyny Snu) także sprzeciwiają się próbom „zamrożenia zegara” na stałym czasie letnim, jak proponuje to m.in. projekt ustawy o ochronie światła słonecznego (Sunshine Protection Act) złożony w Senacie USA w styczniu tego roku.
Liczne badania miałyby też wskazywać na korelację między zaburzeniami snu wywołanymi zmianami czasu a zwiększoną liczbą zawałów serca, udarów, wypadków drogowych i urazów w miejscu pracy. Martín-Olalla ma co do tego wątpliwości. Jego zdaniem przypisywanie zaobserwowanych problemów wyłącznie zmianie czasu może być uproszczeniem, gdyż w badaniach epidemiologicznych trudno precyzyjnie odseparować te dwa rodzaje czynników: zmianę czasu i naturalne efekty sezonowe. To klasyczny problem w badaniach naukowych – odróżnienie korelacji od przyczynowości, szczególnie gdy wiele zmiennych nakłada się na siebie w tym samym okresie.
Sięgnij do źródeł
Does daylight saving time make sense? Scientists debate pros and cons
Assessing the best hour to start the day: an appraisal of seasonal daylight saving time
Zgadza się z nim Derk-Jan Dijk, neuronaukowiec z brytyjskiego University of Surrey, badający sen i rytmy dobowe, według którego negatywne konsekwencje związane z czasem letnim „mogą być nieco przesadzone”. I dodaje, że skupiając się wyłącznie na kwestii zmian czasu, możemy pomijać trudniejsze kwestie, np. jak organizujemy nasze życie w oderwaniu od naturalnych rytmów słońca, które przez tysiąclecia regulowały ludzką aktywność.
Niezależnie więc od tego, jakie rozwiązanie ostatecznie zostanie przyjęte, prawdziwe wyzwanie polega na znalezieniu równowagi między naszą biologią, indywidualnymi chronotypami („ludzie sowy” i „ludzie skowronki”) zdrowiem publicznym a wymaganiami współczesnego społeczeństwa.