Szlachetnie urodzonych szalenie drażniło, że ludzie z gminu naśladują ich styl życia i ubiór. Szlachetnie urodzonych szalenie drażniło, że ludzie z gminu naśladują ich styl życia i ubiór. Shutterstock
Człowiek

Ban na lans. „Nuworyszy piętnuje się za brak klasy, a elity – za niemoralną rozrzutność”

Mark Zuckerberg ogłosił przełomową decyzję w sprawie Facebooka z zegarkiem wartym milion dolarów na ręce. Jak obnosiliśmy się z symbolami prestiżu w przeszłości? [Artykuł także do słuchania]

Polskie powiedzenie „Jak cię widzą, tak cię piszą”, które pojawia się w dziełach XIX-wiecznego folklorysty Samuela Adalberga, jest ponadczasowe. Strój, nakrycie głowy i ozdoby miały pokazywać nasz status i zawód, stopień zamożności czy umiejętność nadążania za trendami. W przeciwieństwie jednak do czasów dzisiejszych w przeszłości karano za ubieranie się niezgodnie ze standardami klasy, z jakiej się pochodziło, a przebieranie się żebraka za księcia tolerowano tylko w karnawale.

Broń i fura

Nie wiadomo, czy homininy malowały i tatuowały swoje ciała. Wiadomo, że pierwsze przeznaczone do noszenia perforowane muszelki pokryte barwnikiem mają ok. 150 tys. lat. Są dowodem poczucia indywidualizmu i myślenia symbolicznego. Według Iana Gilligana z University of Sydney jedną z ważnych rewolucji technologiczno-kulturowych było wynalezienie na Syberii ok. 40 tys. lat temu kościanej igły z dziurką, dzięki której skóry zszywano szybciej i precyzyjniej. Ubrania stały się lepiej dopasowane i cieplejsze niż te wykonywane za pomocą szydła, a przede wszystkim miały skomplikowane aplikacje z muszelek i paciorków z kamieni i kości. Wzór mógł być znakiem rozpoznawczym klanu. I choć nie było jeszcze rozwarstwienia społecznego, szaty z dziesiątków tysięcy koralików albo nakrycia głowy z kości zwierząt mogły nosić osoby pełniące określone funkcje, np. czarownicy.

Pęd do luksusu stał się bardziej czytelny dla dzisiejszych badaczy i nabrał wyraźnego tempa, gdy w Europie ok. 5 tys. lat temu pojawiła się metalurgia i powstały pierwsze dziedziczne elity. Bogate groby pełne były ozdób ze złota, metalowej broni i wozów zaprzężonych w konie, co miało podkreślić wyjątkową pozycję, władzę i siłę. Według jednej z teorii uprzywilejowaną warstwę tworzyli właśnie producenci owych ozdób z metali szlachetnych i mieczy z brązu. Tylko oni mogli nosić diademy i korony, paradną broń, która dała początek królewskim insygniom, czy biżuterię i charakterystyczne ubrania. Z czasem zaczęło się pojawiać coraz więcej oznak statusu: pieczęcie, rydwany, pyszne fryzury, pachnidła, długie paznokcie…

Zaczęto też owe przywileje regulować prawnie. Z jednej strony chodziło o zastrzeżenie ich dla ścisłych elit, z drugiej – o ograniczenie nadmiernej konsumpcji. Zasady te najczęściej dotykały kobiet, które w patriarchalnych społeczeństwach miały być skromne. W Atenach w 594 r. p.n.e. Solon zakazał im noszenia biżuterii oraz zdobnych peplosów w kolorze szkarłatnym i z długimi trenami. W Rzymie wprowadzone w 215 r. p.n.e. prawa antyzbytkowe – redukujące wydatki w trakcie wojny z Kartaginą – zabraniały kobietom nie tylko noszenia drogich szat, ale też jeżdżenia powozami i posiadania większych ilości złota. Na skutek protestów Lex Oppia szybko uchylono, później jednak wielokrotnie wprowadzano inne obostrzenia – w okresach kryzysu lub gdy chciano ograniczyć przepych elit, które i tak znajdowały sposoby na ich obchodzenie.

Mark Zuckerberg i jego zegarek Hand Made 1.Mark Zuckenberg/FacebookMark Zuckerberg i jego zegarek Hand Made 1.

Jedwabie i koronki

Chrześcijaństwo przesadny zbytek uznało za grzech nieumiarkowania, pychy i chciwości. Nie popełniały go ruchy ascetyczne i monastyczne, ale jednocześnie rosło bogactwo Kościoła i rycerstwa oraz mieszczaństwa, które na produkcji i obrocie przedmiotami luksusowymi zbijało fortuny. Celem najstarszych praw antyzbytkowych wprowadzonych w republice Genui w 1157 r. było nie tylko promowanie skromności i walka z nierównościami w mieście, ale i chęć przekierowania zainteresowań bogaczy z konsumpcji na inwestycje. Z czasem takie przepisy zaczęły się pojawiać w całej Europie. Wprowadzały je zarówno władze świeckie, jak i kościelne, przy czym zdecydowana większość dotyczyła ubrań i akcesoriów.

Ponieważ szlachetnie urodzonych szalenie drażniło, że ludzie z gminu naśladują ich styl życia i ubiór, w 1294 r. Filip Piękny zabronił francuskim mieszczanom noszenia futer z popielic, gronostajów i soboli, złotej biżuterii i ubiorów w kolorze szkarłatnym, błękitnym i purpurowym, a w 1463 r. Edward IV dokładnie określił, jak ma w Anglii wyglądać rodzaj i kolor strojów dla każdego ze stanów. Regulacjom poddawano wszystko – od nakryć głowy, przez guziki i pasy z metali szlachetnych, kroje szat, po wysokość obcasów czy długość nosków butów. W późniejszych czasach, w ramach wspierania lokalnych wzorów i gospodarki, zakazami obejmowano import, np. w ośrodkach koronkarskich niemile widziano wyroby zagranicznych rzemieślniczek.

Najwięcej obostrzeń dotyczyło płci żeńskiej. W Genui w XVI w. spis ograniczeń dla mężczyzn zajmował niecałe trzy strony, a dla kobiet nie mieścił się na dziesięciu. Podobnie jak w starożytności brało się to z mizoginistycznego przekonania o ich większej próżności i słabszym kręgosłupie moralnym. Podczas gdy jedwabie, koronki i złoto u panów podkreślały dostojeństwo, noszone przez panie kojarzyły się z rozpustą i grzechem.

Zegarek Hand Made 1 firmy Greubel Forsey to ręczna robota, produkcja zajmuje trzy lata.Greubel Forsey/ArchiwumZegarek Hand Made 1 firmy Greubel Forsey to ręczna robota, produkcja zajmuje trzy lata.

Swoją drogą publiczne akty wymierzania kary za nieprzestrzeganie zasad były widowiskami o silnie erotycznym zabarwieniu. W Lukce nazbyt strojące się służące chłostano, w Genui zakuwano w dyby, a w słynącej z surowości Florencji prowadzano po mieście nago. Ze świadectw epoki nie wynika jednak, żeby to były częste praktyki. Biedoty nie było stać na luksusy, a arystokraci i bogatsi mieszczanie łamali prawo i płacili kary. Wenecjanka Katarzyna Cornaro (1454–1510) napisała do papieża Eugeniusza IV, że noszenie drogich sukni to znak szacunku dla jej rodziców, i dostała dyspensę (miała tylko wpłacić cztery złote dukaty do papieskiego skarbca). W Poznaniu, rok po wprowadzeniu praw antyzbytkowych w 1535 r., z wpłaconych kar sfinansowano budowę pręgierza.

Szlachcice i samuraje

Oburzenie naśladownictwem ze strony niższych stanów wyrażały też polskie elity. W 1613 r. sejm zakazał przedstawicielom ludu noszenia jedwabiu, kosztownych futer i szafianów (miękkich, wyprawionych skór kozich) pod karą 14 grzywien, a w 1655 r. doszły do tego „sobole, rysie, marmurki, pupki i pasy jedwabne”. Własną konsumpcję szlachta próbowała ograniczyć dopiero w dobie kryzysu, wprowadzając ustawę w 1764 r., dalece spóźnioną wobec trendów Europy Zachodniej. Tam już pod koniec XVII w. produkcja i handel przedmiotami luksusu – takimi jak koronki, peruki, zegarki czy powozy – zaczęły przynosić państwu na tyle duże zyski, że ograniczanie ich zbytu stało się nieopłacalne. Rozwój kapitalizmu i rewolucja francuska nie tylko doprowadziły do wycofania wszelkich zakazów dotyczących konsumpcji, lecz także wywołały przewrót w podejściu do oznak luksusu.

Nie tylko w Europie obowiązywały zasady dotyczące ubioru. W Chinach cesarz i jego rodzina zmonopolizowali luksus, wysoko postawieni urzędnicy mieli jednak prawo do jedwabnych szat i haftowanych emblematów z wizerunkami zwierząt (buzi). Niższym klasom zakazano złotej i jadeitowej biżuterii (oraz jedwabiu), chociaż zezwalano im ją wytwarzać. W kastowej Japonii tylko samuraje mieli prawo do jedwabnego kimona z herbem rodowym oraz katany. Kupcy zaś, często od nich bogatsi, nie mogli budować dużych rezydencji i posiadać złoconych wozów. Mimo restrykcji bogaci plebejusze obchodzili obostrzenia, hołdując dyskretnej elegancji. Japońscy kupcy podbijali bawełniane kimona jedwabnymi podszewkami, inwestowali w sztukę, herbatę i inne niepodlegające restrykcjom luksusy. Także na Dalekim Wschodzie mnóstwo ograniczeń dotyczyło wyglądu kobiet.

Prostota i elegancja

Choć prawa antyzbytkowe tak dużą wagę przykładały do walki z kobiecą przesadą w ubiorze, wszelkie symbole prestiżu – barwne tkaniny, jedwabie, wysokie obcasy, koronki, hafty, pończochy, peruki – najpierw trafiały do mody męskiej. W Europie dopiero koniec odgórnych obostrzeń sprawił, że moda kobieca i męska zupełnie się rozeszły. Po krótkim okresie epoki romantyzmu, kiedy obowiązywały skromne białe suknie, kobiety znów zamieniły się w „barwne ptaki”. Panowie natomiast, zerwawszy z przesadną ostentacją w stylu ancien régime’u, postawili na surowe monochromatyczne garnitury i proste kroje podkreślające powagę i dyscyplinę. Po części wiązało się to też z tym, że stare symbole się zdemokratyzowały wskutek rozwoju przemysłu chemicznego i mechanizacji produkcji tekstylnej. Odpowiedzią było stworzenie nowych symboli prestiżu – niedostępnych dla zwykłych zjadaczy chleba produktów marek modowych, ręcznie wykonywanych zegarków, luksusowych samochodów.

Dziś o statusie i zamożności kobiet świadczy luksusowe logo na torebce, okularach słonecznych czy metce, u mężczyzn zaś szyte na miarę garnitury i buty oraz jedyny dopuszczalny dodatek, czyli klasyczny zegarek jednej ze znanych firm (patrz model Hand Made 1 firmy Greubel Forsey na przegubie Marka Zuckerberga). Z badań Nasera Pourazada, ekonomisty z Flinders University, wynika też, że kult Rolexa, Chanel czy Rolls-Royce’a wyrósł nie tyle na jakości tych marek, ile na ich długiej legendzie. Konsumenci je wybierają, bo wzmacniają wizerunek i poczucie własnej wartości.

Blichtr i płeć

Nawet dziś są miejsca, w których obowiązuje mundur lub dress code budujący szacunek do osób na wyższych stanowiskach, pomagający w zachowaniu profesjonalizmu i utrzymaniu dobrych relacji w miejscu pracy. Najbardziej restrykcyjni są mieszkańcy Azji Wschodniej, gdzie mężczyźni w biurach muszą nosić ciemne garnitury, białe koszule, stonowane krawaty i wypolerowane buty, kobiety zaś skromny kostium lub sukienkę bez ozdób, minimalistyczny makijaż. I wciąż nie jest mile widziane, żeby pracownica korporacji przychodziła tam z torebką droższą i modniejszą niż ta, którą nosi jej szefowa, a pracownik – z zegarkiem bardziej luksusowym niż u przełożonego.

Normy dotyczące ubioru w miejscu pracy nadal też są surowsze wobec kobiet, jako że nazbyt ekstrawagancki lub drogi ubiór rzekomo podważa kompetencje. Chyba że pracodawcy zależy na atrakcyjności pracownika – wtedy idą za tym inne nakazy, jak ten dotyczący butów na obcasach. W 2016 r. w Wielkiej Brytanii recepcjonistka Nicola Thorp została wyrzucona z pracy, gdy sprzeciwiła się ich noszeniu, co rozpętało debatę o dyskryminacji. Richard Thompson Ford, autor książki „Dress Codes”, zauważa, że wszelkie sprawy sądowe, w których kobiety walczyły z obowiązkiem określonego ubioru w miejscu pracy, cechowała osobliwa zawziętość, i to po obu stronach: panie były gotowe stracić posadę, a ich szefowie – cenioną pracowniczkę. Co pokazuje, że kobiety wciąż muszą walczyć o prawo decydowania o swoim wyglądzie.

Elegancka suknia w stylu francuskim z ok. 1760 r.Getty ImagesElegancka suknia w stylu francuskim z ok. 1760 r.

Normy i konwencje

Czy w takim razie możemy bezkarnie prezentować swoje bogactwo poza miejscem pracy? W kapitalizmie i demokracji nie ma już żadnych prawnych ograniczeń, jednak zwyczajowe normy obowiązują nadal. Choć teraz powstają oddolnie, często nie różnią się od dawnych praw antyzbytkowych: nuworyszy piętnuje się za brak klasy, a elity – za niemoralną rozrzutność. W Chinach w 2023 r. za społecznie szkodliwą uznano działalność internetowych influencerów, którzy promowali luksusowe produkty. Państwo ograniczyło ich działalność, a tym celebrytom, którzy nie przestali chwalić się drogimi samochodami, ubraniami i akcesoriami, ograniczono dostęp do platform medialnych, wymuszając zerwanie kontraktów reklamowych.

Zachodnia opinia publiczna bardziej skupia się na krytyce elit: oburza się kosztami udziału w Met Gali, wytyka politykom, że w trakcie pandemii nielegalnie urządzali bankiety, a księciu Harry’emu i jego żonie, że zbyt często korzystają z prywatnych odrzutowców, choć rzekomo popierają ochronę środowiska. Jednak potrzeba luksusu jest silniejsza – na przekór proekologicznemu antykonsumpcjonizmowi, minimalizmowi i imperatywowi zrównoważonego stylu życia. Nawet podczas pandemii, biorąc udział w spotkaniach na Zoomie, staraliśmy się pokazać to, co najlepsze w naszym domowym wnętrzu, lub mieć za plecami półkę z książkami.

Richard Thompson Ford przewiduje, że w najbliższym czasie największe zmiany nastąpią w sferze norm płciowych. Okażą się niezwykłym wyzwaniem dla wielowiekowego zestawu konwencji, w których odzież oraz akcesoria męskie i damskie wyraźnie się różniły i uchodziły za symboliczne przeciwieństwa. Obecność w sklepach ubrań i zapachów unisex to dopiero przygrywka.