Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Człowiek

Głos: to się podwyższa, obniża i neutralizuje

Drzwi do płci. Psycholożka i seksuolożka praktycznie o tranzycji nastolatków
Człowiek

Drzwi do płci. Psycholożka i seksuolożka praktycznie o tranzycji nastolatków

Nawet 8 proc. nastolatków kwestionuje swoją płeć. W tej grupie są osoby transpłciowe. Nauka dopiero odkrywa medyczne aspekty tranzycji. Konieczna jest też spokojna edukacja zarówno dzieci, jak i dorosłych. Rozmowa z seksuolożką Anną Kępczyńską-Nyk i psycholożką Agnieszką Rynowiecką.

Jak głos i sposób mówienia wiążą się z płcią? Jak modyfikuje się je u osób w procesie tranzycji? Opowiada Natalia Pancewicz, trenerka wokalna, prezeska Fundacji Przestrzeń Czułego Głosu. [Artykuł także do słuchania]
Natalia PancewiczKrzysztof Ćwik/Agencja Wyborcza.plNatalia Pancewicz
Natalia Pancewicz – trenerka głosu i oddechu, aktywistka, pianistka, chórzystka. Prowadzi szkolenia z feminizacji, maskulinizacji i neutralizacji głosu.

JULIA ZABRODZKA: – Co w sposobie mówienia odbieramy jako kobiece lub męskie?
NATALIA PANCEWICZ: – Jeśli przyjmiemy ten stereotypowy podział, to po pierwsze, będzie to tempo. Kobiety mówią szybciej, mężczyźni – wolniej. Druga rzecz to melodyjność, czyli intonacja. W kobiecym sposobie mówienia jest więcej melodii, męski jest bardziej monotonny. Trzecia cecha to wydłużanie samogłosek: kobieta przeciągnie „nooo”, mężczyzna powie krótkie „no”. Uważa się też, że artykulacja jest bardziej precyzyjna u osób żeńskich (określenia tego rozmówczyni używa dla określenia zbioru zawierającego kobiety, osoby transpłciowe i niebinarne z przypisaną płcią żeńską przy urodzeniu – przyp. red.).

Z czego wynikają te różnice?
Mówimy tak jak nasi rodzice, jak mówi społeczeństwo. Zsocjalizowane do stereotypowych ról płciowych kobiety muszą walczyć o słyszalność. Stąd np. szybsza mowa: chcą mieć pewność, że powiedzą wszystko, co mają do powiedzenia. To podświadome mechanizmy. Mężczyźnie raczej nikt nie przerwie, dlatego może wyrażać się wolno i robić pauzy. Tak samo z intonacją – im mówimy wyżej, tym głos jest bardziej słyszalny.

Są jakieś zasadnicze różnice w budowie męskiego i kobiecego aparatu mowy?
Generalnie jest taki sam, podobnie jak trakt wokalny, czyli droga, którą przechodzi dźwięk: jama ustna, jama gardła, jama nosowa. Mamy takie same krtanie, zbudowane z kości gnykowej i chrząstek. Ale u mężczyzn odległości między chrząstkami są większe, a jama ustna jest obszerniejsza. Ponadto osoby męskie mają pod wpływem testosteronu grubsze fałdy głosowe, co sprawia, że głos jest niższy.

A co z oddychaniem?
Oddychamy torem dolnożebrowym lub szczytowym. Ten pierwszy jest optymalny fizjologicznie. Potocznie nazywamy go przeponowym, ale to błąd, bo każdy oddech jest przeponowy. Jeśli przyjmujemy zrelaksowaną pozycję, przepona uzyskuje pełnię mobilności, a gdy mówimy w stresie, pod wpływem adrenaliny, oddech często staje się płytszy, wypełnia górną część klatki piersiowej. U kobiet dominuje ten właśnie oddech szczytowy, warunkowany przez różne procesy fizjologiczne, np. ciążę, ale też socjalizację. Wymaga się od nas szczupłej sylwetki, więc wciągamy brzuch – jest napięty i przepona nie może się obniżyć.

Samo używanie głosu też jest odmienne: osoby z przypisaną przy urodzeniu płcią żeńską są socjalizowane do bycia miłymi i cichymi, w rezultacie mają problem z wyrażaniem złości głosem albo krzykiem. Ponadto kobiety częściej znajdują się w sytuacji zagrożenia, częściej doświadczają przemocy. A stres wpływa na oddech i głos, który najczęściej się wtedy podwyższa. Jeśli oddech nie będzie spokojny, wykonywany torem dolnożebrowym, a brzuch pozostanie napięty, to ściśnie nam się gardło. Stracimy wtedy kontrolę nad wysokością głosu i jego dźwięcznością.

Z jakimi problemami zgłaszają się do pani ludzie?
Z oddechowymi albo z mową. Inni w dzieciństwie usłyszeli, że nie potrafią śpiewać, a ja im udowadniam, że to nieprawda. Bo tylko 3 proc. ludzkości cierpi na amuzję, czyli brak słuchu muzycznego. Pracując nad śpiewem, często pracujemy też nad pewnością siebie, samoakceptacją. Ludzie czasem boją się wypowiadać, bo w głosie słychać wszystkie emocje. Przychodzą wokalistki, które mogą zrobić z głosem wszystko, ale zamęczają go i potrzebują relaksacji czy rehabilitacji. Zajmuję się także afirmacją głosu, czyli jego feminizacją i maskulinizacją.

Chcą jej dokonać osoby w trakcie tranzycji, u których występuje rozdźwięk między głosem a tożsamością. Co dzieje się z człowiekiem, który czegoś takiego doświadcza?
Zwykle odczuwa dysforię, czyli poczucie niezgodności. Może ona przybierać postać smutku, depresji, przytłoczenia tym, że głos nie jest skorelowany z tożsamością i ekspresją. Istnieje też ryzyko misgenderowania (zwracania się do danej osoby w formie nieprzystającej do jej tożsamości – przyp. red.), które może zacząć się od niewłaściwych zaimków, a skończyć przemocą fizyczną.

Czy taki rozdźwięk występuje tylko u osób transpłciowych?
Absolutnie nie. Przychodzą do mnie też te, które czują, że na co dzień mówią za wysoko. Najczęściej jest to związane z nieprawidłowym oddychaniem. Nie da się znacząco obniżyć głosu emisyjnie, ale da się go nieco osadzić, zrelaksować.

Pojawiają się też mężczyźni, którzy chcą brzmieć bardziej męsko, lub kobiety, które chcą mówić bardziej kobieco?
Tak, ale nie nazywają tego w ten sposób – chcą mówić wyżej albo niżej. Odwiedzają mnie też osoby niebinarne, które pragną neutralizacji głosu w którąś stronę, czyli lekkiego podwyższenia bądź obniżenia. A czasem chcą mieć głos odarty z płci. Określają cechy, które chciałyby ze swojego głosu wyeliminować, bo są mocno stereotypowe, np. piskliwość albo bardzo szybkie tempo. Osoby nietranspłciowe i niebinarne najczęściej przychodzą do mnie, by swój głos obniżyć. Oczywiście istnieją pewne predyspozycje. Głos jest skorelowany z budową ciała, a co za tym idzie – z płcią. Z reguły osoby wyższe mają niższy, a osoby niższe – wyższy.

Co dzieje się z głosem podczas tranzycji?
Dzięki przyjmowaniu testosteronu u osoby męskiej głos się obniża, bo fałdy głosowe zyskują na masie, jak w procesie mutacji. Nie zawsze ten efekt jest jednak zadowalający, dlatego przydają się ćwiczenia emisji. A terapia hormonalna osób żeńskich nie ma wpływu na głos. Pozostaje więc operacja albo emisyjna zmiana jego wysokości. Mikrochirurgia krtani jest jednak obarczona dużym ryzykiem i kosztowna. Oczywiście nie mogę powiedzieć osobie, która odczuwa dysforię, żeby nie poddawała się takiemu zabiegowi, ale mam obowiązek przestrzec, że jest bardzo obciążający i że głos niekoniecznie będzie w pełni sprawny. Prowadzę rehabilitację osób po tej operacji. W Polsce jednak mało kto się na nią decyduje.

A druga droga? Tu pojawia się pani jako trenerka głosu.
To zmiana brzmienia poprzez trening emisji. Do mnie zgłaszają się głównie osoby transkobiece. W ich przypadku chcemy podnieść ton podstawowy, czyli średnią wysokość nawykowej mowy – sposób, w jaki mówimy od dziecka. Zwracają się do mnie osoby, którym po urodzeniu przypisano płeć męską i są już po procesie mutacji.

W Polsce mamy utrudniony dostęp do tzw. blokerów, czyli hormonów zażywanych przed okresem dojrzewania i hamujących mutację. W rezultacie osoby, które przychodzą na feminizację, mają stosunkowo niski ton podstawowy – zaczynamy od podwyższenia (to możliwe, bo wszyscy dysponujemy dużym zakresem dźwięków, ale na co dzień z niego nie korzystamy). Polega to m.in. na wydobywaniu z siebie dziwnych dźwięków, jak jęczenie, miauczenie, płakanie, żeby poczuć, gdzie ten głos jest.

Ton męski i żeński mają wspólny zakres. Nowy głos może się w nim mieścić. Później trzeba go usadzić, żeby stał się stabilny. Chodzi o to, by budząc się w nocy, odruchowo nim właśnie mówić. To kwestia wypracowania pamięci mięśniowej.

Do tego dochodzi rezonans. Fala dźwiękowa przechodzi przez trakt głosowy i odbija się od ścian pudła rezonansowego: naszej jamy gardła, ustnej, nosowej i artykulatorów: zębów, języka, podniebienia miękkiego. W rezultacie głos staje się jasny albo ciemny. Ten pierwszy jest powszechnie odbierany jako wyższy, a drugi – jako niższy. Porównuję to do skrzypiec i wiolonczeli. Wyglądają podobnie, ale skrzypce są mniejsze, mają mniejszą przestrzeń w środku i pudło rezonansowe, przez co ich dźwięk jest wyższy. U nas jest podobnie: sposób, w jaki ustawimy język, zęby czy wargi, sprawi, że dźwięk stanie się jaśniejszy lub ciemniejszy.

Nad czym jeszcze pracujecie?
Nad intonacją, czyli większą melodyjnością – to bardzo ważne przy feminizacji głosu. Nawet jeśli podwyższymy ton podstawowy i zmienimy rezonans, ale dana osoba będzie mówiła jednym tonem, to nie będzie to dobrze brzmiało. Kolejny etap – nie wszystkie osoby się na niego decydują – obejmuje gestykulację. Można też pracować nad słownictwem, które również jest nacechowane stereotypowo, np. kobiety mają więcej określeń na emocje.

Kiedy zauważyła pani, że istnieje zapotrzebowanie na trening głosu osób transpłciowych i niebinarnych?
Trafiłam na terapeutkę związaną z tą społecznością. Zapytała, czy zajmuję się feminizacją głosu. W ogóle o tym nie słyszałam! W Polsce były już wprawdzie osoby, które to robiły, ale jeszcze kilka lat temu nie dało się znaleźć w zasadzie żadnych informacji na ten temat. Połączyłam swoje doświadczenie aktywistyczne na rzecz osób LGBT i działania w Strajku Kobiet z doświadczeniem trenerskim, wiedzą z zakresu fizjologii głosu – i wyszło mi, że mogłabym się tym zająć. Złożyłam wniosek o grant na stworzenie bezpłatnie dostępnego podręcznika feminizacji głosu. Uzyskałam go i dzięki temu miałam dużo czasu na dobry research i napisanie skryptu. Potem pracowałam z osobami transkobiecymi. One otrzymywały bezpłatne zajęcia, a ja mogłam sprawdzać, co działa, a co nie.

Ile osób przewinęło się przez pani zajęcia?
Podręcznik udostępniłam na przełomie 2022 i 2023 r. Potem prowadziłam warsztaty grupowe w całej Polsce, po kilkadziesiąt osób. Na co dzień pracuję z kilkunastoma osobami nad feminizacją głosu i kilkoma nad maskulinizacją. Potrzeba na to nawet półtora roku, więc często nie mam więcej wolnych miejsc. Ale w sumie na pewno działałam z przeszło setką osób.

Ktoś jeszcze w Polsce to robi?
W nurcie podobnym do mojego może z siedem osób. Ale jako jedyna w kraju prowadzę też szkolenia trenerskie, więc liczę, że grupa niedługo się powiększy.