Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Kosmos

Fiasko kosmicznego snu. Recenzja książki „Katastrofa Challengera” Adama Higginbothama

Lektura dla pasjonatów kosmosu, osób zainteresowanych polityką oraz mechanizmami podejmowania decyzji. Historia o cienkiej granicy pomiędzy determinacją a tragicznym w skutkach przerostem ego.

39 lat temu, 28 stycznia 1986 r., miała miejsce jedna z największych katastrof w historii podbojów kosmosu przez człowieka. O 11:36 czasu lokalnego, podczas startu z Przylądka Canaveral na Florydzie, zniszczeniu uległ amerykański prom kosmiczny Challenger z siedmioosobową załogą na pokładzie. Adam Higginbotham, brytyjski dziennikarz, odsłania kulisy tej tragedii.

Przyznam, że temat lotów kosmicznych nigdy nie pociągał mnie tak samo jak odkrywanie tajemnic Wszechświata. Ale astrofizyka i astronautyka są ze sobą ściśle powiązane. Astronomowie wiele zawdzięczają załogom promów kosmicznych. To one wyniosły w przestrzeń kosmiczną teleskop Hubble’a oraz umożliwiły jego naprawy i działanie przez ponad 30 lat. Bez doświadczeń i ryzyka podejmowanego przez astronautykę Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba nigdy nie poleciałby w kosmos, aby odkrywać niedostępny z Ziemi podczerwony Wszechświat.

Start misji STS 51-LNASAStart misji STS 51-L

Kwestia polityczna

„Katastrofa Challengera” to przede wszystkim doskonały, pełen szczegółów technicznych reportaż, odtwarzający ciąg zdarzeń, które doprowadziły do katastrofy, bogato udokumentowany i oparty na relacjach uczestników wydarzeń. Polskie wydanie jest przyjazne czytelnikowi – w przypisach rozjaśnia żargon i kulturowe niuanse. Higginbotham doskonale szkicuje też tło społeczne i polityczne lotów kosmicznych w USA. Nie ucieka od trudnego społecznie tematu różnorodności.

Wszyscy astronauci misji Apollo byli bowiem białymi mężczyznami – i to w czasie, gdy przez USA przetaczały się fale protestów związane z instytucjonalną dyskryminacją rasową. Przeszkody stojące przed pierwszymi Afroamerykanami w kosmosie są ważnym elementem książki.

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wbrew eksportowemu mitowi, niedługo po lądowaniu na Księżycu ponad połowa Amerykanów nie chciała dalszych wydatków na kosmiczną eksplorację. Higginbotham dobrze opisuje zmiany nastrojów w kontekście innych wydarzeń geopolitycznych, np. tego, jak opóźnienia i niepowodzenia związane z pierwszym lotem wahadłowców rezonowały z bardzo złą passą USA – konfliktem z Iranem, kryzysem gospodarczym i skutkami wojny w Wietnamie.

Niekonsekwencja wydawcy

Jedną z najmocniejszych stron „Katastrofy Challengera” jest sposób przedstawienia głównych postaci historii – astronautów tej misji. Towarzyszymy im od momentu podjęcia decyzji o aplikowaniu do NASA, poznając ich motywacje i nie zawsze łatwą ścieżkę pogoni za marzeniami, aż do ostatnich chwil w kokpicie promu.

Ekipa Challengera.NASAEkipa Challengera.

Szczególnie ciekawie przedstawiona jest postać Christy McAuliffe, nauczycielki wybranej do lotu w kosmos w ramach popularyzacji podróży kosmicznych i nauki wśród szkolnej młodzieży. Jej historia symbolizowała marzenia o przyszłości, w której podróż w kosmos będzie w zasięgu ręki każdego. Christa stała się bardzo rozpoznawalną osobą, dała się poznać i pokochać amerykańskiej widowni – tej samej, która była świadkiem, jak rakiety wznoszące prom kosmiczny z nauczycielką na pokładzie rozrywają go na strzępy.

Niestety, na krytykę w polskim tłumaczeniu zasługuje niekonsekwencja w używaniu feminatywów: z jednej strony „astronautka”, ale zaraz potem „kobieta inżynier weteran”. Zwłaszcza w książce, w której tak ważny jest wątek uprzedzeń. Bo to jednak kobiety, jak pisze autor, musiały odpowiadać na pytania, „czy nie są zbyt ładne na bycie astronautką”.

Usterka systemowa

Autor wyraziście opisuje także inżynierów, którzy, zdając sobie sprawę z ryzyka startu w rekordowo niskich temperaturach, starali się nie dopuścić do jego realizacji. Ich głos był jednak mniej znaczący od kalkulacji politycznych i finansowych. Jak przyznaje autor w posłowiu, znalezienie zapisków i pamiętników inżynierów z tamtego czasu było punktem zwrotnym w przygotowaniu książki – i rzeczywiście jest to ważna oraz unikalna perspektywa.

Książka ma też swoich złoczyńców, a Higginbotham nie boi się wskazywać ich palcem. To zbyt pewni siebie i nieznoszący sprzeciwu urzędnicy oraz politycy i menedżerowie, którzy wyżej cenili cele finansowe i polityczne niż ludzkie życie. Czasami autor wydaje się zbyt jednoznacznie dzielić bohaterów na pozytywnych i negatywnych. Jego wyraziste opinie są jednak mocno podparte faktami i dokumentami.

Książka pokazuje, że katastrofa Challengera nie była jednostkową techniczną usterką, lecz błędem ludzkim, którego można było uniknąć. Błędem wynikającym ze sposobu podejmowania decyzji. Autor cofa się do katastrof z pionierskich czasów NASA, dowodząc, że systematyczne zaniedbania i sytuacje, w których bezpieczeństwo przegrywało z rachunkami, nie były nowością. Najsmutniejszą puentą jest jednak katastrofa kolejnego promu – Columbii z 2003 r., pokazująca, że agencja nie wyciągnęła wniosków z poprzednich tragedii.

Christa McAuliffe podczas przygotowań.NASAChrista McAuliffe podczas przygotowań.

Fiasko snu

„Katastrofa Challengera” to lektura warta uwagi zarówno dla pasjonatów kosmosu, jak i osób zainteresowanych polityką oraz mechanizmami podejmowania decyzji. Jest to także historia o cienkiej granicy pomiędzy determinacją a tragicznym w skutkach przerostem ego.

Dziś, gdy nowo zaprzysiężony prezydent USA jednym tchem ogłasza plany podboju Marsa i zniesienie rządowych programów walczących z likwidowaniem nierówności społecznych oraz wyrównywaniem szans, można się zastanawiać, czy sen o demokratyzacji kosmicznych podróży nie skończył się, zanim na dobre się rozpoczął.

Katastrofa Challengeramat. pr.Katastrofa Challengera

„Katastrofa Challengera.
Historia bohaterstwa i dramatu na krawędzi kosmosu”
Adam Higginbotham
Przekład: Jan Halbersztat
Tytuł oryginalny: Challenger: A True Story of Heroism and Disaster
on the Edge of Space
Wydawictwo SQN

Data premiery: 29.01.2025