Prywatne lądowniki na Księżycu: Athena podzieliła los Odyseussa, Blue Ghost zaczął pracę
Czwartkowe lądowanie na Srebrnym Globie pojazdu Athena zakończyło się tylko częściowym sukcesem. Urządzenie, mające kształt sześciokątnego cylindra o wysokości 4 m, osiadło na powierzchni Księżyca i pozostaje w kontakcie radiowym z Ziemią, m.in. dzięki działającym panelom słonecznym. Najprawdopodobniej jednak leży przewrócone na bok. To już druga porażka prywatnej firmy Intuitive Machines, która go zbudowała, bo w lutym ubiegłego roku Odyseuss, brat Atheny, również się wywrócił.
Nie wiadomo więc, które spośród ambitnych planów Atheny uda się zrealizować. Jednym z najważniejszych instrumentów naukowych znajdujących się na statku jest wiertło TRIDENT (The Regolith and Ice Drill for Exploring New Terrain), zaprojektowane do drążenia księżycowego gruntu na głębokość do jednego metra w poszukiwaniu lodu wodnego. Athena zabrała także pierwszy amerykański autonomiczny łazik księżycowy MAPP oraz Micro Nova Hopper, czyli małego skaczącego robota zaprojektowanego do eksploracji zacienionych miejsc w kraterach Księżyca. Jak również system firmy Nokia, czyli pierwszą w historii sieć 4G/LTE poza Ziemią. Miała ona m.in. połączyć lądownik z łazikiem i robotem skaczącym, zapewniając znacznie lepsze warunki komunikacji podczas eksploracji terenu oraz możliwość przesyłania zdjęć wysokiej rozdzielczości.
Blue Ghost i Athena są częścią programu NASA Commercial Lunar Payload Services (CLPS), który angażuje prywatne firmy do przeprowadzania eksperymentów przygotowujących grunt pod przyszłe załogowe misje księżycowe.
Na szczęście drugi pojazd wysłany w ramach CLPS, czyli Blue Ghost firmy Firefly Aerospace, udanie wylądował 2 marca na Srebrnym Globie. Ten mierzący ok. 2 m wysokości i 3,5 m szerokości pojazd dotarł do Morza Przesileń (Mare Crisium), czyli jednego z najbardziej charakterystycznych obszarów Księżyca. Jest to dobrze widoczny z Ziemi okrągły basen uderzeniowy o średnicy ok. 418 km, który powstał mniej więcej 4 mld lat temu i został wypełniony lawą bazaltową, tworzącą relatywnie płaski teren, czyli dobry do lądowania misji kosmicznych.
Podczas 14-dniowego pobytu na Srebrnym Globie (co odpowiada jednemu dniowi księżycowemu), zasilany energią słoneczną Blue Ghost przeprowadzi obserwacje i serię eksperymentów. Na przykład 14 marca ma zarejestrować całkowite zaćmienie, gdy Ziemia zasłoni Słońce, a 16 marca udokumentuje zachód naszej gwiazdy, dostarczając dane o unoszeniu się księżycowego pyłu pod wpływem oddziaływania promieniowania słonecznego. Na pokładzie lądownika znajduje się 10 instrumentów naukowych, które m.in. zbiorą próbki księżycowego pyłu, przetestują odporność na promieniowanie chipów komputerowych oraz odbiorą sygnały nawigacyjne z ziemskich satelitów.
W tym roku na Księżycu powinien pojawić się jeszcze jeden prywatny lądownik: Resilience japońskiej firmy ispace. Zasilana energią słoneczną konstrukcja o wymiarach 2,3 m wysokości i 2,6 m szerokości ma osiąść na powierzchni Srebrnego Globu w maju lub czerwcu. Na jej pokładzie umieszczono pięć instrumentów naukowych, w tym pięciokilogramowego łazika Tenacious. Ten kompaktowy pojazd, zbudowany z włókna węglowego wzmocnionego tworzywem sztucznym, wyposażony jest w kamerę wysokiej rozdzielczości i niewielką łopatkę do pobierania próbek gruntu. Wśród pozostałych instrumentów znajdują się m.in. eksperymentalny elektrolizer wody testujący produkcję tlenu i wodoru z księżycowych zasobów, moduł do uprawy alg jako potencjalnego źródła pożywienia oraz sonda DSRP monitorująca poziomy promieniowania.
Firma ispace ogromnie liczy, że Resilience podzieli los Blue Gohsta, a nie Atheny. Bo ona też już raz zaliczyła prażkę. W kwietniu 2023 r. jej lądownik rozbił się o powierzchnię Srebrnego Globu z powodu błędu czujnika wysokości, który zmyliła krawędź krateru.
Czwartek 6 marca okazał się pechowy również dla firmy SpaceX, która przeprowadzała ósmy test swojej najpotężniejszej rakiety Starship. Powiódł się tylko start oraz manewr odzyskania jej pierwszego stopnia, Super Heavy, który po raz trzeci w historii wylądował na wieży startowej, gdzie został efektownie złapany przez specjalne ramiona mechaniczne zwane Mechazillą. Statek kosmiczny Starship (drugi człon) eksplodował zaś nad Morzem Karaibskim, ok. 20 sekund przed zakończeniem fazy wznoszenia (ok. 145 km nad Ziemią). Nie udało się więc umieścić na orbicie czterech symulatorów satelitów Starlink, co było jednym z głównych celów testu. Ponadto planowano kontrolowane lądowanie w Oceanie Indyjskim.