Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Kosmos

Rozjaśnić nieznane. Recenzja książki: Brian Clegg, „Ciemna materia i ciemna energia”

To sytuacja dla naukowców dość irytująca: musimy przyznać, że nie wiemy, z czego składa się 95 proc. Wszechświata. Historię i perspektywy jej rozwiązania przedstawia brytyjski pisarz i dziennikarz.

Na początek garść uwag krytycznych. Tempo książki jest wartkie, a autor sprawnie przechodzi przez kolejne etapy kosmicznych zagadek. Czasami jednak nieco zbyt pospiesznie. Dowiadujemy się na przykład, że „ilość ciemnej energii stoi w sprzeczności z naszą najdokładniejszą obecnie teorią fizyczną – czyli mechaniką kwantową”. Do sedna tej niezgodności jednak nie docieramy. Dla odmiany trafiamy na nieco zbyt szczegółowe wyjaśnienia niektórych zagadnień. Zdarzało mi się zastanawiać „dlaczego czytam o tym właśnie w tym miejscu?”.

Znienacka pojawiają się też niektóre postaci istotne dla historii. Na przykład astronom Fred Hoyle, za pierwszym razem pojawia się dla porównania do innego astronoma Fritza Zwicky’ego. Tyle że trudno to odniesienie zrozumieć, bo autor zbyt wiele o nim nie pisze. Niemal tylko tyle, że był – z bliżej niewyjaśnionych przyczyn – „kontrowersyjny”. Owszem, Hoyle miał wyraziste opinie. Tak, mylił się co do wyjaśnienia początku Wszechświata. Był jednak niekwestionowanie wybitnym fizykiem, który miał olbrzymi wkład w zrozumienie syntezy jądrowej, albo tego, jak materia pod wpływem grawitacji formuje zwarte obiekty jak czarne dziury, gwiazdy czy planety.

A skoro już jestem przy planetach. Nie oczekuję, że autor będzie ekspertem w każdej dziedzinie astrofizyki. Tyle że uproszczenia, jeśli chodzi o obserwacje planet pozasłonecznych, idą nieco za daleko. Z tekstu można by wywnioskować, że wszystkie planety pozasłoneczne, które już znamy, zostały odkryte w wyniku pomiaru prędkości radialnej gwiazdy (okrążająca planetę gwiazda wywołuje „kołysanie” gwiazdy, które precyzyjne instrumenty mogą wychwycić). I pewnie pominąłbym tę generalizację, ale skoro autor pisze „W momencie pisania tego tekstu odkryto niemal 4000 planet poza Układem Słonecznym”, to obawiam się, że czytelnik może pomyśleć, że pomiary prędkości radialnych to najskuteczniejsza metoda odkrywania planet. Tymczasem od rozpoczęcia prac teleskopu kosmicznego Keplera, to metoda zaćmieniowa nadaje tempo odkryciom (planeta zasłaniająca tarczę gwiazdy wywołuje spadek jej jasności). Nieprecyzyjne jest również zdanie: „Jeszcze do niedawna nie było możliwe ustalenie, czy inne gwiazdy mają planety – są one zbyt daleko, by je zobaczyć w świetle odbitym od gwiazd”. Po pierwsze, jesteśmy w stanie już to zrobić i pewnie moi koledzy i koleżanki z obserwatorium przygotowujący właśnie koronograf na Ekstremaline Dużym Teleskopie (ELT), byliby niepocieszeni zignorowaniem całej tej dziedziny badań. Koronografy, w uproszczeniu, zakrywają światło gwiazdy, dzięki czemu można dojrzeć planetę w jej pobliżu, nawet jeśli jest ona miliony razy ciemniejsza od światła gwiazdy. Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie ta metoda da nam w przyszłej dekadzie odkrycie pierwszych dowodów na pozaziemskie życie, więc warto by było zaznajamiać z nią pasjonatów astronomii.

Jest kilka miejsc, w których chciałbym zobaczyć odwołania do źródeł. W przeciwnym wypadku trudno się oprzeć wrażeniu, że autor powtarza znane już anegdoty. A one bywają mieszanką prawdy z fantazją. Jednym z przykładów jest historia o Galileuszu, któremu według Clegga „wytoczono proces za propagowanie systemu Kopernika”. W rzeczywistości historia jest jednak bardziej zniuansowana i najprawdopodobniej ma więcej wspólnego z personalną urazą papieża niż naukowo-religijnym sporem. I znów: pewnie bym to zignorował, gdyby nie to, że naciąłem się kiedyś, opowiadając o tym w towarzystwie jezuity, dyrektora Obserwatorium Watykańskiego. Ten wdał się wtedy w apologetykę, a ja zapamiętałem na zawsze, żeby weryfikować prawdziwość takich anegdot w źródłach.

A teraz pozytywy. W dziedzinie kosmologii i fizyki cząstek autor zdecydowanie jest ekspertem, choć w kilku przypadkach przydało się lepsze wyjaśnienie. I tu brawa dla tłumacza: dorzucił sporą ilość przypisów. W wielu miejscach Clegg wyciąga rzeczywiście nieznane szerzej smaczki. Nie miałem np. pojęcia o tym, że geocentryzm postulował już w starożytności grecki filozof Arystarch z Samos.

Podsumowując: mimo takich czy innych uchybień „Ciemna materia i ciemna energia” to wciągająca opowieść o największych zagadkach współczesnej fizyki. Dobrze ujmuje istotę problemu, a przede wszystkim nie zakłada arbitralnie poprawności jednej z teorii, pokazując szerokie alternatywy i żywą debatę, jaka obecnie toczy się w środowisku naukowym. Daje to czytelnikowi dobry wgląd w status badań nad ciemną materią i energią, pozwalając poszerzyć w przystępny sposób wiedzę w tym zakresie.

Ciemna materia i ciemna energiamat. pr.Ciemna materia i ciemna energia

„Ciemna materia i ciemna energia.
Tajemnicze 95% Wszechświata”
Brian Clegg
Przekład: Tomasz Lanczewski
Wydawnictwo Helion
Liczba stron: 184
Premiera: 08.04.2025