Sondy Voyager 1 i 2 w 1977 r. zabrały w kosmos płyty z wiedzą o ludzkości. Sondy Voyager 1 i 2 w 1977 r. zabrały w kosmos płyty z wiedzą o ludzkości. NASA
Kosmos

Nikt nikomu nie UFO? O podjętej 65 lat temu szalonej próbie kontaktu z obcymi

Bliskie spotkanie w trzech aktach. Recenzja książki: Garrett M. Graff, „UFO”
Kosmos

Bliskie spotkanie w trzech aktach. Recenzja książki: Garrett M. Graff, „UFO”

Amerykański dziennikarz stworzył wciągającą, obszerną i wielowątkową opowieść o rzekomych wizytach kosmitów. Dostałby za nią wysoką ocenę, gdyby nie wpadka w ostatniej części książki.

Mimo zimnej wojny i żelaznej kurtyny badacze z USA i ZSRR próbowali wspólnie szukać pozaziemskich cywilizacji. [Artykuł także do słuchania]

Green Bank to osada w Wirginii Zachodniej, zamieszkana przez zaledwie kilkadziesiąt osób. Położona wśród poprzecinanych nieutwardzonymi drogami wzgórz Appalachów w normalnych okolicznościach pozostałaby zagubionym punktem na mapie. Jednak okoliczności radykalnie zmieniły się w 1956 r., kiedy powstał tu jeden z najważniejszych ośrodków badawczych w USA – Narodowe Obserwatorium Radioastronomiczne (NRAO). Dziś może się poszczycić m.in. największym na świecie w pełni sterowalnym radioteleskopem (Robert C. Byrd Green Bank Telescope), którego główna antena ma średnicę 100 m, a cała konstrukcja wysokość ponad 40-piętrowego budynku.

W przeciwieństwie do tradycyjnych teleskopów optycznych, wykorzystujących lustra i soczewki do obserwacji widzialnej dla ludzkiego oka części światła, radioastronomia bada wszechświat, wyłapując fale radiowe, które stanowią inną część spektrum promieniowania elektromagnetycznego (jednak – wbrew filmowym schematom – radioastronomowie nie używają słuchawek, lecz stosują różne metody wizualizacji fal radiowych).

Teleskopy potrzebują czystego nieba, a ich radiowi kuzyni – terenów bez zakłóceń. Stąd lokalizacja NRAO – dolina tworzy w Green Bank osłonę przed radiowym szumem z pobliskich miast i umożliwia nasłuchiwanie nawet najsłabszych sygnałów z kosmosu. Ponadto obowiązuje tam całkowity zakaz używania m.in. telefonów komórkowych, urządzeń z Wi-Fi i Bluetoothem czy aparatów cyfrowych, a strażnicy regularnie patrolują teren. Kuchenki mikrofalowe są zamykane w klatkach Faradaya, by nie wpływały na obserwacje radioastronomiczne. A w bezpośrednim sąsiedztwie teleskopu poruszać się mogą tylko auta napędzane silnikami Diesla, pozbawione świec zapłonowych.

Pierwsze nasłuchiwanie

65 lat temu w Green Bank rozpoczął się nietuzinkowy eksperyment Projekt Ozma, którego inicjatorem był młody radioastronom Frank Drake. Chodziło o pierwszą w historii naukową próbę poszukiwania sygnałów radiowych od cywilizacji pozaziemskich. Można ją uznać za początek dziedziny znanej później jako CETI (Communication with Extraterrestrial Intelligence), a następnie SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence). Ten pierwszy skrót odnosi się zwłaszcza do lat 1959–75, kiedy kładziono nacisk na nawiązanie kontaktu i łączność.

Projekt Ozma polegał na obserwacji za pomocą 26-metrowego radioteleskopu pobliskich gwiazd Tau Ceti i Epsilon Eridani (oddalonych odpowiednio o ok. 12 oraz 10,5 lat świetlnych), które wybrano jako potencjalne miejsca, gdzie mogły narodzić się inteligentne cywilizacje. Zespół Drake’a skoncentrował się na wychwytywaniu sygnałów radiowych na częstotliwości 1420 MHz odpowiadającej tzw. linii wodorowej. Skąd taki wybór? W atomach wodoru zachodzą subtelne zmiany energetyczne, które uwalniają promieniowanie radiowe o takiej częstotliwości. Drake i inni pionierzy CETI/SETI niezależnie od siebie wpadli na pomysł, że skoro pierwiastek ten jest najbardziej rozpowszechniony w kosmosie, to każda zaawansowana cywilizacja zainteresowana łącznością międzygwiezdną zwróci uwagę na częstotliwość 1420 MHz. Byłby to swego rodzaju kosmiczny uniwersalny kanał kontaktowy.

Nasłuchiwanie kosmosu zaczęło się od wielkiej sensacji, bo szybko wyłapano sygnał o zaskakującej regularności. Jednak równie wielkie było rozczarowanie, kiedy się okazało, że pochodził z Ziemi – dziś wiemy, że prawdopodobnie ze słynnego amerykańskiego samolotu szpiegowskiego U2 (co ciekawe, szacuje się, że również ponad połowa raportów o UFO z końca lat 50. XX w. była w rzeczywistości obserwacjami tych maszyn). Choć w ramach Projektu Ozma nie natrafiono na żaden inteligentny sygnał z kosmosu, to miał on fundamentalne znaczenie metodologiczne – ustanowił podstawy naukowego podejścia do poszukiwania obcych cywilizacji i zainspirował kolejne dekady badań w tej dziedzinie (trwają do dziś), wykorzystujących coraz bardziej zaawansowane techniki radioastronomiczne.

O CETI/SETI napisano tysiące artykułów, powstały też filmy i książki. Można zatem odnieść wrażenie, że powiedziano już na ten temat wszystko. Jednak wydana niedawno w Stanach Zjednoczonych książka „Mixed Signals” (Sprzeczne sygnały) zaskakuje oryginalnym spojrzeniem. Dr Rebecca Charbonneau, która zajmuje się historią nauki w American Institute of Physics oraz pracuje jako adiunkt w NRAO, przedstawia w niej historię CETI/SETI jako produkt zimnej wojny.

Autorkę zaintrygował fakt, że radioastronomia szybko rozwinęła się w krajach, które odegrały rolę w konstruowaniu radarów podczas drugiej wojny światowej, w tym w Wielkiej Brytanii, Australii i Holandii. Jednak w praktyce jedynie w USA i ZSRR rozwinęły się znaczące i rozbudowane programy poszukiwania obcych cywilizacji. Dlatego historyczka przedstawia CETI/SETI nie tylko jako naukowe przedsięwzięcie, lecz także zjawisko kształtowane przez dynamikę i napięcia zimnej wojny.

Do Ziemian przez Wenus

To zaś sprawiło, że CETI/SETI miotało się między rywalizacją a kooperacją. Oto spektakularny, choć dziś już trochę zapomniany przykład. W grudniu 1962 r. Rosjanie wysłali radiową wiadomość dla planety Wenus. Gazeta „Krasnaja Zwiezda” entuzjastycznie donosiła o „nowym zwycięstwie radzieckiej nauki i technologii” (rok wcześniej na orbitę okołoziemską poleciał Jurij Gagarin). Z kompleksu radarowego w Eupatorii na Krymie wyemitowano zakodowany alfabetem Morse’a radiowy przekaz składający się ze słów „mir” („świat” lub „pokój”), „Lenin” i „СССР” (ZSRR). Transmisja nie była więc prawdziwą próbą porozumienia z inteligencją pozaziemską, tylko pokazem technologicznej i ideologicznej siły ZSRR w samym środku zimnej wojny.

Mimo to sygnał z Eupatorii zapisał się w historii jako pierwsze celowe użycie radioastronomii do wysłania wiadomości w kosmos, torujący drogę późniejszym, bardziej przemyślanym i nieprzesiąkniętym ideologią próbom łączności międzygwiezdnej. Takim jak słynna „wiadomość” z 1974 r. wyemitowana za pomocą największego ówczesnego ziemskiego radioteleskopu Arecibo w Portoryko w kierunku M13, gromady ok. 1 mln gwiazd. Składała się z serii zer i jedynek kodujących podstawowe informacje o ludzkości i naszym rozumieniu wszechświata.

CETI/SETI było również nierozerwalnie związane z rozwojem zimnowojennych technologii wywiadowczych – zauważa Charbonneau. Radioastronomia dostarczała bowiem idealnych narzędzi zarówno do badania kosmosu, jak i podsłuchiwania przeciwników. Na przykład infrastruktura tworzona pozornie dla celów naukowych, jak strefa ciszy radiowej w Wirginii Zachodniej czy brytyjskie obserwatorium Jodrell Bank w Cheshire, służyła także strategicznym działaniom wywiadowczym. Dowodzi tego m.in. historia z lat 80., kiedy NASA stworzyła coś w rodzaju „superradia” – wielokanałowy analizator widma (MCSA), który mógł jednocześnie monitorować ponad 60 tys. kanałów radiowych, szukając sygnałów mogących pochodzić od pozaziemskich cywilizacji. Pod pozorem rutynowych testów naukowych MCSA przewieziono do Jodrell Bank, a naukowcom z SETI powiedziano, że będą wypróbowywać nowy sprzęt. W rzeczywistości urządzenia posłużyły do nasłuchiwania sygnałów z radzieckich sond kosmicznych.

Obcy obok nas

Zimnowojenny podział świata na dwa wrogie bloki sprawiał też, że nawiązanie dialogu i wymiana informacji między naukowcami – a szerzej, między supermocarstwami – stanowiły wyzwanie niemal porównywalne do próby porozumienia się z hipotetycznymi istotami pozaziemskimi. Ideologiczny przeciwnik po drugiej stronie żelaznej kurtyny również jawił się jako byt obcy, z którym porozumienie obciążała głęboka nieufność.

Bagaż ten zwiększał ryzyko ośmieszenia jednej ze stron, czego przykładem jest sprawa CTA-102, czyli bardzo aktywnego jądra odległej galaktyki. Nabrała światowego rozgłosu 12 kwietnia 1965 r. (czyli w Dzień Kosmonautyki w ZSRR), kiedy radziecka agencja prasowa TASS opublikowała komunikat o odkryciu przez astronoma Giennadija Szołomickiego niezwykłego sygnału radiowego pochodzącego z tego właśnie obiektu. Chociaż sam tekst depeszy był stosunkowo krótki i wstrzemięźliwy, to jednak subtelnie sugerował możliwość sztucznego pochodzenia. Wspominał mianowicie o potencjalnym związku z teoriami innego radzieckiego astronoma, Nikołaja Kardaszowa, dotyczącymi klasyfikacji supercywilizacji zdolnych do działań na kosmiczną skalę.

Poszukiwanie obcych sygnałów radiowych zaczęło się w Green Bank (Wirginia Zachodnia) w 1960 r.Alamy Stock Photo/BE&WPoszukiwanie obcych sygnałów radiowych zaczęło się w Green Bank (Wirginia Zachodnia) w 1960 r.

Wiadomość błyskawicznie podchwyciły media, co wywołało międzynarodową sensację, a wśród naukowców, szczególnie radzieckich, przerażenie. Obawiali się bowiem, że ogłoszenie potencjalnie przełomowego odkrycia przed jego rzetelnym potwierdzeniem może ośmieszyć całą dziedzinę badań nad komunikacją z inteligencją pozaziemską. Tym bardziej że próby weryfikacji tych rewelacji przez naukowców z Zachodu napotkały poważne przeszkody. Okoliczności polityczne utrudniły szybką i transparentną kontrolę pochodzenia sygnału z CTA-102.

Porozumienie ponad podziałami

Mimo to CETI/SETI stała się jedną z nielicznych platform umożliwiających nawiązywanie kontaktów naukowych ponad żelazną kurtyną. W czasach, gdy wiele obszarów nauki ściśle kontrolowano lub upolityczniono (jak badania kosmiczne czy fizykę jądrową), wspólne rozważania nad fundamentalnym pytaniem „Czy jesteśmy sami we wszechświecie?” oferowało, choć nie zawsze, stosunkowo neutralny grunt do dyskusji.

Spektakularnym przykładem okazała się współpraca słynnego amerykańskiego astronoma i popularyzatora nauki Carla Sagana z wybitnym radzieckim astrofizykiem Józefem Szkłowskim. W 1966 r. na Zachodzie ukazała się ich książka „Intelligent Life in the Universe”. Była to w istocie rozszerzona i zaktualizowana przez Amerykanina wersja pionierskiej pracy Szkłowskiego „Wszechświat, życie, myśl”. Sam fakt, że naukowcy ci podjęli się wydania tak znaczącej publikacji w środku zimnej wojny, był wydarzeniem bezprecedensowym. Ich współpraca oparta na listownej korespondencji (czasami utrudnianej przez cenzurę czy fatalnie działającą pocztę), jak również wzajemnym szacunku zaowocowała książką, która wywarła spory wpływ na popularyzację idei CETI/SETI na Zachodzie. Stała się też symbolem możliwości intelektualnego porozumienia ponad podziałami.

Innym kluczowym momentem okazała się międzynarodowa konferencja poświęcona CETI, która odbyła się w 1971 r. w Obserwatorium Astrofizycznym w Biurakanie w Armenii. Spotkanie zorganizowały amerykańska Narodowa Akademia Nauk i Akademia Nauk ZSRR, co samo w sobie było znaczącym osiągnięciem dyplomatycznym w tamtym okresie. Wzięli w nim udział czołowi naukowcy z obu stron żelaznej kurtyny, w tym Sagan, Szkłowski, Drake, Kardaszow i wielu innych pionierów CETI/SETI. Chociaż nie przyniosło przełomu, stanowiło niezwykle ważną przestrzeń do bezpośredniej wymiany myśli, dyskusji nad metodologią badań i pozwoliło nawiązać osobiste kontakty.

Czasami jednak nawet one nie były w stanie przełamać pewnych barier. Przykładem są prace nad pozłacanymi płytami z przekazem z Ziemi, które umieszczono na pokładach dwóch amerykańskich sond Voyager (wystrzelono je w 1977 r., a obecnie znajdują się już poza granicami Układu Słonecznego i nadal działają, choć w ograniczonym zakresie). Miały one zawierać skondensowaną wiedzę o ludzkiej różnorodności, m.in. w postaci nagranych dźwięków i obrazów.

Sprzeczne sygnały

Oczywiście ze stworzeniem takiego zbioru wiązały się trudności i pytania, m.in. kto i co ma odpowiednio reprezentować całą ludzkość wobec kosmosu. Spory problem pojawił się więc w momencie wyboru muzyki z ZSRR. Początkowo amerykański zespół odpowiedzialny za płytę dla Voyagerów (jego członkiem był Sagan) wskazał XIX-wieczną pieśń ludową „Korobiejniki” o spotkaniu młodej dziewczyny z wędrownym handlarzem. Związek Radziecki wyraził jednak niezadowolenie, uznając, że utwór gloryfikujący kapitalistyczną transakcję nie stanowi odpowiedniej reprezentacji „ojczyzny międzynarodowego proletariatu”. Dlatego Rosjanie zaproponowali szlagier „Podmoskiewskie wieczory”, ale ostatecznie na płycie znalazła się gruzińska pieśń ludowa o buncie przeciwko właścicielowi ziemskiemu.

Historia CETI/SETI z okresu zimnej wojny jest zatem czymś więcej niż tylko kroniką naukowej pogoni za kosmitami. Chyba najciekawszą jej puentą jest fundamentalne rozdarcie: z jednej strony poszukiwanie inteligencji pozaziemskiej ucieleśniało najpiękniejsze marzenia ludzkości – o przekraczaniu granic, kosmicznym braterstwie i pokojowym porozumieniu ponad podziałami; z drugiej zaś, zrodzone w cieniu atomowego zagrożenia i ideologicznej konfrontacji, nieustannie przypominało o naszych koszmarach – wrogości, nieufności i potencjale samozniszczenia. A ostrzegali przed nimi nawet fikcyjni kosmici w powieści Sagana (na jej podstawie Robert Zemeckis nakręcił film „Kontakt” z Jodie Foster w roli głównej).

Ta dwoistość, „sprzeczne sygnały” wysyłane przez ludzkość, pozostają być może najbardziej fascynującym i wciąż aktualnym dziedzictwem zimnowojennych prób nawiązania kontaktu z Innymi.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną