Pulsar - najnowsze badania naukowe. Pulsar - najnowsze badania naukowe. Shutterstock
Środowisko

Gdyby nie uderzenia, Ziemia byłaby martwa

Bez deszczu nie byłoby życia?
Środowisko

Bez deszczu nie byłoby życia?

Tak sugerują wyniki najnowszego eksperymentu przeprowadzonego przez zespół, któremu lideruje noblista Jack Szostak.

Do słynnego eksperymentu z 1952 r. nawiązali badacze z Harvard University. I – jak twierdzą w najnowszym PNAS – dowiedzieli się, jakie zjawisko przyczyniło się do powstania życia na naszym globie.

Skąd wzięło się życie na naszej planecie? Przybyło z kosmosu, czy też jest rdzennie ziemskie? A może z zewnątrz dotarły surowce i półprodukty, a Ziemia okazała się dla życia idealną montownią? Debata na ten temat trwa od dawna. Wśród tych, którzy uważają, że generalnie jesteśmy „tutejsi” i wyłoniliśmy się z miejscowej martwej materii, ścierają się dwie główne koncepcje. Według pierwszej życie wystartowało u wylotu gorących źródeł bijących na dnie głębin oceanicznych. Druga wskazuje na odmienne środowisko: płytkie, ciepłe i nasłonecznione zbiorniki wodne – „zupę pierwotną”, jak to w 1924 r., a więc dokładnie sto lat temu, określił Aleksander Oparin. Prawie trzy dekady później, w 1952 r., Stanley Miller i Harold Urey przeprowadzili słynny eksperyment laboratoryjny, podczas którego w zamkniętym naczyniu wypełnionym kilkoma nieorganicznymi związkami – wodoru, metanu, amoniaku i wody – inicjowali wyładowania elektryczne, uzyskując wiele związków organicznych, w tym aminokwasów, obecnych w żywych organizmach.

Od tego czasu przeprowadzono dziesiątki eksperymentów mających na celu stworzenie – mówiąc skrótowo – „życia w próbówce”. Najnowszy przeprowadzili naukowcy z Harvard University (zespołem kierował George Whitesides, jeden z najwybitniejszych współczesnych chemików, który do współpracy zaprosił kilkunastu badaczy próbujących od lat rozgryźć zagadkę życia w projekcie Origin of Life Initiative). Tym razem eksperymentatorzy wprost nawiązali do doświadczenia Millera i Ureya. W laboratorium inicjowali wyładowania elektryczne w naczyniu wypełnionym mieszaniną gazów, w której znajdowały się związki węgla i azotu. Iskry trafiały w płytki pojemnik z gorącym roztworem wodnym zawierającym rozmaite związki nieorganiczne.

W ten sposób badacze zamierzali zweryfikować scenariusz narodzin ziemskiego życia w płytkich akwenach morskich podgrzewanych przez wyziewy wulkaniczne wydostające się z wnętrza skorupy ziemskiej oraz bombardowanych przez wyładowania atmosferyczne. I faktycznie uzyskali mnóstwo związków organicznych będących, jak to określili, „podstawowymi cegiełkami życia”. Szczególnie obfity plon zebrali po dodaniu minerałów siarczkowych często występujących w gorących źródłach wulkanicznych.

W konkluzji artykułu opisującego eksperyment jego autorzy stwierdzają: „Wyładowania elektryczne sprawiły, że węgiel i azot z powietrza zostały przeobrażone w użyteczne biologicznie molekuły, które akumulowały się w roztworze wodnym”. Komentując wyniki badań, Whitesides stwierdził, że „na wczesnej Ziemi pioruny mogły uruchamiać ciąg reakcji elektrochemicznych obejmujących atmosferę, oceany i skały w strefach aktywnego wulkanizmu, stwarzając lokalne warunki do powstania i przetrwania życia”.


Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną