Pulsar - najnowsze badania naukowe. Pulsar - najnowsze badania naukowe. Shutterstock
Środowisko

Dwadzieścia lat z mikroplastikiem. Raport o zatruwaniu świata

Plastik można z siebie zmyć. Jest się z czego cieszyć?
Struktura

Plastik można z siebie zmyć. Jest się z czego cieszyć?

Żeby tworzywo sztuczne nie zapalało się od iskry, w jego składzie znalazły się tzw. uniepalacze. Miały być bezpieczne, powodują jednak negatywne skutki. Badacze sprawdzili, w jakim stopniu przenikają przez skórę.

Są w powietrzu, którym oddychamy, w wodzie, którą pijemy, i w pokarmach, które zjadamy. My, ale też wszystkie inne organizmy. W 2022 r. zaśmieciliśmy Ziemię nawet 40 mln ton plastikowych drobin o średnicy poniżej pół centymetra. Za dwie dekady będzie to już 80 mln ton, jeśli nie zatrzymamy tej fali – prognozują naukowcy w „Science”.

Część z tych badaczy to te same osoby, które dokładnie 20 lat temu opublikowały w tym samym czasopiśmie pierwszy w historii artykuł dotyczący mikroplastiku przenikającego do środowiska naturalnego. Terminem tym określili wówczas cząsteczki popularnych tworzyw sztucznych – akrylu, nylonu, polietylenu, poliestru i innych – mające średnicę do 20 mikrometrów, których obecność zidentyfikowali w akwenach przybrzeżnych wokół Wielkiej Brytanii. Informowali wówczas, że stężenie sztucznych cząstek w brytyjskich wodach rośnie systematycznie od połowy lat 60. XX w. W późniejszym czasie rozszerzono definicję mikroplastiku, zaliczając do niego cząstki o średnicy poniżej 5 mm, stwierdzając, że mogą one być łatwo połykane przez zwierzęta i w ten sposób stwarzać dla nich dodatkowe zagrożenie.

W ciągu 20 lat, jakie minęły od tej pionierskiej publikacji, w prasie naukowej pojawiło się łącznie ponad 7 tys. doniesień dotyczących mikroplastiku. Odnajdywano go w coraz większych ilościach i wszędzie: w wodzie morskiej i słodkiej, w głębiach oceanicznych i lodzie morskim. Odkryto, że gromadzi się w ciałach zarówno małych bezkręgowców, jak i dużych drapieżców. Znaleziono go w rzekach, strumieniach i jeziorach. Stwierdzono, że najmniejsze drobiny szybują w atmosferze i w ten sposób docierają do wierzchołków najwyższych szczytów górskich, włącznie z Mount Everestem. Dziś jest już oczywiste, że stały się one powszechnym zanieczyszczeniem na globie. Skąd pochodzi mikroplastik w środowisku? Do tej pory zidentyfikowano ok. 30 jego źródeł – bezpośrednich i pośrednich. Za wszystkimi stoi oczywiście człowiek.

Stopniowo zorientowano się, że plastikowe cząstki mogą być doskonałym środkiem transportu dla wielu toksycznych związków. Pochłaniają je, przenoszą, a potem uwalniają. Dzięki temu toksyny wędrują od jednego ekosystemu do kolejnego.

Plastikowy drobiazg uczestniczy też w innego rodzaju wędrówce – w górę łańcuchów pokarmowych, a biorąc pod uwagę, jak jest wszędobylski, trwały i elastyczny, musiał na koniec wniknąć do wnętrza naszych ciał. Wykryto go w płucach, nerkach, wątrobach, we krwi, w łożyskach (skąd przenika do płodów), a także w mleku kobiet karmiących. Czasami dociera do nas okrężną drogą, na przykład wtedy, gdy wdychamy jego drobiny przybyłe z daleka. Czasami jednak ma do pokonania bardzo krótki dystans, na przykład z pasty do zębów do jamy ustnej.

„Człowiek to jeden z ok. 1,3 tys. organizmów, w których wnętrzach wykryto do tej pory mikroplastik. Jest w powietrzu, którym oddychamy, w wodzie, którą pijemy, i w pokarmach, które zjadamy. Wciąż nie wiemy dokładnie, jakie mogą być tego konsekwencje zdrowotne, szczególnie jeśli koncentracja tych drobin w naszych tkankach i narządach będzie rosła. Jak wpłynie to na nasz układ krążenia? Czy zwiększy ryzyko niektórych nowotworów? Czy zaburzy niektóre funkcje regulacyjne? Na te pytania wciąż jeszcze nie znamy precyzyjnej odpowiedzi” – przyznaje Richard Thompson z University of Plymouth, główny autor obu publikacji w „Science” – tej sprzed 20 lat i dzisiejszej. Podkreśla on jednak, że choć nauka jeszcze nie wszystko o mikropastiku wie, to zasada przezorności nakazuje, aby już teraz ograniczyć związane z nim ryzyka ujawnione podczas dotychczasowych badań. „Nowe technologie mają to do siebie, że zanim poznamy ich wszystkie, a przynajmniej te najważniejsze skutki uboczne, upływają dekady, podczas których nie można siedzieć z założonymi rękami, widząc niepokojące symptomy” – zauważa naukowiec.

Thompson i jego współpracownicy przekonują, że nauka dostarczyła już wystarczająco dużo rzetelnych dowodów, które powinny przekonać polityków i społeczeństwa do podjęcia radykalnych działań powstrzymujących rozprzestrzenienie się mikroplastiku. Jakich? Wprowadzenia globalnego zakazu stosowania plastiku tam, gdzie jest on zbędny lub też można go czymś zastąpić. Zakazania sprzedaży, dystrybucji, eksportu i importu produktów zawierających mikroplastik. W przypadku mikroplastiku powstającego wtórnie (np. z odzieży) – ogólnoświatowych regulacji dotyczących składu i sposobu projektowania produktów. Czy to w ogóle da się zrobić? Szansę badacze upatrują w podpisaniu międzynarodowej Konwencji ds. Zanieczyszczenia Plastikiem (ang. Plastic Pollution Treaty) dyskutowanej obecnie pod auspicjami ONZ. Piąta runda negocjacji ma się odbyć w listopadzie tego roku. „Aby jednak ta szansa została wykorzystana, trzeba w porozumieniu uwzględnić cały cykl obiegu plastiku w środowisku naturalnym. Jeśli coś przeoczymy, szkody będą coraz większe” – zwracają uwagę badacze.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną