Oglądana pod mikroskopem skała metamorficzna sprzed miliarda lat, której powstaniu towarzyszyła emisja dwutlenku węgla do atmosfery. Oglądana pod mikroskopem skała metamorficzna sprzed miliarda lat, której powstaniu towarzyszyła emisja dwutlenku węgla do atmosfery. E.M. Stewart
Środowisko

Ciepło, które uratowało Ziemię

Gdy Słońce nie dawało rady, nasz glob musiał radzić sobie sam.

Dwutlenek węgla jest obecnie negatywnym bohaterem doniesień medialnych, bo faktycznie jego poziom rośnie niepokojąco szybko, co może zaburzyć ziemski klimat, ale przez ponad 2 mld lat to prawdopodobnie ten gaz nie pozwalał na to, aby powierzchnia Ziemi zamarzła i pokryła się lodem. Na takiej planecie szanse przetrwania życia byłyby niewielkie. Zwłaszcza że Słońce świeciło kiedyś o 25–30% słabiej niż dziś. Tymczasem oceany szumiały tu już co najmniej 3,6–3,8 mld lat temu, a może i wcześniej.

Skąd jednak wziął się dwutlenek węgla w ziemskiej atmosferze w tak dużych ilościach, że wystarczyły one do ocieplenia całego globu? Autorzy artykułu w „PNAS” – geolodzy Donald Penman i E.M. Stewart – wskazują nowy trop: metamorfizm, czyli przeobrażanie się jednego typu skał w inny, zachodzące we wnętrzu litosfery pod wpływem wysokich temperatur i potężnego ciśnienia. Skały metamorficzne występują powszechnie na Ziemi. Do najbardziej znanych należą marmury, które powstały z przeobrażenia skał węglanowych: wapieni i dolomitów. Penman i Stewart dowodzą, że właśnie metamorfoza skał węglanowych, głównie wielkich mas dolomitów pogrążających się we wnętrzu globu, mogła być istotnym (choć niejedynym, bo były jeszcze wulkany) źródłem dwutlenku węgla uciekającego do atmosfery i nasilającego efekt cieplarniany, który uchronił Ziemię przed zamarznięciem.

Wiedza i Życie 11/2024 (1079) z dnia 01.11.2024; Sygnały; s. 9