Shutterstock
Środowisko

Pomidor i niecierpek na ringu. Kogo czeka nokaut?

Te gatunki często rosną w bliskim sąsiedztwie. Jak drugi wpływa na jakość owoców pierwszego – sprawdzili naukowcy z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i Uniwersytetu Wrocławskiego.

O gatunkach inwazyjnych mówi się dużo jako o czynniku zmniejszającym różnorodność dzikiej przyrody. Niektórzy jednak tym argumentem mało się przejmują, uważając za istotny jedynie bezpośredni wpływ na gospodarkę. Rośliny inwazyjne wnikają w uprawy, stając się chwastami, ale dopóki zajmują obszary z rolniczego punktu traktowane jak nieużytki, niektórzy w ogóle nie widzą problemu. Bywa wręcz, że inwazyjne rośliny są nielegalnie uprawiane jako źródło nektaru dla pszczół hodowlanych. Tak jest z niecierpkiem gruczołowatym, zwanym też himalajskim.

Obecnie występuje w całej Polsce, choć częściej na południu – jest największym w Polsce przedstawicielem rodzaju Impatiens. Jak wszystkie niecierpki rozsiewa nasiona, katapultując je, kiedy owoc zostanie dotknięty. A że one dobrze pływają, jednym z typowych miejsc jego występowania są brzegi rzek i potoków. Ma okazałe kwiaty, a strzelanie owocami może być zabawą, więc nieraz trafia do wiejskich ogródków. I właśnie w takich miejscach może sąsiadować z roślinami uprawnymi, np. pomidorami. Naukowcy z Krakowa i Wrocławia postanowili sprawdzić konsekwencje takiego sąsiedztwa, zwłaszcza w zakresie konkurencji o zapylacze.

Pomidory, jak na rośliny psiankowate przystało, mają kwiaty dość efektowne. Ich pręciki są zrośnięte, tworząc rurkę wokół słupka, dzięki czemu pyłek może na niego opaść samoczynnie. Samozapylenie pozwala na wytworzenie nasion i owoców, i często jest wykorzystywane w uprawach szklarniowych, gdzie owady zapylające mają utrudniony dostęp. Ma to jednak nieoczywiste konsekwencje – tak powstałe owoce często są mniejsze i mniej kształtne, co przekłada się na ich wartość handlową. Z jakichś względów owoce powstałe przy pomocy owadów są większe i bardziej kuliste. Najbardziej efektywne są przy tym trzmiele, zdolne do zapylania wibracyjnego, dzięki któremu pyłek uwięziony w rurce pręcikowia łatwo odpada. Pomidory w zasadzie nie wytwarzają nektaru, więc pyłek jest jedynym zasobem, którego poszukują zapylacze.

Niecierpek gruczołowaty ma kwiaty jeszcze bardziej okazałe – przynajmniej z punktu widzenia ludzkiej estetyki. Wytwarza też nektar i więcej substancji zapachowych. Badanie dowiodło, że jest przez to o wiele bardziej atrakcyjny dla zapylaczy. W przypadku pszczoły miodnej nie ma żadnego dylematu z wiersza o osiołku, któremu w żłoby dano – jeżeli obok siebie kwitły pomidor i niecierpek, owady praktycznie zawsze odwiedzały tego drugiego. W przypadku trzmieli rudych dysproporcje są nieco mniejsze, ale nadal przytłaczające. A obserwacje wykazały, że w zasadzie liczą się tu właśnie te dwa zapylacze. Inne gatunki szeroko ujętych pszczół czy muchówek bzygowatych składały roślinom wizyty dużo rzadziej. Ciekawe jest to, że dla tej reszty pomidor i niecierpek okazały się podobnie atrakcyjne. Przypadki, że podczas jednego lotu trzmiel odwiedził i pomidora, i niecierpka, zdarzyły się zaś tylko kilka razy.

Ostatecznie w czasie badania wizytę zapylaczy odnotowano u prawie wszystkich niecierpków i tylko u połowy pomidorów. Pozostałe musiały radzić sobie same, np. wiatropylnie. Okazuje się więc, że gatunki inwazyjne nie tylko zaburzają stosunki w dzikiej przyrodzie, ale nawet nie będąc chwastami, mogą negatywnie wpływać na uprawy.


Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną