Pulsar - najnowsze informacje naukowe. Pulsar - najnowsze informacje naukowe. Shutterstock
Środowisko

W sprawie lasów wciąż jesteśmy w lesie?

Przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Lasów Państwowych, organizacji pozarządowych, branży drzewnej, aktywiści, samorządowcy i naukowcy – wspólnie dyskutują o przyszłości polskich lasów. I głównie narzekają. [Artykuł także do słuchania]

Zmiany w lasach – obiecuje je większość rządowa – postępują, choć bardzo powoli. Tak wynika z kolejnej rundy tzw. narady o lasach, czyli wielostronnych negocjacji, mających doprowadzić do bardziej starannej ochrony lasów najcenniejszych przyrodniczo i tych, które są miejscem regularnej rekreacji. Uczestnicy przede wszystkim narzekają. Nie są zadowoleni ze stylu rozmów i postawy innych stron – obok ministerstwa klimatu i środowiska, to także leśnicy z Lasów Państwowych, aktywiści inicjatyw niesformalizowanych i organizacje pozarządowe, przedstawiciele nauki, przemysłu drzewnego oraz firm pracujących w lesie.

Padają zarzuty o brak dobrych intencji i oskarżenia o próby wykiwania pozostałych. Najwięcej zastrzeżeń zgłaszają aktywiści, którzy z niezmienną determinacją próbują ustalić z leśnikami zasięg tzw. lasów społecznych. Na serio udało się to jedynie w przypadku Wrocławia i okolic. Dyskusje o terenach wokół innych aglomeracji są albo mniej zaawansowane, albo ugrzęzły. Według społeczników winę ponoszą leśnicy, którzy obstają przy status quo i opierają się przed typowaniem lasów, których już nie tknie piła łańcuchowa lub gdzie interwencje drwali będą bardzo niewielkie.

Leśnicy wykorzystują zapętlenie

Społeczna krytyka – tym razem za oddawanie pola i nadmierną pobłażliwość wobec dywersji procesu przez Lasy Państwowe – spada też na ministerstwo. Z kolei jego przedstawiciele rozkładają ręce i twierdzą, że nie mają bezpośredniego przełożenia na leśników. Mają też nie dysponować środkami do ich dyscyplinowania.

Dodatkową potrzebę kurtuazji wymusza koalicyjny rozdzielnik: resortem środowiska zarządza Trzecia Droga, a Lasy Państwowe to polityczna domena partii premiera. Leśnicy, czemu trudno się dziwić, wykorzystują to zapętlenie, dobrze wiedząc, że w obecnym porządku prawnym bez ich dobrej woli nie uda się w w miarę elegancki sposób zrealizować punktu umowy koalicyjnej o wyłączeniu 20 proc. polskich lasów z wycinki.

Koalicjanci przyjęli to zobowiązanie pod naciskiem obywatelek i obywateli, oburzonych dotychczasową skalą eksploatacji lasu. Chodziło także o styl i głębokie upartyjnienie Lasów Państwowych podczas dwóch kadencji PiS. Nowy rząd miał załatwić obie sprawy. Sondaże podpowiadają, że realizacji postulatu o 20 proc. chce ponad 80 proc. pytanych, więc politykom koalicji zależy na sukcesie. Leśnicy jednak, zwłaszcza ci ze średnich i niższych szczebli, starają się brać rzecz na przeczekanie. Obstawiając, że rządy się zmieniają, a ich firma rozpoczęła właśnie drugie stulecie działalności.

Niemcy obniżają ceny

Nadal nie są jednak sprecyzowane obszary do wyłączeń. Lasy Państwowe podczas ostatniej rundy narady przedstawiły zręb swojej koncepcji, ale całkowite wyłączenia obejmują w niej jedynie 8 proc. zawiadywanego przez nie obszaru, w tym znalazły się także tereny już chronione.

Równolegle lamentują przedsiębiorcy. Twierdzą, że rewolucja toczy się za szybko i nie są się w stanie przygotować, zakładom usług leśnych zabraknie zleceń a fabrykom surowca. W tle jest jeszcze wyhamowanie gospodarki niemieckiej i branży budowlanej w Azji, co wpływa na zmniejszenie zapotrzebowania na wyroby z polskiego drewna i automatycznie obniża jego cenę.

Organizacje oprotestowują propozycje

Do największych postępów doszło w lasach cennych przyrodniczo. Niewielka ich część – głównie w górach i puszczach północno-wschodniej Polski – od stycznia jest chroniona w ramach tzw. moratorium – dość ekstraordynaryjnego i chwilowego środka zabezpieczającego. Następnej decyzji w tym rodzaju nie ma się co spodziewać – byłaby raczej świadectwem nieufności wobec kierownictwa Lasów Państwowych, a tym samym ich politycznych przełożonych i w konsekwencji starszego partnera w koalicji. Padają więc zapowiedzi ministerstwa o przyjęciu bardziej trwałych form ochrony.

Nową kategorią będą obok lasów społecznych także tzw. starolasy – dziesiątki tysięcy hektarów lasów stosunkowo wiekowych i noszących cechy spontanicznego rozwoju. Powstają – to już inicjatywa Lasów Państwowych – nowe rezerwaty. Jeszcze w tym roku pięćdziesiątka, w przyszłym dodatkowa setka. To nie są duże obiekty, przeważnie kilkudziesięciohektarowe, w każdym razie mają być świadectwem dobrej woli. Za mało! – odpowiadają organizacje przyrodnicze, które przygotowały projekty ponad tysiąca rezerwatów różnej wielkości.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną