Zagadka wielkiej erupcji wyjaśniona po 200 latach
Średnio co kilka dekad na Ziemi dochodzi do silnej erupcji, której konsekwencje odczuwa przez pewien czas jeśli nie cały glob, to znaczna jego część. Dzieje się tak wtedy, gdy w wyniku wybuchu wulkanu do stratosfery dostają się duże ilości związków siarki, które zostają rozwleczone wokół planety, tworząc warstewkę odbijającą część promieniowania słonecznego i w efekcie ją schładzającą. Intensywność tego schładzania zależy od siły i lokalizacji erupcji.
Do kilku takich erupcji, które na pewien czas zachwiały klimatem planety, doszło także w XIX w. Lokalizacje niektórych świetnie znamy. Wymieńmy choćby gigantyczny wybuch Tambory na indonezyjskiej wyspie Sumbawa w kwietniu 1815 r., czy nieco słabszy, ale wciąż bardzo potężny wybuch wulkanu Krakatau w sierpniu 1883 r. Oba doprowadziły do przejściowego spadku temperatury na planecie. W tym samym stuleciu zdarzyły się też jednak wielkie, schładzające glob erupcje, których sprawcy pozostawali nieznani. Tak było w roku 1831, kiedy to w wielu zakątkach globu obserwowano efekty optyczne w atmosferze wskazujące na silną erupcję, a miesiące letnie zapisały się w umiarkowanych szerokościach półkuli północnej jako anormalnie chłodne i deszczowe. Zjazd temperatur potwierdziły dane paleoklimatyczne pozyskane ze słojów drzew i stalagmitów.
Kolejnym naturalnym archiwum, w którym przechowywane są informacje o dawnych erupcjach wulkanicznych, są lądolody. W rdzeniach pozyskiwanych z Grenlandii regularnie natrafia się na warstewkę siarkowych drobin datowanych na rok 1831. Długo nie udawało się zidentyfikować źródła tych aerozoli, które po odbyciu stratosferycznych wojaży opadły na Ziemię, w tym na grenlandzki lód. Wygląda na to, że zagadkę właśnie rozwiązali autorzy publikacji w PNAS.
Sięgnij do źródeł
Badania naukowe: The 1831 CE mystery eruption identified as Zavaritskii caldera, Simushir Island (Kurils)
Zespół, któremu liderował William Hutchison ze szkockiej uczelni University of St Andrews, przeprowadził analizy siarkowych drobin wyłuskanych z kilku lodowych rdzeni. I doszedł do wniosku, że pochodzą one z wulkanu Zavaritski wznoszącego się na bezludnej wyspie Simuszyr (na zdjęciu na górze) wchodzącej w skład Wysp Kurylskich – archipelagu ciągnącego się pomiędzy japońską wyspą Hokkaido a rosyjskim półwyspem Kamczatka. Zespół Hutchisona poprosił wulkanologów z Rosji o zebranie i przesłanie mu próbek pyłów z kilkudziesięciu wulkanów znajdujących się na Kurylach. Ich skład chemiczny porównywano z pyłami pozyskanymi z rdzeni lodowych. To geofizyczne śledztwo wskazało najbardziej prawdopodobnego sprawcę.
„Siła tamtej eksplozji sprzed prawie 200 lat niemal dorównywała wybuchowi filipińskiego wulkanu Pinatubo z 1991 r., kiedy to do stratosfery dostało się ok. 20 mln ton związków siarki. Szacunki wskazują, że Zavaritski wyrzucił 13–15 mln ton aerozoli, a one otoczyły welonem całą półkulę północną, docierając także do Grenlandii” – piszą naukowcy.
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.