Rozpaczliwy śpiew łabędzi. Bitwa o ocalenie dziewiczej amerykańskiej puszczy
W północno-zachodniej Montanie stuletnie drzewa wznoszą się w stronę wrześniowego nieba: sędziwa tuja, olbrzymie choiny, zmierzwiony przez wiatr świerk. Góruje nad nimi strzelisty modrzew zachodni z igłami przybierającymi barwę złota. On może żyć nawet tysiąc lat. O poranku światło słoneczne przenika przez wielopoziomową warstwę koron, dociera do dna lasu, mieniąc się na zielono i oświetlając paprocie oraz grzyby, które wystają ponad dywan niebieskich porostów i szmaragdowych mchów. Wokół leżą wielkie omszałe pnie powalonych drzew z potężnymi korzeniami, wśród których bez trudu zmieściłby się volkswagen garbus. Wilgotne, gąbczaste podłoże tłumi moje kroki. Wysoko nade mną, na wysokości 45 m, szumią korony drzew, w których zerwał się łagodny wiatr. Słychać krakanie kruka. Gdzieś daleko dzięcioł uderza dziobem w grubą korę niczym werblista w bębenek – szuka pod nią mrówek i chrząszczy. Poza tym jest cicho.
Znajduję się w odległym, pagórkowatym regionie Montany zwanym Yaak. Las, do którego przyjechałam, ma powierzchnię około 80 ha i jest przez U.S. Forest Service (USFS) określany jako Oddział 72. Zachował się tu pierwotny krajobraz leśny. Tak właśnie wyglądała ta górska kraina, zanim pojawili się tu ludzie z siekierami i piłami łańcuchowymi. W ciągu wielu dekad większość drzew wycięto, a drewno wywieziono. Jednak tego zakątka drwale nigdy nie tknęli. Wydaje się, że również płomienie go oszczędziły.
To miejsce i jeszcze kilka mu podobnych, które przetrwały w Yaak, są ważnymi siedliskami niedźwiedzia grizzly i innych zagrożonych gatunków, a także mnóstwa powszechnie występujących na tym obszarze roślin i zwierząt. Żyją tu łosie, jelenie, wilki, rysie, jak również maleńkie moczarniki północne (ważące około 30 g). Chmury jętek unoszą się ponad bagniskami i strumieniami, w których pluskają się wydry. Powietrze przemierzają łabędzie trąbiące.
Zimy w Yaak są takie, jak w całej północnej części Gór Skalistych: mroźne i śnieżne. Jednak wiosną i jesienią dociera tu często z zachodu wilgotne, oceaniczne powietrze przynoszące chmury, mgły i mżawkę. To nakładanie się dwóch reżimów pogodowych doprowadziło do wymieszenia się fauny i flory. Idąc leśną ścieżką, dostrzegam też drzewa, które typowo rosną na pacyficznych wybrzeżach stanu Waszyngton, kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej oraz południowo-wschodniej Alaski. Ale widzę także sosny wydmowe i sosny żółte typowe dla Gór Skalistych
Nazwa „Yaak” oznacza w lokalnym, rdzennym języku Kooteenai „strzałę” lub „łuk”. Tak samo nazywa się rzeka przepływająca przez środek tego regionu. Według USFS region Yaak obejmuje zlewnię tej rzeki mającą powierzchnię około 160 tys. hektarów i sąsiadującą od zachodu ze stanem Idaho i od północy z Kolumbią Brytyjską. Jednak według lokalnych mieszkańców region Yaak jest znacznie większy. W każdym razie tylko 3% zlewni znajduje się w rękach prywatnych; reszta jest częścią publicznego obszaru leśnego Kootenai National Forest o powierzchni 8900 km2.
Wyrąb lasów zaczął się w Yaak na początku XX wieku. Zajmowały się nim małe, rodzinne firmy. Pod koniec stulecia większości z nich już nie było. Zostały zastąpione przez wielkie korporacje, agresywnie pozyskujące drewno. Na niektórych obszarach drzewa były selektywnie wycinane i usuwane, a innym pozwalano rosnąć dalej. Jednak w wielu miejscach drzewa padały jedno po drugim. Pozostała po nich goła ziemia, wyschnięte torfowiska i koryta strumieni oraz niezliczone pniaki. W ciągu ostatnich 40 lat wycięto w Yaak tysiące hektarów starodrzewów.
W całym kraju za zarządzanie publicznymi terenami leśnymi i trawiastymi odpowiada USFS. Według powszechnej opinii ta rządowa agenda, podległa federalnemu Departamentowi Rolnictwa, traktuje lasy jak uprawy rolne. W 1986 roku drewno było najcenniejszą „uprawą” w USA – stwierdzał ówczesny raport USFS. Agencja sprzedaje kawałki lasów – czasami poniżej ich wartości rynkowej, jak wynika z wielu raportów – prywatnym firmom z branży leśnej. Zdarza się, że dzieje się tak kosztem cennych ekosystemów. Firmy kierujące się zyskiem pozyskują drewno na masową skalę. Do tej pory wyręby objęły ponad połowę pierwotnych lasów w Yaak. Nikt na razie nie zadeklarował, że na tym się skończy i pozostałe lasy pozostaną nietknięte.
Na terenie Yaak z inicjatywy USFS rozpoczęto lub zaproponowano pięć akcji wyrębu obejmujących łącznie 120 tys. ha lasów wchodzących w skład Kootenai National Forest. Od wielu lat rozmaite agendy rządowe i stanowe, eksperci i politycy optowali za wycinaniem drzew ze względu na ochronę przeciwpożarową. Rzadszy las to mniej paliwa dla płomieni – argumentowali. Takie podejście krytykowano i zwalczano. Jeden z projektów zwany Black Ram przedstawiono w 2019 roku. W sierpniu zeszłego roku zablokował go wyrok sądu rejonowego. Obrońcy przyrody twierdzą, że projekt, który ma objąć 40 tys. ha, czyli jedną czwartą zlewni Yaak, przewiduje prowadzenie wycinki w nietkniętych do tej pory starodrzewach, w tym w Oddziale 72.
Z tą ponurą perspektywą nie może się pogodzić Rick Bass, który oprowadza mnie po Oddziale 72. W odległej przeszłości pracował jako geolog surowcowy w firmach naftowych i gazowych. Od wielu dekad para się jednak pisarstwem, a akcja jego powieści i opowiadań często toczy się w otoczeniu dzikiej przyrody. Wiele innych osób zna go jednak przede wszystkim jako obrońcę lasów w Yaak. Bass opublikował tuziny opowiadań i ponad 30 powieści. Jest laureatem wielu nagród i stypendiów, takich jak Guggenheim Fellowship oraz National Endowment for the Arts Literature Fellowship. Jako aktywista przyrodniczy jest autorem artykułów prasowych, komentarzy i esejów poświęconych wycinaniu lasów oraz budowaniu dróg w Yaak. Wiele razy składał pozwy sądowe przeciwko USFS, kilkakrotnie go aresztowano, raz przed Białym Domem, za akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Bass przeprowadził się do doliny Yaak ze stanu Missisipi, gdy miał 29 lat. On i jego żona, malarka Elizabeth Hughes Bass, szukali miejsca, gdzie mogliby mieszkać i zajmować się sztuką. Pierwszy sezon po przyjeździe w te strony opisał w książce The Book of Yaak (Houghton Mifflin, 1996). „Podróżowaliśmy przez lipcowe burze i sierpniowe śnieżyce, aż pewnego dnia dotarliśmy na przełęcz, z której zobaczyliśmy dolinę. Zielononiebieskie wzgórza skrywały się w ciężkich chmurach, gdzieś daleko na horyzoncie widać było pasemka dymów unoszących się z niezliczonych kominów. Wąskim środkiem doliny płynęła leniwie rzeka, wijąc się niczym wąż. Ta moc i ten bezkres kazały nam tu zostać.”
Bohaterowie powieści Bassa polują na jelenie, łosie i kuropatwy. Łowią ryby w strumieniach, zbierają jagody i grzyby, gromadzą drewno na długie, ciemne zimy. To, co robią, nie jest tylko hobby. To przymus wewnętrzny. Ściągnięci tu przez jakąś pierwotną siłę zamieszkali w odludnej dolinie, z której do najbliższego lekarza, sklepu spożywczego, baru oraz poczty jest godzina jazdy samochodem. Wiodą życie w odosobnieniu, są samowystarczalni, ale między sobą tworzą ścisłe więzi, których fundamentem jest niezależność, dzika przyroda i cisza, a także miłość do tego miejsca i jego doskonała znajomość.
W realnym świecie Bass i jego sąsiedzi żyją tak samo. Kiedy idę z nim przez dolinę, widzę, jak doskonale zna i rozumie jej przyrodę, jak intymny ma z nią kontakt. Przy swoich 66 latach jest zwinny i gibki, szybko pokonuje śliskie pnie powalonych drzew, przeskakuje przez dziury po korzeniach. Po drodze rzuca nazwami drzew i krzewów, które mijamy, oraz ptaków, których odgłosy słyszymy. Równocześnie odpowiada na moje pytania dotyczące gospodarki leśnej, złożoności miejscowych ekosystemów oraz odporności starych drzew na ogień.
Zatrzymujemy się często, by przyjrzeć się delikatnym paprociom, jasnopomarańczowym grzybom i odchodom jelenia. Przysiadamy w pobliżu jakiegoś grzyba, którego Bass, jak twierdzi, nigdy nie widział. Wówczas pokazuje nam się maleńki ślimak, który wyruszył w długą drogę przez rozkładający się pniak. Mój przewodnik mówi, że temu ślimakowi na razie jeszcze nie grozi wyginięcie, ale niedługo może.
W pewnym momencie, gdy Bass znajduje się jakieś 10 m przede mną, słyszę, jak woła: „O cholera!”. Kiedy docieram do niego, pokazuje mi wielkie poroże łosia leżące pod drzewem – samiec najpewniej zrzucił je podczas ostatniej zimy. W jednym miejscu zostało nadgryzione przez jakieś zwierzę. „Jest wielkie jak na te okolice! Jest olbrzymie! To jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie widziałem! – mówi Bass z entuzjazmem i zachwytem. – Jest jak święta relikwia, jak poezja, jak kwintesencja piękna przyrody Yaak”.
Potem wyprostowuje się i bez słowa wskazuje mi szeroki pień wiekowego modrzewia w zagajniku, obok którego leżało poroże. Drzewo zostało oznaczone jasnymi pomarańczowymi pasami – to wskazówka, że cały starodrzew został przeznaczony do wycięcia.
Bass określa projekt Black Ram jako „pozostałość” po administracji Trumpa. W 2018 roku prezydent Donald Trump zezwolił na zwiększenie skali wycinki w lasach publicznych, rzekomo by zredukować zagrożenie pożarowe. W 2021 roku wszedł w życie kolejny przepis z ery Trumpa zezwalający na prowadzenie wyrębu w starodrzewach w sześciu innych lasach. We wrześniu 2023 roku senatorowie Joe Manchin z Wirginii Zachodniej i John Barrasso z Wyoming przedstawili ponadpartyjny projekt ustawy mającej „zredukować katastrofalne zagrożenie pożarowe w lasach poprzez poprawienie ich stanu”, czyli – poprzez agresywną wycinkę.
„Mówią, że trzeba wyrąbać ten stary, zielony wilgotny las, by zwiększyć odporność na ogień – mówi Bass. – Ale te drzewa już są odporne na płomienie. Taki stary modrzew nie tylko przetrwa pożar, ale jeszcze na nim skorzysta. Ten ekosystem, jego bogactwo gatunkowe i strukturalne – trzeba to badać, a nie wycinać. Jednak Forest Service twierdzi, że wycinając ten tysiącletni las, nauczy go, jak być odpornym.”
W dniu Ziemi, 22 kwietnia 2022 roku, prezydent Joe Biden podpisał zarządzenie wykonawcze nr 14072 nakazujące sporządzenie spisu starodrzewów i dojrzałych lasów znajdujących się na terenach federalnych. Celem było przygotowanie polityki ochrony starych lasów. Jednakże USFS oraz Bureau of Land Management z jednej strony zliczają drzewa, ale z drugiej – planują i wdrażają kolejne programy wyrębów, takie jak Black Ram, w starych lasach. Jeden z projektów dotyczy starodrzewów o łącznej powierzchni 4 tys. ha znajdujących się w Daniel Boone National Forest w stanie Kentucky oraz równie starych zbiorowisk leśnych zajmujących 20 tys. ha położonych w Bitterroot National Forest na pograniczu Montany i Idaho, około 400 km na południe od Yaak. Bass twierdzi, że nie zauważył, by Forest Service poskromiło swój apetyt na drewno: „To ma się nijak do oficjalnych rządowych deklaracji ochrony starych lasów, nie mówiąc o celach klimatycznych”.
Wycinki drzew trwają w zdecydowanej większości amerykańskich starodrzewów – twierdzi Dominick A. DellaSala, szef zespołu naukowego w Wild Heritage, projekcie realizowanym przez Earth Island Institute, i były prezes północnoamerykańskiej sekcji Society for Conservation Biology. Nietknięte rewiry to między innymi kalifornijskie lasy sekwoi olbrzymich liczących 2–3 tys. lat, oraz sekwoi wiecznozielonych na wybrzeżu Pacyfiku, mający powierzchnię około 20 ha starodrzew z trzystuletnimi choinami i sosnami w północnym Wisconsin oraz niewielkie dąbrowy liczące około 250 lat, które są resztkami z dawnej puszczy Western Cross Timbers Forest porastającej niegdyś północny Teksas i południową część Kansas.
Zagrożenia czyhają na całym świecie. Jedna z ostatnich puszcz europejskich znajduje się na granicy Polski i Białorusi. Jest pozostałością pierwotnych lasów, które niegdyś porastały cały niż europejski. Większość tego wspaniałego kompleksu jest dziś zagrożona wycinkami, mimo że znajduje się tu Światowy Rezerwat Biosfery. Niepewny jest też los dziewiczych lasów deszczowych klimatu umiarkowanego porastających japońską wyspę Yakushima. Ich ozdobą są tysiącletnie kryptomerie.
To, że Oddział 72 także znalazł się w niebezpieczeństwie, nie jest dla Bassa niespodzianką. Dwadzieścia siedem lat temu wraz z innymi mieszkańcami doliny założył stowarzyszenie Yaak Valley Forest Council, by chronić przed zabudową, nowymi drogami i wyrębami cenne drzewostany doliny. Kiedy USFS przedstawiła projekt Black Ram, władze i członkowie organizacji oraz ochotnicy zakasali rękawy i przystąpili do działania.
Jedna ze strategii polegała na zgromadzeniu i przedstawieniu dowodów na to, że starodrzewy doliny Yaak są naprawdę „stare”, co oznacza, że magazynują dużo węgla i są odporne na ogień. Nie ma jednej definicji starodrzewu – każda agenda rządowa lub organizacja klasyfikująca drzewa ma swoją własną. Większość definicji uwzględnia wiek lasu, jego potencjał wspierania bioróżnorodności oraz złożoność strukturalną, czyli takie cechy, jak wielopoziomowa warstwa koron, wilgotne dno lasu, stojące uschłe drzewa oraz pnie powalonych drzew, które tworzą żyzne siedlisko dla młodych rośłin, grzybów, owadów i ogólnie dzikiego życia. Starodrzewy to nie to samo, co lasy pierwotne, choć obie kategorie czasami na siebie zachodzą. Do tej drugiej należą lasy w każdym wieku, które nigdy nie były przedmiotem przemysłowej wycinki. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa od 1990 roku z globu zniknęło około 80 mln hektarów lasów pierwotnych – co roku ich powierzchnia kurczy się o kolejne tysiąc hektarów.
DellaSala prowadził w wielu krajach badania nad korzyściami dla klimatu i bioróżnorodności, jakie przynoszą stare drzewostany leśne. Kiedy USFS przedstawiła projekt Black Ram, mieszkańcy doliny Yaak zaprosili go, żeby obejrzał Oddział 72 i ocenił, czy jest on rzeczywiście stary. „Mogę pokazać rozmaite statystyki, wyliczenia i dokumenty, ale wszystko sprowadza się do jednego: jeśli las wygląda na stary, jeśli pachnie jak stary, to znaczy, że jest stary. To właśnie można powiedzieć o Oddziale 72” – mówi.
Naukowiec był pod wrażeniem jego różnorodności gatunkowej i strukturalnej. „Są tam wielkie drzewa, średnie i małe. Tak właśnie powinno być w starym lesie”.
Dzień, w którym DellaSala odwiedził Oddział 72, był piękny, ale „piekielnie gorący. Pamiętam, że szedłem drogą przez bezdrzewny teren i strasznie się pociłem. Dosłownie byłem mokry od potu. Ledwie jednak przekroczyłem granicę lasu, poczułem, jakbym znalazł się w olbrzymim naturalnym klimatyzatorze. Ten chłodzący efekt lasu od razu przykuł moją uwagę”. Drzewa porośnięte były porostami i wieloma gatunkami jasnego mchu, „jakbym był w znacznie starszym lesie” – mówi. „Patrzyłem na wielkie drzewa, które przez wieki magazynowały w swoich tkankach węgiel. Mnóstwo było go też w glebie. Sporządzenie opisu Oddział 72 okazało się łatwym zadaniem. Wszystko było tu oczywiste”.
Projekt Black Ram został zatwierdzony do realizacji w czerwcu 2022 roku. W odpowiedzi Yaak Valley Forest Council złożyło do sądu pozew przeciwko rządowi federalnemu. Mieszkańców wsparły Center for Biological Diversity oraz WildEarth Guardians. W styczniu 2023 roku osobną skargę złożyły dwie inne organizacje pozarządowe: Native Ecosystems Council oraz Alliance for the Wild Rockies. Pozywający stwierdzali, że USFS złamał dwie ustawy – National Forest Management Act i National Environmental Policy Act – oraz nierzetelnie rozważył wpływ projektu wycinki na lokalną populację niedźwiedzi grizzly uznanych za gatunek zagrożony na podstawie ustawy Endangered Species Act. Ponadto, jak podnosiła strona pozywająca, USFS nie przedstawił pełnej oceny wpływu na środowisko, a rząd nie wziął pod uwagę negatywnych skutków klimatycznych wycięcia starych drzew w Yaak.
Siedem miesięcy później, 17 sierpnia 2023 roku, Donald Molloy, sędzia Sądu Rejonowego, zablokował realizację projektu Black Ram, zgadzając się z większością zarzutów. Każdego roku amerykańskie lasy strefy umiarkowanej pochłaniają około 15% wszystkich emisji gazów cieplarnianych w USA. Stare lasy są pod tym względem najbardziej efektywne. Badania pokazują, że z upływem lat drzewo sekwestruje coraz więcej węgla. Dziewicze starodrzewy magazynują, do spółki z glebami, od 35 do 70% więcej węgla niż lasy, w których prowadzony jest wyrąb. „Wycofywanie węgla z lasów poprzez ich wycinkę ma natychmiastowy negatywny wpływ na klimat. Nawet jeśli teren zalesimy, to odtworzenie takiego magazynu będzie trwało bardzo długo. Planeta może nie mieć tyle czasu” – napisał w uzasadnieniu sędzia Malloy.
Kristine Akland, dyrektor Northern Rockies oraz starsza adwokat w Center for Biological Diversity, uważa, że decyzja sądu może stać się precedensem. „To jest pierwsze takie rozstrzygnięcie sądowe w odniesieniu do wyrębu lasów, w którym sąd uznał, że Forest Service musi wziąć pod uwagę, jak tego rodzaju projekty wpływają na sekwestracje węgla, na jego emisje netto.” Wybiegając do przodu, uważa ona, że od tej chwili „każdy projekt wyrębu lasów, jeśli nie w całym kraju, to przynajmniej w Regionie 1, będzie musiał być tak zmieniony przez USFS, by uwzględniał te kwestie”. Region 1 składa się z 10 mln hektarów publicznych gruntów w stanach Waszyngton, Idaho, Montana, Dakota Północna i częściowo Dakota Południowa.
Akland dodaje, że również projekty wyrębu lasów dojrzałych, a nie tylko wiekowych starodrzewów, powinny być oceniane w podobny sposób. „Powierzchnię tych drugich możemy powiększyć tylko w jeden sposób: chroniąc lasy, którym niewiele brakuje do tego statusu”.
Inni interesariusze związani z Kootenai National Forest nie zgadzają się z orzeczeniem sądu. Jest wśród nich Julia Altemus, dyrektor wykonawcza Montana Wood Products Association. „Nie jest do końca prawdą, że starodrzewy mogą nas uchronić przed zmianami klimatycznymi. Są one tylko częścią rozwiązania, oczywiście ważną.” Jej organizacja oraz kilka innych argumentują, że po osiągnięciu pewnego wieku drzewa zaczynają oddawać węgiel. Jednak DellaSala wyjaśnia, że „naukowcy w sprawie sekwestracji są raczej zgodni. Stare lasy osiągają dynamiczną równowagę. Nie pochłaniają już coraz więcej węgla, ale też nie zmniejszają jego absorpcji. Pojedyncze drzewa nie przestają akumulować węgla. Im są większe, tym więcej go potrzebują.”
W tej chwili projekt Black Ram jest wstrzymany, ale USFS może „powrócić do niego w dowolnym momencie, zapewne poprzez dokonanie w nim niewielkich korekt” – mówi Bass. Zapytany o to Dan Hottle, rzecznik prasowy Regionu 1, informuje, że agencja „wciąż analizuje decyzje sądu i zastanawia się nad następnymi krokami”. Dodaje również, że Oddział 72 „nie spełnia definicji starodrzewu”. W międzyczasie Bass oraz Yaak Valley Forest Council wspólnie z naukowcami i organizacjami ochrony środowiska przygotowują inicjatywę, której celem jest zagwarantowanie Oddziałowi 72 trwałej ochrony, by zastosowany tu model stał się w całym kraju przykładem do naśladowania. Idea polega na uczynieniu z tego lasu pierwszego w USA „refugium klimatycznego” zdefiniowanego przez Refugia Research Coalition jako „obszar, który pozostaje względnie odporny na współczesne zmiany klimatyczne i umożliwia zachowanie cennych zasobów ekologicznych, społeczno-kulturowych i fizycznych”. Innymi słowy, jak mówi Bass, „byłby to rezerwat dzikiej przyrody i bioróżnorodności i zarazem narzędzie do hamowania zmian klimatycznych”.
Cel jest ambitny, ale osiągalny, uważa Bass. „The Forest Service oraz Fish and Wildlife Service nie unikają wdrażania projektów pilotażowych i eksperymentalnych” – mówi. W pierwszej kolejności „powinno się pilnie otoczyć ochroną potencjał magazynowania węgla takich starych lasów, szczególnie na północy i szczególnie w Balck Ram. Co ważne, te lasy nie potrzebują niczyjej pomocy. Za to mogą przyczynić się do zahamowania zmian klimatycznych i to w całkowicie naturalny sposób” – mówi Bass. Starodrzewy są też ognioodporne. Również z tego powodu mogą pomóc w schłodzeniu świata. „Zostawmy je takimi, jakie są” – dodaje.
Leslie Caye, przedstawiciel narodów Kootenai, Yakama i Nez Perce, z tym się zgadza. „Najwyższy czas, by pozostawić stare lasy w spokoju, nie przeszkadzać im, nie zakłócać ich funkcjonowania” – mówi. Caye dorastał w Flathead Indian Reservation na południowy wschód od Yaak oraz w Yakama Reservation w stanie Waszyngton. Dzisiaj realizuje programy wsparcia dla języka i kultury Kootenai oraz przekazuje tę wiedzę młodzieży z rezerwatu Flathead. „Yaak stanowi część naszych rdzennych terytoriów – ziem, które straciliśmy, które zostały nam zabrane”. Gdyby to były dawne czasy, mówi, „moi przodkowie przybyliby tysiącami do doliny Yaak i śpiewaliby przez wiele kolejnych nocy. W przeszłości odbywały się tu dwojakiego rodzaju ceremonie: letnia uroczystość, która była częścią Słonecznego Tańca i czegoś, co laik określiłby rytuałem przejścia – obrzędem pomagającym nam zrozumieć, co to znaczy być Kootenai. Nasze święte ziemie są tam, w Yaak. Należy do nich również Oddział 72”.
Caye mówi: „Chcielibyśmy powracać w to oraz inne święte miejsca, aby kontynuować w nich nasze tradycje oraz sposób życia. To część tego, co określam odzyskiwaniem przez lud Kootenai tożsamości – tej odświeżającej mocy religijnej, która wzmacnia nas i wskazuje, kim jesteśmy. Jeśli jednak w lesie rozpocznie się przemysłowy wyrąb drzew, jak wrócimy do niego, aby praktykować nasze obrzędy? One również powinny być częścią programów ochrony przyrody”.
W październiku zeszłego roku Bass zaprezentował nowe narzędzie, z którego pomocą chciałby uratować Oddział 72 i inne starodrzewy. Była to gitara wykonana przez sławnego lutnika z kawałka świerku wyciętego przez USFS podczas budowy drogi do wywozu drewna z Oddziału 72. Po raz pierwszy została użyta na scenie podczas inauguracyjnego koncertu Climate Aid w Portland w stanie Maine. Zagrała na niej młoda amerykańska kompozytorka i wykonawczyni piosenek Maggie Rogers. Od tego czasu Bass wozi gitarę na festiwale oraz do hal koncertowych, bibliotek i szkół w całym kraju, aby grali na niej muzycy apelujący o pozostawienie w spokoju starych amerykańskich lasów. Podczas każdego takiego wydarzenia Bass pyta: „Czy gitara może uratować las?”
Następnego ranka po tym, jak Bass pokazał mi Oddział 72, wyruszyłam w 10-godzinną podróż do domu na południu Montany. Jechałam doliną Yaak w stronę autostrady nr 2. Mgła przykleiła się do lasu, a góry skryły się w chmurach. W Troy, pierwszej miejscowości, do której docieram, z kominów unosi się dym pochodzący ze spalania drewna, a jabłonie w sadach są ciężkie od owoców. Kupuję kubek herbaty na drogę i skręcam do Troy Ranger Station na północ od miasta, by odebrać mapę projektu Black Ram. Recepcjonista jest uprzejmy i przyjacielski, podarowuje mi plakat na temat owadów zapylających, widząc, że mi się on bardzo podoba.
Wyruszam w drogę powrotną. Mniej więcej po przejechaniu mili prosto z gęstego lasu na drogę wychodzi łoś. Jadąca z naprzeciwka ciężarówka z drewnem zwalnia i zatrzymuje się, by przepuścić zwierzę. Łoś jednak staje na środku drogi i po chwili zawraca do lasu. Myślę o „The Book of Yaak” i o pytaniu, które stawia w nim Bass: „Praca i wysiłek związane z osiedleniem się w Yaak były niewielką zapłatą za radość, spokój i wytchnienie, które tu znaleźliśmy. Dla kogo są takie miejsca? Ile jeszcze takich miejsc pozostało na świecie? Jak określić ich wartość?”
Przychodzi mi do głowy, że przyszłość takich lasów, jak Yaak, i być może przyszłość wszystkich starodrzewów na świecie, zależy od udzielenia właściwej odpowiedzi na to pytanie.