Wybuchowa trucizna na dnie
Szacuje się, że na dnie Morza Bałtyckiego w niemieckiej strefie ekonomicznej znajduje się ok. 300 tys. t niewybuchów. Większość tego potencjalnie groźnego złomu zatopiono rozmyślnie po zakończeniu II wojny światowej. Miejsca jego lokalizacji są dobrze udokumentowane i naniesione na mapy.
Większość z nich została rozpoznana przez podwodne roboty. Z porzuconej na dnie amunicji przenikają do otoczenia – w miarę postępu korozji – toksyczne chemikalia, m.in. trotyl, heksogen czy dinitrobenzen. Wiele z nich działa rakotwórczo.
Ostatnio procesy korozji przyspieszyły za sprawą rosnących temperatur wody oraz zwiększenia częstotliwości sztormów. Przekonali się o tym naukowcy z instytutu badań morskich GEOMAR w Kilonii, którzy w pobrali liczne próbki wody z niemieckiej części Bałtyku, łącznie z płytkimi zatokami Kilońską i Lubecką. W prawie każdej znajdowały się chemikalia pochodzące z zatopionej amunicji. Ich koncentracja zwykle nie przekraczała limitu bezpieczeństwa dla wody pitnej czy progów toksykologicznych dla organizmów morskich, ale w niektórych miejscach zbliżała się do niebezpiecznych poziomów.
Skład zanieczyszczeń jest inny w poszczególnych akwenach. W próbkach z Zatoki Kilońskiej stwierdzono dużo trotylu, z kolei heksogen i dinitrobenzen były częściej obecne w wodzie z Zatoki Lubeckiej. Zdaniem autorów badań, jeśli amunicja z dna Bałtyku nie zostanie wcześniej wydobyta, będzie stwarzała zagrożenie dla środowiska jeszcze przez co najmniej 800 lat. Wyniki analizy ukazały się w czasopiśmie „Chemosphere”.