Podkast 18. Paweł Frelik: Science fiction rozbija horyzonty zdarzeń
Pytamy czy popełnione przez Marka Tulliusza Cycerona pół wieku przed naszą erą opowiadanie Sen Scypiona należy zaliczać do fantastyki naukowej, czy może nie? Do której szuflady kategorii wkładać fantazję Somnium Johannesa Keplera? Do tej samej, co powieści Herberta George’a Wellsa, czy nie?
Rozmawiamy o niejednoznacznej pozycji dzieł science fiction. – Przez długi czas status bycia fantastycznym relegował jeżeli nie do drugiej kategorii, to może na tylną ławkę – mówi nasz gość. Czy to się zmieniło?
Zastanawiamy się, gdzie się podziały wielkie, zakrojone na tysiące lat, wizje przyszłości, które kreślili autorzy science fiction jeszcze w połowie ubiegłego wieku. Czy skrócenie perspektywy wynika z tego, że uświadamiamy sobie rosnącą złożoność świata? Czy to wynik dojrzewania gatunku? A może raczej kapitulacja wyobraźni? – Nie ma dziś w SF szczęśliwego utopianizmu – mówi Frelik. – Opadają wielkie zasłony.
Ciekawią nas różnice w metodach „rozbijania horyzontu zdarzeń” stosowanych na Zachodzie i w państwach Afryki i Azji – zwłaszcza w Chinach, które operują w dłuższych skalach czasowych niż reszta świata. Dopytujemy, czy w kulturze rosyjskiej pobrzmiewają jeszcze echa słynnego radzieckiego kosmizmu, nurtu filozoficznego, który inspirował nie tylko intelektualistów, ale i program kosmiczny ZSRR.
Dowiadujemy się, że jak każda inna dziedzina twórczości, tak i fantastyka naukowa, bywa areną zaciekłych sporów. SF jest przecież odzwierciedleniem „armatury ideologicznej społeczeństw”. Zwłaszcza ostatnio, kiedy w jej nurt autorzy zaczęli włączać współczesne wątki światopoglądowe. – Ktoś nam porwał naszą asimowską fantastykę, gdzie chodziło tylko o te fajne rakiety – relacjonuje Frelik walki fandomów.
Pytamy wreszcie o pierwszą książkę SF, która zerwała naszemu gościowi beret.
WSZYSTKIE SYGNAŁY PULSARA ZNAJDZIECIE TUTAJ