Kiruna, rok. 2018. Kiruna, rok. 2018. Shutterstock
Struktura

Wielka szwedzka przeprowadzka: miasto ustępuje kopalni

Przedstawiony w 2013 r. projekt, przygotowany przez kilka firm architektonicznych i zaakceptowany przez rząd szwedzki, przewidywał zbudowanie nowej Kiruny kilka kilometrów na wschód od obecnej. Realizacja planu nabiera tempa.

Kiruna znajduje się ok. 150 km na północ od koła podbiegunowego północnego. Arktyczne miasto zaczęło istnieć na przełomie XIX i XX w. jako osiedle górnicze, które szybko rozrosło się do kilkutysięcznej osady, a następnie do ośrodka liczącego ponad 20 tys. mieszkańców. Jego losy były od początku silnie związane z kopalnią eksploatującą jedne z najbogatszych i największych na świecie złóż rud żelaza. Kopalnia powstała razem z miastem i razem z nim się powiększała. Początkowo odległość pomiędzy nimi wynosiła kilka kilometrów. W pierwszych latach górnicy pokonywali ten dystans pieszo, a od 1907 r. korzystali z linii tramwajowej działającej przez pół wieku. Potem przestała być potrzebna, bo kopalnia zaczęła przybliżać się do domów mieszkalnych, a dwie dekady temu stało się jasne, że za jakiś czas zacznie im zagrażać, powodując osiadanie i zapadanie się gruntu, co może skutkować serią katastrof budowlanych.

Miasto Kiruna (widok z lotu ptaka z 2019 r.) na pierwszym planie, w tle - kopalnia żelaza, jedna z największych na świecie.Gregor Kalina/Anzenberger/ForumMiasto Kiruna (widok z lotu ptaka z 2019 r.) na pierwszym planie, w tle - kopalnia żelaza, jedna z największych na świecie.

Jednak ograniczenie wydobycia nie wchodziło w grę. Od początku było jasne, że w tym duecie pierwsze skrzypce gra kopalnia. Miasto musiało się podporządkować jej planom. Tak narodził się pomysł przeprowadzki. Przedstawiony w 2013 r. projekt, przygotowany przez kilka firm architektonicznych i zaakceptowany przez rząd szwedzki, przewidywał zbudowanie nowej Kiruny kilka kilometrów na wschód od obecnej. Założono, że przeprowadzka zacznie się w ciągu paru lat i potrwa dwie dekady. Postawione zostanie nowe centrum administracyjne z rynkiem i ratuszem. Wokół zaplanowano osiedla ze strefami rekreacyjnymi. Ponieważ do Kiruny zagląda coraz więcej turystów zainteresowanych arktyczną przyrodą, kulturą rdzennej ludności lapońskiej oraz zorzami polarnymi, uznano, że oferta turystyczna miasta powinna zostać znacznie rozszerzona, aby mogło ono częściowo uniezależnić się od kopalni. Na planie nowego przewidziano więc więcej miejsca na hotele, strefy handlu, gastronomii i innych usług.

Zabytkowy dom pierwszego dyrektora kopalni żelaza w Kirunie został przewieziony w nowe miejsce.Gregor Kalina/Anzenberger/ForumZabytkowy dom pierwszego dyrektora kopalni żelaza w Kirunie został przewieziony w nowe miejsce.

Przeprowadzka stopniowo nabiera tempa. Jej koszty wyliczono na 2 mld dol. Za wszystko zapłaci kopalnia. Większość budynków zostanie rozebrana lub po prostu zburzona. Jako jedne z pierwszych postawiono szpital i szkołę. Było to konieczne, bo stare konstrukcje zaczynały pękać i nie były już bezpieczne dla ludzi. Jeśli chodzi o domy prywatne, to ich właścicielom zaproponowano dwie opcje. Mogą sprzedać kopalni stary dom za cenę o 25% wyższą od rynkowej, a za pozyskane środki kupić nową nieruchomość albo – jeśli nie mają ochoty na takie transakcje – przeprowadzić się do nowego domu, który otrzymają za darmo.

Niektóre zabytkowe budynki jednak ocaleją. Około 20 z nich zostanie albo rozebranych kawałek po kawałku, a następnie złożonych ponownie w nowym miejscu, albo też przewiezionych w całości. W tym uprzywilejowanym gronie jest kościół, który w jednym z plebiscytów został uznany za najładniejszą budowlę Szwecji powstałą przed 1950 r. W całości z drewna, ze spadzistym dachem pokrytym gontem i przypominający namioty lapońskich hodowców reniferów, został wzniesiony i konsekrowany na początku XX w. Teraz jednak musi powędrować w nowe miejsce, podobnie jak stojąca obok niego 20-metrowa dzwonnica. Zgodnie z harmonogramem przeprowadzki w 2026 r. i kościół, i dzwonnica – każde ważące setki ton – odbędą kilkukilometrową podróż na specjalnych platformach.

Wydobycie rud żelaza w kopalni odkrywkowej w Hibbing w amerykańskim stanie Minnesota (fotografia z 1906 r.).AKG/BE&WWydobycie rud żelaza w kopalni odkrywkowej w Hibbing w amerykańskim stanie Minnesota (fotografia z 1906 r.).

Koniec przeprowadzki Kiruny ma nastąpić w 2035 r. Od tego momentu miasto będzie miało spokój przynajmniej do końca XXI w. Co będzie później, nie wiadomo. Apetyt kopalni jest olbrzymi, a ostatnio wzrósł jeszcze bardziej po odkryciu bogatego złoża metali ziem rzadkich, na które zapotrzebowanie rośnie błyskawicznie w związku z rozwojem zielonej energetyki. Na głębokości kilkuset metrów trwa już wiercenie kilkukilometrowego korytarza w stronę nowego skarbu. Zanim jednak ruszy jego wydobycie, upłynie co najmniej dekada. W bardziej odległej przyszłości może się okazać, że Kiruna znów będzie musiała się przesunąć.

Lepiej razem niż osobno

Na świecie znajdziemy więcej przykładów takich przeprowadzek. W pewnym sensie Kiruna podąża drogą wytyczoną przez amerykańskie miasto Hibbing w stanie Minnesota. Pod koniec XIX w. w jego pobliżu odkryto wielkie złoża rud żelaza. Wkrótce wokół miasta powstały kopalnie odkrywkowe, a samo Hibbing z niewielkiej osady powiększyło się do liczącego 20 tys. mieszkańców ośrodka górniczego. Rychło jednak się okazało, że kopalnie pożerają coraz więcej terenów i zbliżają się do miasta z trzech stron. Wobec takiej presji musiało ono ustąpić. W 1919 r. rozpoczęła się przeprowadzka na nowe miejsce, odległe o 4 km. Znów większość budynków – w tym szpital i szkołę – zburzono, ale ok. 200 przewieziono. Były wśród nich hoteliki, pawilony sklepowe i kaplice. Główna część tej operacji zakończyła się w ciągu trzech lat, ale część mieszkańców długo się opierała. Ostatni dom został wykupiony przez kopalnie i zburzony w latach 60. XX w.

Pod presją górnictwa lokalizację zmieniło też peruwiańskie miasto Morococha, położone w Andach ok. 150 km na wschód od Limy. Powstało ono w cieniu góry o nazwie Toromocho, w której wnętrzu – jak się szacuje – znajduje się jakieś 6 mln t miedzi. Stara Morococha jak wiele górniczych miejscowości rozwinęła się z małej osady robotniczej, założonej w latach 30. XX w. Stopniowo powiększyła się do miasteczka zamieszkanego przez 5 tys. osób. Warunki w nim panujące były dramatyczne, podobnie zresztą jak w niewielkich kopalniach, gdzie niespecjalnie troszczono się o zdrowie i środowisko. Toksyczne odpady zalegały w środku miejscowości i wokół niej. Trujące ścieki spływały prosto do potoków górskich, z których pito wodę. Dwie dekady temu peruwiański rząd zgodził się na przekształcenie całej góry Toromocho w wielką kopalnię odkrywkową, co oznaczało, że Morococha nie będzie mogła pozostać w dotychczasowym miejscu. Zburzono ją więc i mniej więcej 10 km dalej na wschód postawiono nową miejscowość o nazwie Nueva Morococha.

Miasto Nueva Morococha w peruwiańskich Andach ma ok. 5 tys. mieszkańców przeniesionych ze starej osady, odległej o 10 km.Reuters/ForumMiasto Nueva Morococha w peruwiańskich Andach ma ok. 5 tys. mieszkańców przeniesionych ze starej osady, odległej o 10 km.

Są też inne powody, nazwijmy je cywilizacyjnymi, które zmuszają miasta i miasteczka do zmiany lokalizacji. Do tej drugiej kategorii raczej niedużych ośrodków należy miejscowość Minor Lane Heights w stanie Kentucky. A właściwie należała, bo w tym przypadku przeprowadzce towarzyszyła także zmiana nazwy. W połowie lat 90. XX w. mieszkańcy Minor Lane Heights zawarli bezprecedensowe porozumienie z międzynarodowym lotniskiem Louisville, z którym sąsiadowali. Z dekady na dekadę to sąsiedztwo stawało się coraz uciążliwsze z powodu hałasu silników samolotowych. Lotnisko wyszło wtedy z inicjatywą: zaproponowało właścicielom domów gotówkę w zamian za opuszczenie terenu. Ci jednak nie chcieli się rozstawać ze sobą. W końcu obie strony dogadały się w ten sposób, że port lotniczy kupi całe miasteczko (522 domy plus posterunek policji), a mieszkańcy przeniosą się do jego kopii zbudowanej w miejscu odległym o 10 km. Przeprowadzka uchroniła lokalną wspólnotę, a Federal Aviation Administration – urząd nadzorujący w USA komunikację lotniczą – uznał za modelowe rozwiązanie takie przenosiny całych wspólnot lokalnych nękanych hałasem samolotów.

Ucieczka przed wodą

Najczęściej jednak miasta i wsie przenoszono w nowe miejsca, gdy trzeba było zbudować nową zaporę wodną. Tu przykładów nie brakuje. Jezioro Nasera ciągnie się w Egipcie i Sudanie na długości ok. 500 km i jest jednym z największych sztucznych zbiorników na świecie. Powstało w latach 70. XX w. po przegrodzeniu Nilu przez Wysoką Tamę Asuańską. Zalało tereny zamieszkane wcześniej przez ponad 100 tys. ludzi. Połowa z nich żyła w sudańskim mieście Wadi Halfa. Część zamieszkała w nowej miejscowości zbudowanej na brzegach zbiornika. Znacznie większy rozmach i konsekwencje miała budowa Tamy Trzech Przełomów na chińskiej rzece Jangcy, rozpoczęta w połowie lat 90. XX w., a zakończona w 2006 r. Spiętrzona woda utworzyła zbiornik o długości 600 km, który zalał kilkadziesiąt miast i ponad tysiąc wiosek. Przynajmniej milion osób zostało przesiedlonych w nowe miejsca, które po zatopionych miejscowościach i osiedlach odziedziczyły nazwę, ale już nie wygląd. Do wyjątków należy zabytkowe miasto Dachang ze średniowieczną starówką. Przeniesiono je 5 km dalej w miejsce, gdzie woda już nie dociera, ale… jego dotychczasowym mieszkańcom nie pozwolono już w nim osiąść.

Jeden z nowych-starych domów w przeniesionym o 10 km mieście Minor Lane Heights w USA.AP/East NewsJeden z nowych-starych domów w przeniesionym o 10 km mieście Minor Lane Heights w USA.

W Polsce najbardziej znanym przykładem miejscowości zatopionej przez sztuczny zbiornik są Maniowy w dolinie Dunajca na Podhalu. Wieś, której początki sięgają XIV w., została zalana przez Zbiornik Czorsztyński, napełniony w latach 90. XX w. Mieszkańcy, których było ok. 2 tys., stopniowo przeprowadzali się do nowej wsi zwanej Nowe Maniowy, zbudowanej od zera nieco wyżej, na południowych stokach Gorców. Ze starej wsi nie pozostało prawie nic – niemal wszystkie budynki wyburzono, podkładając ładunki wybuchowe, łącznie z murowanym kościołem z początków XIX w. Przeniesiono jedynie cmentarz oraz drewnianą kaplicę cmentarną z początku XVIII w. ze stromym podwójnym dachem pokrytym gontem i z podcieniami.

Przeprowadzkę ma za sobą również Łeba. Tym razem ewakuację starego kaszubskiego miasta wymusiła sama natura. Stało się to w XVI w. po seriach silnych sztormów. Pierwszy z nich, w styczniu 1558 r., niemal całkowicie zniszczył port i większość zabudowań. Łeba była ulokowana z jednej strony na mierzei, a z drugiej – u ujścia rzeki nazywającej się tak samo jak to miasto. Styk morza i lądu to obszar bardzo wrażliwy. Ścierają się tu rozmaite żywioły, tocząc walkę, która nigdy nie ma końca.

Jak wszystkie mierzeje również i ta, na której zbudowano Łebę, powstała z piasku naniesionego przez przybrzeżne prądy morskie, na lądzie transportowanego przez wiatry przybywające głównie z kierunku zachodniego i usypujące potężne wydmy o wysokości przekraczającej 50 m. Przy każdym silniejszym sztormie miasto było atakowane przez rozszalałe morze i wichury, a do tego zasypywał je piasek. W końcu po kolejnym wielkim sztormie w 1570 r. mieszkańcy zdecydowali się przenieść Łebę na nieco wyżej położony teren po drugiej stronie rzeki. Nowe miasto znajdowało się w odległości 2 km na wschód od poprzedniego, z którego pozostał jedynie kościół, później częściowo rozebrany, a finalnie zasypany przez wydmy.

Wyprowadzka z miasta zalanego po zbudowaniu Zapory Trzech Przełomów w Chinach.Ian Berry/Magnum/ForumWyprowadzka z miasta zalanego po zbudowaniu Zapory Trzech Przełomów w Chinach.

Z wyspy na wyspę

Historia Łeby – miasta uratowanego dzięki przeprowadzce – wybrzmiewa dziś uniwersalnie. Dlaczego? Znad Bałtyku udajmy się na zachodnie wybrzeże Alaski. Co najmniej kilkanaście znajdujący się tu nadmorskich osiedli, zamieszkanych przez rdzenną ludność półwyspu, zmaga się od ćwierć wieku z coraz potężniejszymi sztormami zalewającymi ich kruche małe ojczyzny. Jedno z takich osiedli nazywa się Kivalina i leży nad Morzem Czukockim, kilkaset kilometrów na północ od Cieśniny Beringa. W domach zbudowanych na barierowej wysepce – wąskim pasie lądu ciągnącym się pomiędzy otwartym morzem a laguną – mieszka kilkuset członków ludu Inupiat, żywiących się głównie tym, co złowią i upolują. Nigdy nie było to łatwe miejsce do życia, ale w ciągu dwóch ostatnich dekad stało się ekstremalnie trudne.

Teoretycznie Kivalina ma zostać przeniesiona w głąb lądu. Przeprowadzka odbywa się jednak powoli, głównie z braku funduszy i z powodu trudności technicznych. Jakiś czas temu w odległości 13 km od brzegu postawiono szkołę, mającą w razie konieczności służyć za tymczasowe schronienie dla mieszkańców. Prowadząca do niej utwardzona droga regularnie pęka z powodu topnienia wiecznej zmarzliny. Szkoła stoi w centrum osady, która na razie istnieje wyłącznie na mapach. Budowa domów odwleka się, a tymczasem naukowcy prognozują, że do 2035 r. większa część współczesnej Kivaliny znajdzie się poniżej poziomu morza.

To samo czeka wiele innych miejscowości na Alasce. Jak dotąd tylko jedna z nich, o nazwie Newtok – położona ok. 500 km na południe od Kivaliny, już nad Morzem Beringa – jest obecnie w trakcie przeprowadzki. Jej mieszkańcy reprezentują lud Yupik. W wyniku topnienia nadbrzeżnej zmarzliny osada zaczęła się zanurzać w miękkim gruncie. Dziś znajduje się już poniżej poziomu morza i grozi jej zalanie. W 2019 r. pierwsze osoby zamieszkały w nowej osadzie, oddalonej o 15 km od starej. W 2021 r. było ich 130, a do połowy 2023 r. przeprowadziła się mniej więcej połowa spośród ok. 400 mieszkańców. Dopóki nie przeniosą się wszyscy, co może potrwać przynajmniej 5 lat, społeczność Newtok będzie podzielona na dwie miejscowości, zawieszona – realnie i symbolicznie – pomiędzy przeszłością a przyszłością.

Rzeka Jangcy zatapia miasto Wanxian.Ian Berry/Magnum/ForumRzeka Jangcy zatapia miasto Wanxian.

Takich wiosek i osad jest więcej na świecie. Na Vanua Levu – drugiej pod względem rozmiarów wyspie archipelagu Fidżi – w nowe miejsce przenieśli się mieszkańcy wiosek Vunidogoloa i Vunisavisavi. Mieszkańcy oceanicznych archipelagów koralowych nie mogą wycofać się do wnętrza lądu, bo w tym przypadku żadne takie wnętrze nie istnieje. Przenoszą więc swoje wioski z wyspy na wyspę. Tak jest w przypadku ludzi z należącego do Papui-Nowej Gwinei atolu Carteret, którego wysepki mają łącznie powierzchnię 60 ha i są zamieszkane przez ok. 2 tys. osób. Zarezerwowano dla nich teren o powierzchni 85 ha na niedalekiej górzystej Wyspie Bougainville’a, która ma rozmiary Korsyki i bez trudu pomieściłaby uciekinierów z Carteret. Przenosiny idą jednak opornie – do tej pory udało się do nich namówić jakieś 100 osób.

Jedna z największych obecnie przeprowadzek, choć rozłożona na wiele dekad, odbywa się na Malediwach – innym koralowym archipelagu położonym na Oceanie Indyjskim. Stolica tego wyspiarskiego kraju Malé liczy ok. 150 tys. mieszkańców, gnieżdżących się na wysepce o powierzchni mniej więcej 2 km2 i wystającej z wody maksymalnie na metr. Ćwierć wieku temu zaczęto więc usypywać w pobliżu nową wyspę Hulhumalé, która obecnie ma już ponad 4 km2 i wznosi się na wysokość „aż” 2 m n.p.m. W tej chwili trwa jej zabudowywanie. Zgodnie z opracowanym dla niej planem zagospodarowania przestrzennego powstają tu osiedla domów jednorodzinnych i apartamentowców, szkoły i centra handlowo-gastronomiczne. Obecnie w Hulhumalé mieszka ok. 50 tys. osób, ale docelowo ma ich być pięć razy tyle, w tym większość mieszkańców Malé, gdy stołeczna wyspa zacznie powoli znikać w podnoszącym się oceanie.

Wiedza i Życie 7/2024 (1075) z dnia 01.07.2024; Geografia; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Miasto w drodze"