Et le soleil s'endormit sur l'Adriatique, obraz namalowany przez osła Lolo, w asyście Rolanda Dorgelèsa Et le soleil s'endormit sur l'Adriatique, obraz namalowany przez osła Lolo, w asyście Rolanda Dorgelèsa Archiwum
Struktura

Biologie fantastyczne: Czy zwierzęta potrafią tworzyć sztukę

Ta seria odnosi się do związków pomiędzy biologią a sztuką. Zwykle to biologia jest gościem, a kultura – gospodarzem. Tym razem odwrócimy tę perspektywę. Odpowiemy na jedno z najpokraczniej skonstruowanych pytań w historii etologii: Czy zwierzęta potrafią być kreatywne?

Jednym z pierwszych zwierzęcych „artystów” wypromowanych na szeroką skalę był osioł Lolo. Jego praca, olej na płótnie pt. „Zachód słońca nad Adriatykiem”, została wystawiona w 1910 r. w paryskim Salonie Niezależnych, podpisana pseudonimem Joachim-Raphaël Boronali. Obraz miał być częścią transformacji w tworzeniu i postrzeganiu sztuki. Sama wystawa, na której umieszczono to dzieło, była wyrazem sprzeciwu wobec klasycznej oceny sztuki. A tu jeszcze pojawia się na niej obraz stworzony przez osła! Szokujące, prowokacyjne, fantazyjne. Tylko co myślał o tym pretendującym do przewrotu w sztuce wydarzeniu sam twórca?

Przyjrzyjmy się najpierw jego dziełu: https://en.wikipedia.org/wiki/File:Boronali_Impression.jpg

Płótno zostało w dużej mierze zapełnione ręką opiekuna Lolo – Rolanda Dorgelèsa. To on stworzył tło dzieła, malując powierzchnię morza oraz kontrastujące z nim niebo. On dobrał barwy farb i on również podpisał malowidło. Co zatem zrobił Lolo? Zwierzę stało tyłem do płótna z pędzlem przyczepionym do ogona.

Lolo nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany tworzeniem dzieła – udawało się go utrzymać w miejscu i w zasięgu sztalugi tylko dzięki temu, że od przodu podawano mu jedzenie, a od tyłu ograniczał go postronek. Cały ten „proces twórczy” można zobaczyć na poniższej fotografii, uwieczniającej tę niezwykłą scenę: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/1d/Boronali%27s_donkey_painting_a_picture.jpg

Małpa plus pędzel

Wystawienie obrazu namalowanego przez osła w salonie sztuki nie było traktowane poważnie, stanowiło raczej formę igraszki, prowokacji, której adresatami mieli być ludzie. Samo zwierzę nie zostało tu potraktowane podmiotowo, pełniło raczej rolę żywiołu, siły natury. Podejście, które stawiało w centrum uwagi zwierzęcego twórcę, pojawiło się dopiero w latach 50., głównie za sprawą eksperymentów prowadzonych przez zoologa i malarza Desmonda Morrisa, autora znanej książki „Naga małpa”.

Morris i jego współpracownicy dawali naczelnym płótna oraz farby i pozwalali im tworzyć. A przynajmniej pozwalali im robić z tymi przedmiotami to, co ludzie uważają za element pracy twórczej. Na przykład, dawali szympansom kartki i ołówki albo płótno i pędzle. Nie brano przy tym pod uwagę, że dla zwierzęcia bardziej artystycznym przeżyciem mogłoby być np. rwanie płótna na kawałki, tak jak rwane są przez te naczelne liście do wyścielenia legowiska, albo malowanie całym ciałem i sensoryczne doznania związane z kontaktem z mokrą i gęstą farbą. Małpom pozwalano się wyrażać, ale w ludzkich ramach tego, co dozwolone.

Bez oporów interpretowano też ich zachowania wedle własnego widzimisię. „Smithsonian Magazine” przytacza komentarz Morrisa opisującego działalność artystyczną szympansa Congo: „Gdybym próbował go powstrzymać [przed dalszym malowaniem], zanim skończył obraz, wpadłby w szał. A gdybym próbował namówić go do kontynuowania malowania, mimo że on uznał, że obraz jest już ukończony, uparcie by odmawiał”.

Taki opis zdarzenia sugeruje interpretację, że Congo miał pewien zamysł, jak ma wyglądać jego dzieło, i przez cały czas tworzenia obrazu towarzyszyła mu wizja efektu, jaki chciał osiągnąć. Dlatego dopóki nie postawił ostatniej zaplanowanej kreski, nie pozwolił sobie odebrać pracy.

To prawda, że Congo mógł czerpać przyjemność z obcowania z materiałami artystycznymi (kto by się nie cieszył z jakiejkolwiek odmiany od monotonnego życia za kratami). Mógł nawet czerpać zadowolenie z samego tworzenia obrazów i z powstającego na płótnie efektu. Jednak nie powinniśmy zakładać, że Congo tworzył „dopóki nie uznał, że obraz jest ukończony”. To przypisywanie zwierzęciu stanów umysłu, na których istnienie nie mamy dowodów.

Pandka plus farba

Zestaw „zwierzę plus farba” bardzo pobudził wyobraźnię ludzi sztuki w drugiej połowie XX wieku. Picasso kupił jedno z dzieł stworzonych przez szympansa Congo, a Miró nabył obraz tego samego artysty, wymieniając go na dwa swoje malowidła. Fascynacja „nieludzką sztuką” przedostała się wówczas do mainstreamu, jednak zainteresowanie nie trwało długo. Utrzymała się za to sama praktyka udostępniania zwierzętom przyborów artystycznych. Obecnie wiele ogrodów zoologicznych, sanktuariów dla zwierząt, oceanariów i innych podmiotów zajmujących się zwierzętami zachęca swoich podopiecznych do tworzenia dzieł, które są następnie sprzedawane.

Na poniższym nagraniu uwieczniono orangutana „malującego obraz”. Zwierzę jest zamknięte za kratą, a opiekunka nakłada farbę na pędzel wystający między szczeblami i przykłada do ogrodzenia płachtę papieru, mówiąc: „maluj, maluj, dobry chłopiec!” Orangutan nie ma najmniejszego wpływu na to, jaki kolor został użyty, jak nałożono go na pędzel, ani ile materiału wykorzystano. Nie jest też w stanie wybrać, w jakim miejscu na obrazie chciałby nanieść wzory, ponieważ pędzel wystaje przez jedno oczko krat, a „płótno” trzymane jest przez opiekunkę. Trudno doszukać się tu ekspresji, a o kreatywności nie może być mowy, skoro niemal żaden element ostatecznego dzieła nie został wybrany przez twórcę: https://www.youtube.com/watch?v=V8AdN1pdM-M

Tutaj z kolei widzimy pandkę rudą. Zwierzę to ma dość chwytne przednie kończyny, dzięki czemu jest w stanie przytrzymać pokarm, kijek lub – jak w tym przypadku – pędzel. Podobnie jak w przypadku orangutana, tak i tu farba została dobrana przez opiekunkę, a także tło, na którym tworzone jest „dzieło”. W tym przypadku tło jest błękitne, co ładnie komponuje się z białymi pociągnięciami pędzla. Ładnie dla człowieka, bo choć pandka ma świetne widzenie nocne, nie jest mistrzem w rozróżnianiu kolorów.

Na nagraniu widać, że zwierzę w ogóle nie patrzy na płótno, a jedynie obwąchuje pędzel i jego okolice, ponieważ wyczuwa w pobliżu porcję jedzenia. Pandka jest nauczona, że za dotknięcie pędzla otrzyma nagrodę, więc przytrzymuje go chwilę w łapie, ale nie porusza nim po obrazie. Siedzi na swojej gałęzi, oczekując na kolejną porcję smaczków: https://www.youtube.com/watch?v=xXsq79pCHrA

Dalej na tym samym wideo (poszczególne linki odsyłają dokładnie do tej chwili nagrania, o której jest mowa w danym momencie) widać np. „twórczość” kruka srokatego: https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=HesiGGf07nfwlUvK&t=18.

Krukowate są niezwykle inteligentne i zdolne do kreatywnych zachowań, ale w tym przypadku nie widać przejawów prawdziwej twórczości. Krukowi nałożono na pędzel jego ulubioną zabawkę, co miało zachęcić go do kontaktu z przyrządem, który wskutek raczej przypadkowych ruchów nakłada farbę na podłożone poniżej płótno. Dodatkowo zwierzę jest motywowane do „malowania” poprzez ciągłe podawanie przysmaków do dzioba.

Jeszcze bardziej wymuszona jest „twórczość” surykatek:https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=HesiGGf07nfwlUvK&t=44

Nalano im do kuwety farbę i położono obok kartkę papieru. Opiekunowie wrzucają do naczynia przysmaki zwierząt, a te, podążając za nimi, wdeptują w barwnik i przez przypadek nanoszą ślady swoich łapek na płótno. W tym przypadku to opiekun zadecydował nie tylko o tym, jakie kolory zostały użyte, w jakiej ilości i proporcji, ale także o tym, gdzie zwierzę stanie, by nanieść swój ślad. Na nagraniu widać, że ręka człowieka rzuca smaczki w konkretne miejsca na obrazie, aby zwierzę zapełniło tam puste przestrzenie.

Raczej obojętna na ludzką sztukę wydaje się być też żyrafa: https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=HesiGGf07nfwlUvK&t=50

Po lewej stronie kadru widać opiekunkę wyposażoną w specjalny gwizdek treningowy. Jego dźwięk to dla zwierzęcia sygnał oznaczający „kontakt”. Po jego usłyszeniu żyrafa wie, że ma wejść w kontakt z przedmiotem, który jest jej podawany – w tym przypadku pędzlem. Stosowanie takiego treningu jest powszechne w większości ogrodów zoologicznych, szczególnie w odniesieniu do dużych i silnych zwierząt. Dzięki regularnym ćwiczeniom uczą się one podążać za wskaźnikiem, co umożliwia zbadanie ich stanu zdrowia, wykonanie zabiegów higienicznych czy podanie leków. W tym przypadku zamiast leków dawkowana była sztuka. Żyrafa wykonała zadanie, jakiego od niej oczekiwano, ale zaraz potem wypuściła pędzel z pyska, nie wykazując większego zainteresowania, ponieważ nie była to działalność wynikająca z jej wewnętrznej potrzeby. Na szczęście wkrótce otrzymała od opiekunów przysmak, co było najpewniej najprzyjemniejszym elementem całego doświadczenia.

Wykorzystanie wspomnianego już wskaźnika treningowego widać też we fragmencie nagrania pokazującym „twórczość” skunksa: https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=gnIskAKHThxfvw1X&t=79.

W tym wypadku przygotowano następujący „plener” artystyczny: zwierzę przeprowadzane jest przez tor, który zaczyna się od trzech plam farby (żółtej, zielonej i niebieskiej). Następnie skunks kierowany jest wskaźnikiem na kartkę papieru, gdzie odciskają się jego łapy. Za obrazem czeka na niego przysmak. Czynność powtarzana jest w obu kierunkach dopóty, dopóki opiekun nie uzna, że malowidło jest kompletne. Do podobnej „twórczości artystycznej” zachęcono gekona (https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=pTvGw7YQiFzAuM0p&t=91), węża (https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=cjmDQsRlPzWdXHk5&t=108), a nawet karaczana (https://youtu.be/xXsq79pCHrA?si=VQtDFgd6dXN5wSCR&t=121).

Nie ma podstaw, by sądzić, że którekolwiek z nagranych tu zwierząt było w stanie dyskomfortu. Przeciwnie, można przypuszczać, że tego typu treningi przełamują codzienną rutynę mieszkańców zoo i nie pogarszają ich dobrostanu, a wręcz mogą go poprawiać. We współczesnych placówkach stosuje się naukę przez pozytywne, a nie negatywne wzmocnienie, więc zwierzęta nie są do niczego zmuszane, a jedynie zachęcane. Co więcej, środki pozyskane ze sprzedaży prac tworzonych przez te zwierzęta są zwykle wykorzystywane w szczytnych celach – na przykład przekazywane fundacjom zajmującym się ochroną gatunkową.

Nie ma co się jednak oszukiwać. Opisana powyżej twórczość nie jest przejawem artystycznego geniuszu podopiecznych zoo, lecz sprytu i pomysłowości ich opiekunów. Nie oznacza to, że zwierzęta nie są zdolne do kreatywnych działań – są, ale ich twórczość nie zawsze odpowiada naszym wyobrażeniom.

Papuga plus papier

Weźmy na przykład kruka, który pojawił się w jednym z omówionych powyżej nagrań. Zabawka, którą przyczepiono mu do pędzla, to gruby, skręcony sznur – przedmiot uwielbiany przez ptaki o dużych mózgach i silnych dziobach. Papugi i krukowate przepadają za rozdrapywaniem i rozdziobywaniem takich zabawek, i można zaryzykować stwierdzenie, że wyżywają się przy tym – jeśli nawet nie artystycznie, to rzemieślniczo. Przykład prawdziwej, a nie zaplanowanej przez człowieka kreatywności ptaka można zaobserwować na przykład na tych nagraniach:

https://www.youtube.com/watch?v=JtVc61L_DH4

https://www.youtube.com/watch?v=CJIUNNssSVg

https://www.youtube.com/watch?v=sRDjEzksNoM

Uwiecznione tu zachowanie jest spontaniczne i dobrowolne. Wynika z potrzeby zwierzęcia, a nie z wyobrażeń jego opiekuna. To samo dotyczy takich przejawów kreatywności:

https://www.youtube.com/watch?v=h7GmYJnUtsY

https://www.youtube.com/watch?v=tnUN4wIxzmI

https://www.youtube.com/watch?v=hn0OjCneVUg

Widoczne na powyższych nagraniach krukowate same zainicjowały ten behawior, a w niektórych przypadkach do jego realizacji wykorzystały nawet narzędzia (jak wrona zjeżdżająca z dachu na „sankach”). Choć te zachowania są bliższe zabawie niż artystycznej twórczości (przyjmując, że między tymi rodzajami aktywności istnieje wyraźna granica), trudno zaprzeczyć, że są one przejawem kreatywności.

Słoń plus chałtura

Niestety, nie zawsze „twórczości” zwierząt towarzyszy pozytywna atmosfera. Zdarza się, że zwierzęta są zmuszane do tworzenia „sztuki” lub nadmiernie eksploatowane w celu osiągnięcia korzyści dla danej organizacji. Takie sytuacje mają miejsce np. w centrach utrzymujących słonie w Tajlandii na potrzeby turystów. W takich miejscach można zobaczyć kilka słoni naraz stających przed sztalugą i malujących trąbą, wyposażoną w pędzel, precyzyjne obrazy przedstawiające uproszczone obiekty, na przykład kwiaty lub sylwetkę zwierzęcia. Nie zamieszczamy linków do tych materiałów, ponieważ każde ich wyświetlenie przynosi korzyści twórcom tych treści. Nie warto zwiększać zasięgów materiałów, które budzą wątpliwości co do dobrostanu zwierząt.

A takie wątpliwości są uzasadnione. W przeciwieństwie do opisanych powyżej szympansów, skunksów, pandek czy surykatek, w „artystycznej” działalności słoni mieszkających w tego typu ośrodkach nie ma ani krztyny kreatywności. „Opiekun” kieruje zwierzęciem jak joystickiem, dotykając go zazwyczaj w okolice uszu, aby sterować jego trąbą. Słonie są inteligentne, pojętne, a ich trąba potrafi pracować bardzo precyzyjnie. Dlatego, przy odpowiednim wzmocnieniu (które może budzić wątpliwości, czy zawsze jest pozytywne), są w stanie tak dokładnie podążać za dotykowymi poleceniami „trenera”, że ich trąba staje się niemal przedłużeniem ręki człowieka. Słonie są zwykle nauczone malować ten sam obraz wielokrotnie.

Podobne aktywności czasem realizowane są w warunkach prawidłowego dobrostanu. Na przykład, zoo w Melbourne organizowało ze swoimi słoniami treningi malowania, podczas których zwierzęta podążały za instrukcjami opiekuna na analogicznych zasadach, jak opisano wyżej. Różnica polegała na tym, że robiły to, kiedy miały ochotę.

Pomimo tej dobrowolności i pozytywnego wzmacniania, naukowcy, którzy analizowali sytuację słoni, nie dostrzegli szczególnych korzyści, jakie zwierzęta miałyby czerpać z takich aktywności. W pracy opublikowanej w 2014 r. na łamach „PeerJ” zamieszczono następującą konkluzję: „Wyniki, które zebraliśmy, wskazały, że słonie zyskują niewiele wzbogacenia [wzbogacenie, czyli enrichment, to wszelkie działania zmierzające do pobudzenia inteligencji zwierzęcia, zaciekawienia go, przełamania jego rutyny itp. – przyp. red.] z aktywności malowania. Zatem korzyści z tej aktywności wydają się ograniczać do estetycznego wrażenia, jakie obrazy te wywierają na samych oglądających je ludziach”.

Świnia plus sztaluga

Część „zwierzęcych artystów” jest utrzymywana przez prywatnych właścicieli, którzy wykorzystują swoich podopiecznych do tworzenia dzieł, z których potem utrzymuje się zarówno opiekun, jak i cała jego działalność. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych tego typu twórców był (już nie żyje, zmarł w marcu tego roku) samiec świni o imieniu Pigcasso. W młodym wieku został on zaadoptowany przez swoją przyszłą opiekunkę i „kuratorkę”, Joanne Lefson. Okoliczności tej adopcji pozostają spowite mgłą tajemnicy. Jedne źródła mówią, że kobieta kupiła prosię z fermy hodowlanej, inne – że uratowała je wprost z rzeźni. Tak czy inaczej, Pigcasso miał być typowym reprezentantem hodowlanej trzody chlewnej, a został artystą.

Lefson wytrenowała świnię, aby stawała naprzeciw sztalug i chwytała w pysk pędzel umoczony w farbie (jak w poprzednich przykładach, tak i tutaj kolor był wybierany przez opiekunkę). Pigcasso wykonywał następnie kilka energicznych machnięć po płótnie i natychmiast kierował się po smakołyk, który był dla niego nagrodą.

Przyjrzyjmy się, jak wyglądała jego „praca” uwidoczniona na tym nagraniu: https://www.youtube.com/watch?v=in4NKrB5D8Q&t=21s

W pierwszej połowie materiału widać, że Pigcasso spędza bardzo krótki czas przy obrazie i po kilku machnięciach pędzlem odwraca się, by dostać nagrodę za dobrze wykonane zadanie. Dodana w tle muzyka oraz dynamiczny montaż sprawiają, że zwierzę wygląda, jakby było w szale artystycznego uniesienia. Ale czy rzeczywiście tak było? Widzimy tu wiele krótkich ujęć wykonanych z kilku kamer, z których każde trwa ledwie parę sekund – mniej więcej tyle, ile Pigcasso jednorazowo spędzał przy sztalugach. Materiał sklejony w jedną całość daje wrażenie, że zwierzę poświęcało dużo uwagi procesowi twórczemu, podczas gdy w rzeczywistości wykonywało tę pracę bardzo mechanicznie.

W przeciwieństwie do wspomnianego już orangutana, kruka czy pandki, Pigcasso miał przynajmniej swobodę decyzyjną: mógł wybierać, gdzie postawi plamę na obrazie i w jaki sposób ją uformuje.

Nie można wykluczyć, że Pigcasso cieszył się na myśl o smakołyku, który dostawał za wykonanie zadania z pędzlem i sztalugą. Jednak należy przypuszczać, że znacznie bardziej pobudzającym i kreatywnym zajęciem dla świni byłoby np. rycie w miękkiej ziemi, wyszukiwanie w podłożu pachnących obiektów czy tarzanie się w ściółce o różnorodnej fakturze. Naturalny behawior tych zwierząt koncentruje się na zadaniach wykonywanych ryjem, czyli tą częścią ciała, która jest bardzo wrażliwa i pobudliwa. Uchwycenie pędzla w pysk i malowanie nim, bez bezpośredniego kontaktu z farbą, nie wydaje się szczególnie pobudzające dla tego gatunku.

Warto dodać, że interpretacja działalności twórczej Pigcassa jest przykładem antropocentrycznej etologii. Weźmy na przykład jeden z jego najsłynniejszych obrazów, zatytułowany „Pingwin”: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/3d/The_Penguin_Pigcasso_2019.png

Obraz rzeczywiście robi oszałamiające wrażenie, dopóki nie uświadomimy sobie, że powstał w poziomie, a nie w pionie, oraz że nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że twórca miał jakiekolwiek wyobrażenie na temat nielotnego ptaka, a tym bardziej że kiedykolwiek go widział. To ludzkie oko dostrzega pingwina w kilku ciemnych pociągnięciach pędzla, podobnie jak to człowiek – opiekun świni – zatytułował dzieło, już po jego ukończeniu.

Czy istnieją podstawy, by sądzić, że dobrostan Pigcassa był zaburzony podczas malowania? Nie wydaje się, by zwierzę cierpiało czy odczuwało dyskomfort. Oceny jego sytuacji należy jednak dokonywać w kontekście alternatywnego losu, jaki mógł czekać świnię. W porównaniu z przemysłowym chowem, życie świńskiego malarza można uznać za raj.

Należy jednak pamiętać, że ocena dobrostanu zwierzęcia nie zawsze jest tak prosta i nie w każdym przypadku można jej dokonać na podstawie krótkich oględzin nagrania. Obecnie w internecie powstają miliony materiałów wideo, zdjęć i innych treści z udziałem kotów, psów, świń, papug czy innych egzotycznych gatunków. Nie wszystkie powstają z zachowaniem podstawowych zasad bezpieczeństwa i komfortu zwierząt. Każdą taką treść należy oceniać indywidualnie. Zanim damy się porwać zachwytowi nad „geniuszem” zwierzęcego twórcy i udostępnimy daną treść dalej, warto poświęcić chwilę na analizę szczegółów nagrania i okoliczności jego powstania. Tym bardziej, że przejawów zwierzęcej kreatywności nie trzeba szukać w internecie.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną