Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Struktura

Najważniejsze w 2024 roku według Andrzeja Hołdysa

Bez wątpienia tegorocznym hitem jest, niestety, kolejny po zeszłorocznym rekord temperatury globalnej. Ocieplenie to jednak tylko jeden z elementów układanki zwanej antropocenem.

Niemal na pewno rok 2024 r. będzie pierwszym w historii pomiarów, w którym przekroczymy próg 1,5 st. C. Co najmniej o tyle wzrośnie średnia roczna temperatura na Ziemi, licząc od początku epoki przemysłowej. Do kompletu brakuje danych z grudnia i wtedy dopiero, czyli na początku stycznia, dowiemy się, o jaką dokładnie wartość przekroczyliśmy ten próg. Jednak w praktyce już od lipca 2023 r. a więc od półtora roku temperatury na Ziemi utrzymują się powyżej 1,5 st. C (z wyjątkiem lipca 2024 r., któremu zabrakło 0,02 st. C).

Czytajcie tutaj:

https://www.facebook.com/photo/?fbid=1155496169914397&set=a.456888879775133

Wciąż nie znaczy to, że na stałe wkroczyliśmy do świata niestabilności klimatycznej. Wymagania klimatologów są pod tym względem dość restrykcyjne – formalnie ogłoszą oni, że świat ogrzał się o 1,5 st. C, dopiero gdy taki wzrost odnotują w dziesięciu kolejnych latach. Niemniej w 2023 i 2024 r. znacząco przybliżyliśmy się do tego chwili. Skąd te rekordy? Oczywiście jest to przede wszystkim konsekwencja globalnego ocieplenia, ale też innych czynników, na przykład silnego El Niño, a także – jak wynika z niedawno opublikowanych analiz dotyczących zeszłego roku – ubytku chmur niskiego piętra typu stratocumulus nad morzami i oceanami. Chmury te odbijają w kosmos olbrzymie ilości promieniowania słonecznego. Gdy ich ubywa, coraz więcej tego ciepła dociera do powierzchni planety. Naukowcy oszacowali ostatnio, że w 2023 r. zniknięcie części morskich stratocumulusów było odpowiedzialne za dodatkowe 0,2 st. C wzrostu temperatury na glebie. Ciekawe, jak było w 2024 r.? Takie analizy zajmują trochę czasu, więc dowiemy się najwcześniej za parę miesięcy.

Czytajcie tutaj:

Kiedy chmury znikają, pojawiają się problemy

Głównym odpowiedzialnym są jednak emisje gazów cieplarnianych. W 2024 r. znów zdobyliśmy nowe szczyty. Według listopadowych szacunków konsorcjum badawczego Global Carbon Project posłaliśmy do atmosfery 41,6 mld ton CO2, czyli prawie o miliard więcej niż rok wcześniej.

Czytajcie tutaj:

Emisja dwutlenku węgla: ponownie pobiliśmy niechlubny rekord

Czym to się może skończyć? Niepokojących prognoz nie brakuje. O wielu z nich informowaliśmy, choćby o tym, że już za trzy lata Ocean Arktyczny może po raz pierwszy od niepamiętnych czasów stać się wolny od lodu, na początek na parę dni pod koniec kalendarzowego lata, ale z czasem coraz dłużej. Z kolei biolodzy oceniają, że zmiany klimatyczne doprowadzą do wymarcia 7,6 proc. gatunków. To średnia z wszystkich symulacji komputerowych wykonanych przez biologa biolog Marka Urbana z University of Connecticut i uwzględniających rozmaite scenariusze emisji.

Czytajcie tutaj:

Ocean Arktyczny: nadchodzi wielkie letnie topnienie

Ciepło zabije wiele zwierząt. Los człowieka nie jest znany

Wracając do źródeł emisji gazów cieplarnianych, jednym z charakterystycznych trendów ostatniej dekady jest rosnące znaczenie turystyki jako sektora podgrzewającego glob. Mieszkańcy planety podróżują coraz chętniej, a emisje z tego tytułu rosną w tempie 3,5 proc. rocznie, czyli ponad dwa razy szybciej niż emisje globalne. Turystyka jest bardzo węglożerna – każdy dolar dochodu w tej branży wiąże się z emisją około 1 kg gazów cieplarnianych. To o jedną trzecią więcej od średniej dla całej globalnej gospodarki.

Czytajcie tutaj:

Podróżować, podróżować jest bosko? Dla planety raczej nie

Zmiany klimatyczne to tylko jeden z elementów układanki zwanej antropocenem, czyli epoką człowieka. Co prawda Międzynarodowa Komisja ds. Stratygrafii – strażniczka tabeli czasu geologicznego – w marcu 2024 r. odrzuciła formalny wniosek, aby uznać rok 1952 za datę graniczną, od której w tejże tabeli pojawi się taka właśnie epoka. Nie wydaje się jednak, by samo pojęcie antropocenu zostało w ten sposób odesłane do lamusa. Przeciwnie, wielu geologów ze zdwojoną energią przystąpiło do gromadzenia dowodów na to, że w drugiej połowie XX w. staliśmy się czynnikiem silnie wpływającym na środowisko naturalne globu. We wrześniu grupa badaczy po zebraniu danych z ponad setki profili geologicznych z całego świata, stwierdziła, że we wszystkich zapisała się „fundamentalna zmiana w ekosystemie ziemskim wywołana presją człowieka”. Moment tej zmiany to połowa XX w., a dokładnie rok 1952.

Czytajcie tutaj:

Antropocen rozpoczął się w latach 50. Jest potwierdzenie

Niewykluczone, że jedną z głównych skamieniałości przewodnich antropocenu, jeśli w końcu stratygrafowie go zaakceptują, będzie mikroplastik. Z badań opublikowanych w „Science” wynika, że w 2022 r. zaśmieciliśmy Ziemię nawet 40 mln ton plastikowych drobin o średnicy poniżej pół centymetra. Za dwie dekady będzie to już 80 mln ton, jeśli nie zatrzymamy tej fali – przestrzegają badacze. Stężenie sztucznych cząstek rośnie systematycznie od połowy lat 60. XX w. Skąd pochodzi? Do tej pory zidentyfikowano ok. 30 źródeł. Za wszystkimi stoi oczywiście człowiek.

Czytajcie tutaj:

Dwadzieścia lat z mikroplastikiem. Raport o zatruwaniu świata