Shutterstock
Struktura

Polska nauka, czyli stajnia Augiasza. Oto plan sprzątania

Polska nauka? Ewaluacja to prosty przepis na patologię. Oto przebieg tej choroby
Struktura

Polska nauka? Ewaluacja to prosty przepis na patologię. Oto przebieg tej choroby

W systemie polskiej nauki rozwija się rak patologicznej ewaluacji. Konieczne jest radykalne cięcie.

Gorący spór o PAN. Jak pogodzić zwaśnione strony? „To, co proponuje rząd, to orbanizacja”
Struktura

Gorący spór o PAN. Jak pogodzić zwaśnione strony? „To, co proponuje rząd, to orbanizacja”

Ministerstwo Nauki planuje reformę Polskiej Akademii Nauk. Jej prezes mówi o orbanizacji i skoku na majątek. A dyrektorzy instytutów PAN krytykują ustawę, ale żądają poważnych zmian. Oto kolejne głosy w naszej dyskusji.

To nie jest kraj dla młodych badaczy. Co robić, żeby nie zostać na marginesie świata?
Struktura

To nie jest kraj dla młodych badaczy. Co robić, żeby nie zostać na marginesie świata?

Polska nauka od lat pozostaje na marginesie światowych trendów. Nie zmieniła tego żadna z dotychczasowych zmian czy reform – bo też żadna nie skupiła się na młodych ludziach.

Ta sytuacja to rezultat lat zaniedbań i decyzji politycznych. Wiele absurdalnych nieprawidłowości stało się normą. Przedstawiamy herkulesowe zadania nowego ministra.

Nakłady na naukę. Planując budżet, każda władza kieruje się kalkulacją – w którym resorcie złotówka budżetowa najszybciej zwróci się w postaci głosów wyborców? Niestety dla wydatków akademickich szanse są tu niskie. Takie myślenie doprowadzi do pogłębienia kryzysu w nauce.

Zarobki. Profesor przed emeryturą zarabia dwie trzecie tego, co początkujący prokurator, a młody doktor otrzymuje pensję minimalną niewystarczającą do utrzymania rodziny. Rezultatem jest negatywna selekcja do zawodu nauczyciela akademickiego. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) i inne gremia nie apelują publicznie o godne wynagrodzenia dla badaczy. Ambitni młodzi naukowcy, chcąc zrealizować swoje plany badawcze, wyjeżdżają, co pogarsza sytuację.

Rekrutacja. Aby większość młodzieży skierować na studia (głównie w uczelniach prywatnych?), zniszczono potencjał średniego szkolnictwa technicznego i zawodowego. Zniknęły fundamenty wielu tradycyjnych profesji. Inne kompetencje, oparte na zaawansowanych nowych technologiach, rozwijają się na małą skalę dzięki indywidualnemu doszkalaniu. Tymczasem np. w Szwajcarii zawody techniczne mają wysoką renomę społeczną i wsparcie państwa. Kompetentni fachowcy zarabiają więcej niż absolwenci wielu kierunków studiów. W Polsce zaś doszło do pauperyzacji dyplomu akademickiego i frustracji rzesz absolwentów studiów wyższych.

Uczelnie prywatne. Są to często placówki o uproszczonej strukturze, kształcące – zwykle za pośrednictwem kadry najemnej – na kierunkach niewymagających wysokich nakładów finansowych, sporadycznie poddające się ewaluacji. Jest ich ok. 220, a tylko 10 najlepszych przyjęto do KRASP. Tajemnicą poliszynela jest niska jakość kształcenia w wielu prywatnych uczelniach, a szczególnie bulwersuje to, że korzystają z budżetu państwa. Wynika to z pokrętnej interpretacji polityków, jakoby „pieniądze powinny iść za studentem”. Powinny – ale tylko do państwowej uczelni, zwłaszcza w dobie niżu demograficznego. Niepokój budzi masowe otwarcie kierunków medycznych w niedostosowanych do tego placówkach (brak własnej kadry oraz odpowiedniego zaplecza dydaktycznego i klinicznego).

Finanse. Głównym źródłem finansowania badań podstawowych jest Narodowe Centrum Nauki (NCN), gdzie współczynnik sukcesu wynosi zaledwie 8–12 proc. (optymalny poziom finansowania to 25–30 proc.). To znaczy, że 90 proc. projektów nie otrzymuje wsparcia. Sfrustrowani naukowcy uciekają za granicę lub odchodzą do innych sektorów. Pula pieniędzy na granty jest efektywnie bardzo mała, więc finansowanie nauki staje się iluzją.

Skierowanie funduszy tylko do systemu grantów ogranicza szansę na finansowanie naukowców pracujących indywidualnie, w niezinstytucjonalizowanej kooperacji międzynarodowej lub w dziedzinach niszowych. Starania o granty (i ich realizacja) są czasochłonne, obciążone dużym wysiłkiem biurokratycznym i logistycznym. System eliminuje znaczącą część potencjału naukowego naszego kraju.

Polska Akademia Nauk. PAN składa się z korporacji uczonych i instytutów naukowych. Korporacja to 350 członków z dożywotnim wynagrodzeniem oraz kancelaria (administracja). W 2024 r. jej utrzymanie kosztowało podatników ponad 122 mln zł, a PAN posiada także nieruchomości, np. pałace, kamienice i grunty. Ustawowe zadania PAN mogłyby realizować instytucje państwowe, uczelnie, instytuty badawcze i fundacje. Jednocześnie 68 instytutów PAN, zatrudniających ok. 9,5 tys. osób, cierpi na niedofinansowanie. Osiągnięcia, którymi chwali się PAN, wypracowywane są wyłącznie przez badaczy z instytutów. Warto zreformować korporację, a zaoszczędzone środki przekierować do naukowców.

Rektorzy. Zgodnie z Ustawą 2.0 rektor uczelni ma pełną kontrolę nad budżetami, zatrudnieniem kadry, zmianami organizacyjnymi czy konkursami na stanowiska. Ucierpiała w ten sposób rola ciał kolegialnych. Należy ponownie wzmocnić rolę dziekanów, rad wydziałów i senatów, by zapewnić bardziej demokratyczne zarządzanie uczelniami.

Punktoza. Skomplikowany i kosztowny system parametryczny sprzyja nieetycznym zachowaniom i odwraca uwagę naukowca od jego rzeczywistych zadań. Powstają „spółdzielnie” autorskie zajmujące się wzajemnym dopisywaniem do publikacji oraz grupy nacisku załatwiające „swoim” czasopismom wysoką punktację. Jednocześnie ministerstwo zdegradowało bardzo wiele uznanych periodyków, zmuszając badaczy do publikowania w czasopismach „drapieżnych”. A przecież zadaniem naukowca nie powinna być walka o punkty, ale prowadzenie badań na wysokim poziomie, możliwie we współpracy międzynarodowej, i publikowanie wyników w najlepszych czasopismach tematycznych. Faktyczna eliminacja badań podstawowych spowoduje, że wkrótce nie będziemy znali otaczającego nas świata i nie będzie na czym budować ważnych badań aplikacyjnych, interdyscyplinarnych, teoretycznych czy innych o wyższym poziomie ogólności. Brak czasu sprawia, że nie ma kto recenzować prac, co stanowi naruszenie metody naukowej.

Wydawnictwa „drapieżne”. Obowiązujący ranking czasopism naukowych faworyzuje agresywne wydawnictwa, które w drodze zmowy cenowej dyktują wysokość opłaty publikacyjnej 2–4-krotnie przewyższającą realne koszty. Jednocześnie obniżają standardy. Ze skromnego budżetu polskiej nauki wyprowadzane są na ten cel dziesiątki milionów złotych rocznie.

„Skansen”. Finansowanie otrzymują czasopisma nieindeksowane, często wręcz „podwórkowe”, publikujące po polsku głównie artykuły macierzystej placówki naukowej, niekiedy będącej właścicielem takiego periodyku. Na skalę masową przydziela się zawyżone punkty, można mieć wrażenie, że po znajomości („Porażka na punkty”, POLITYKA 21/24).

Habilitacje i profesury. Status lub uprawnienia uczelni czy mniejszej jednostki nie są już powiązane z zatrudnieniem osób z tytułem profesora i ze stopniem doktora habilitowanego. Zlikwidowano w ten sposób jedną z ostatnich barier dla rozwoju prywatnych uczelni, które mogą działać bez własnej wysoko wykwalifikowanej kadry.

System dydaktyczny. Intensywnie rozwijany w Polsce od dekady, ale swoje korzenie mający w porozumieniu bolońskim podpisanym ćwierć wieku temu, miał sprawić, by europejskie dyplomy dorównały prestiżem najlepszym wzorcom amerykańskim. Tak się nie stało, a zmiany poszły w przeciwnym kierunku. Wybiórczo rozwinięto wybrane aspekty dydaktyki amerykańskiej, wyrywając je z kontekstu, tworząc przy okazji uciążliwą machinę biurokratyczną i budując paradygmat oparty na zaprzeczeniu amerykańskiej filozofii kształcenia wywodzącej się ze wzorców humboldtowskich. Kształcenie akademickie w Polsce jest niekompatybilne z tym w uczelniach będących czołówką światową. Nasz system dydaktyczny przypomina w wielu aspektach system francuski sprzed 220 lat! Narzuca ciasny gorset obowiązkowych przedmiotów i uniemożliwia wykorzystanie potencjału dużych uczelni lub środowisk akademickich. Przy okazji zniszczono przedmioty akademickie (w Stanach Zjednoczonych to 45–50 godz. wykładów w semestrze), zastępując je mnogością przedmiocików po 10 godz. Prowokuje to pytanie o możliwości pokazania studentowi granic ludzkiej wiedzy. Niedofinansowanie dydaktyki, zwłaszcza w naukach wymagających kosztochłonnych zajęć praktycznych (techniczne, medyczne, przyrodnicze), odbija się na jakości kształcenia.

MBA. Master of Business Administration to studia podyplomowe o najwyższej randze. Z założenia absolwenci mają kierować międzynarodowymi korporacjami, więc organizacja takich studiów wyłącznie w języku polskim wydaje się nieporozumieniem. Na świecie jest ponad 2,3 tys. uczelni oferujących programy MBA. Rekrutacja jest globalna, za pośrednictwem centrów GMAT (Graduate Management Admission Test), których jest 659 w 114 krajach (2 w Polsce). Po upublicznieniu wyników uczelnie rywalizują o najlepszych finalistów. MBA na Collegium Humanum (poza systemem GMAT) wygląda w tym kontekście jak Polish joke. Niestety ten proceder był prawdopodobnie współfinansowany z budżetu państwa.

Inwazja biurokracji. Przez dekady zakres obowiązków administracyjnych badaczy rozrastał się na podobieństwo nowotworu kosztem czasu, który mogliby poświęcić na badania naukowe i kształcenie. Skokowy przyrost obowiązków biurokratycznych został spowodowany m.in. reformą dydaktyki. Tysiące osób w ramach swoich obowiązków zajmuje się planowaniem i egzekucją wymagań narzuconych przez konieczność realizacji PRK/KRK (Polskich Ram Kwalifikacji). Uciążliwość jest duża, a wartość dodana – naszym zdaniem – ograniczona.

„Antyplagiat”. Obowiązek weryfikowania oryginalności rozpraw dyplomowych przez promotorów wprowadziła ministra Barbara Kudrycka (w pierwszym rządzie Donalda Tuska w latach 2007–11 – przyp. red.). Tymczasem w naszym systemie prawnym obowiązuje domniemanie niewinności, a każdy student potwierdza własnym podpisem, że rozprawę napisał sam. Nie ma więc prawnych podstaw do kontroli. W Polsce wyłączne prawo ścigania przestępców mają policja i prokuratura. W przeciwieństwie do nauczycieli akademickich policjanci są chronieni urzędowo i jeżeli przestępca się na nich zemści, to poniesie konsekwencje. Uczelnie zmuszone do antyplagiatowej weryfikacji rozpraw dyplomowych płacą za to spore pieniądze prywatnym firmom. Jednocześnie zaniedbują katalogowanie prac licencjackich, magisterskich i doktorskich, co jest sprzeczne z polityką otwartej nauki.

Podsumowanie

Opisane patologie mają potężnych beneficjentów, którzy skutecznie blokują zmiany. Bez wzrostu świadomości społecznej, podniesienia poziomu etycznego wśród przedstawicieli środowiska akademickiego oraz presji wywieranej na decydentach szanse na realne reformy są minimalne. Herkulesa czekają trudne zadania.

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną