Uniepalniacze: nie ma ognia, są toksyny
Urządzenia elektroniczne w drugiej połowie XX w. stanowiły poważne zagrożenie pożarowe. Kluczowym ich elementem były lampy elektronowe, które rozgrzewają się podczas pracy. Poza tym były one – i są nadal – w znacznej mierze zbudowane z plastiku, który jak wszystkie substancje organiczne jest palny.
Po zastąpieniu lamp tranzystorami, a żarówek diodami LED, sprzęt elektroniczny nagrzewa się mniej, ale nadal istnieje ryzyko zaiskrzenia. Dlatego od początku plastik stosowany jako izolator czy obudowa modyfikuje się tak, aby zmniejszyć jego palność. Początkowo odkryto, że nadają się do tego polichlorowane bifenyle (PCB) stosowane jako ciecze hydrauliczne czy izolacyjne. Mają one stosunkowo małe cząsteczki, które wnikając między polimery budujące plastik, nadają całości nowych właściwości. Charakter modyfikacji odzwierciedla nazwa nadawana tym dodatkom – plastyfikatory, utwardzacze czy wreszcie uniepalniacze.
Przez kilkadziesiąt lat PCB były stosowane nie tylko w sprzęcie elektronicznym, ale wszędzie, gdzie ryzyko zapłonu jest szczególnie niebezpieczne, łącznie z odzieżą czy zabawkami. Okazało się jednak, że uwalniające się z plastiku są silnie toksyczne – lista powodowanych przez nie chorób jest długa, z nowotworami złośliwymi i zaburzeniami hormonalnymi włącznie.
PCB prawie całkowicie wycofano z użytku i zastąpiono bezpieczniejszym odpowiednikiem – polibromowanymi difenyloeterami (PBDE). Nie upłynęło jednak dużo czasu, gdy stwierdzono, że są one równie szkodliwe. Odkryto przy tym, że we krwi osób zajmujących się składaniem lub naprawą sprzętu RTV ich poziom jest znacznie wyższy niż wśród samych użytkowników tego sprzętu. Zatem z użytku wycofano prawie wszystkie wersje PBDE. Dziś jednak w środowisku – chociażby w ciele ryb – wciąż występują one w niebezpiecznie dużych stężeniach.
Dłuższe łańcuchy organiczne są z reguły trudniej wchłaniane przez organizm, więc uznano, że rozwiązaniem będzie znalezienie takich uniepalniaczy, które nie będą wypełniaczem polimerów, ale same nimi są. Cechę taką mają polimery oparte na tetrabromobisfenolu A (poliTBBPA). Rzeczywiście – są one trudno wchłaniane przez organizm, więc nie mogą zaszkodzić bardziej niż każdy inny mikroplastik. W dzisiejszej elektronice to one są powszechnie stosowane.
Sięgnij do źródeł
Badania naukowe: Environmental impacts of polymeric flame retardant breakdown
Jest z nimi jednak inny kłopot: nie są wieczne. W środowisku prędzej czy później nie tylko rozpadają się fizycznie na mikro- czy nanoplasitk, ale także rozkładają chemicznie na mniejsze cząsteczki. A te już łatwiej wnikają do komórek. Według najnowszych badań mogą wnikać do mitochondriów i zaburzać ich działanie.
Dziękujemy, że jesteś z nami. To jest pierwsza wzmianka na ten temat. Pulsar dostarcza najciekawsze informacje naukowe i przybliża najnowsze badania naukowe. Jeśli korzystasz z publikowanych przez Pulsar materiałów, prosimy o powołanie się na nasz portal. Źródło: www.projektpulsar.pl.